separateurCreated with Sketch.

Zwiastowanie: o tym, jak o. Jan Góra płakał i pisał list do Matki Bożej

JAN GÓRA
Akt całkowitego zawierzenia ojciec Jan pisał w desperacji, w nocy. Ale rano niespodziewanie zadzwonił telefon…
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie bój się!

Słowa archanioła Gabriela dobrze się wpisują w taki stan, jakiego doświadczyliśmy w okresie epidemii – dużej niepewności i lęku. Nastolatka Maria w domu w Nazarecie spotyka świetlistą postać i słyszy słowa „Nie bój się!”.

Lęk poprzedza wielkie wydarzenia, a te będą miały miejsce dzięki Jej odwadze. Mówiąc „fiat”, naprawdę się bała… Odwaga nie jest brakiem lęku, tylko jego pokonaniem.

Wielkość Maryi objawiła się przed tym, zanim została matką. W dialogu z Gabrielem zaufała Bogu „po całości”, a On się o Nią troszczył, opiekował, prowadził i strzegł. Czy my mamy dziś świadomość, czym zawierzenie jest? Jakie ma skutki? Co oznacza?

Ufność skierowaną do Maryi da się pokazać na przykładzie ojca Jana Góry OP, twórcy ośrodka na Jamnej i Spotkań Lednickich. O zawierzeniu Maryi do Boga mówi z kolei książka „W drodze z Maryją” Edwarda Sri (wydana przez ojców dominikanów). Mamy teraz w domu dużo czasu? Pora go spożytkować z sensem.

Cały Twój

Nie zapadła na razie decyzja, co będzie w tym roku z Lednicą. Dominika Chylewska, rzecznik prasowy Spotkań Lednickich, mówi, że zostanie ona ogłoszona po świętach: „wszystko jest dynamiczne, wstrzymamy się”. Nie podaje też planów alternatywnych.

Na stronie lednica2000.pl zegar odlicza dni do XXIV Spotkania, które ma się odbyć 6 czerwca pod hasłem „Cały Twój” (łac. Totus Tuus). To ostatnie hasło maryjne (zawołanie biskupie Karola Wojtyły), jakie zostawił ojciec Góra - kolejne wymyślą następcy.

Lednicy nigdy by nie było, gdyby nie Jamna - a powstanie sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei na Jamnej dokonało się dzięki zawierzeniu Maryi. Dominikanin dokonał go w Poznaniu, w wielkim akcie desperacji, podczas całonocnej modlitwy w uroczystość Zwiastowania w 1992 roku.

Łzy ojca Jana Góry

Trzeba się nieco cofnąć – do 25 marca 28 lat temu. Sylwester 1991/1992 ojciec Góra spędził z kilkorgiem studentów w schronisku PTTK na górze Jamna k. Zakliczyna. Było pozostałością po wiejskiej, drewnianej szkole podstawowej. Gdy w sąsiedniej Paleśnicy powstała szkoła murowana, ta opustoszała...

Wójt zaproponował ojcu przekazanie schroniska wraz z kawałem ziemi i lasu duszpasterstwu akademickiemu w Poznaniu. Rada Gminy wniosek poparła, a ojciec Góra zapalił się do projektu jak pochodnia.

Buzował w nim entuzjazm Światowych Dni Młodzieży w Częstochowie. Tyle że przełożeni, znając szalony temperament współbrata, popukali się w głowę. Chata na odludziu, do generalnego remontu, ponad 500 km od Poznania? A kto zapłaci za remont? Nawet drogi porządnej tam nie ma. Komu będzie się chciało jeździć taki kawał?

I dar odrzucili. Ojciec Góra wpadł w rozpacz, popłakał się jak dziecko. Miał już konkretną wizję, co na Jamnej zrobi…

Przekonywał, złościł się na braci. Buntował. Nadeszło Zwiastowanie. Ojciec Góra całą noc spędził na kolanach i modlitwie. W swojej książce „Pijani Bogiem” pisze:

Będąc na granicy rezygnacji z przedsięwzięcia, 25 marca w święto Zwiastowania, w nocy, jak gdyby bezwiednie zacząłem pisać list do Matki Bożej i samego świętego Jacka. Akt całkowitego zawierzenia. I natychmiast poczułem się mocny mocą tego swojego zawierzenia.

Poszedł spać. Rano zadzwoniła z Teheranu prawie mu nieznana żona ambasadora Argentyny. Miała przeczucie, że musi do niego zadzwonić. Od razu przelała mu tysiąc dolarów, a dominikanie pod wpływem datku zmienili zdanie. Ruderę przyjęli - pod warunkiem, że ojciec znajdzie sponsorów.

Dziś na szczycie Jamnej króluje ośrodek św. Jacka i zbudowany od zera kościół - sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Po kilku latach ojcowie rzucili: skoro Jasiu tak sprawnie buduje Jamną, może by coś zrobił bliżej Poznania? I narodziła się pierwsza Lednica.

Kult maryjny zgodny i Pismo Święte

Na jesieni wydawnictwo dominikanów „W drodze” wydało książkę teologa Edwarda Sri „W drodze z Maryją. Biblijna podróż z Nazaretu pod krzyż”. Autor jest Amerykaninem. Doznał przykrości – znajomy protestant zarzucił mu bałwochwalstwo. Postanowił wykazać, że kult Maryjny nie jest on sprzeczny z Biblią.

We wstępie Sri pisze tak: Książka jest owocem osobistej drogi odkrywania Maryi poprzez Biblię, od zwiastowania w Nazarecie do cierpienia u stóp krzyża. Chciałbym, aby była przystępną pracą, czerpiącą z mądrości katolickiej, nauczania ostatnich papieży oraz biblistów odwołujących się do różnorodnych tradycji i perspektyw.

Korzystając z ich rozważań, zastanowimy się, jak mogła wyglądać droga duchowa Maryi, czego możemy się od niej nauczyć w naszych własnych wędrówkach z Bogiem”. Analizuje Jej drogę w 9 krokach, odnosząc ją do naszych życiowych doświadczeń. Zauważa, że każdy z nas ma swoje zwiastowania, przeżywa lęk przed tym, do czego Bóg nas wzywa.

Tota Tua

Wszyscy czasem wędrujemy w ciemności, szukając punktów oparcia. Maryja przeszła tę drogę dwa tysiące lat temu. Zanim papież Jan Paweł II powiedział „Totus Tuus”, to Maryja - niepokalanie poczęta, lecz jednak nasza siostra w wierze - zaufała Bogu jako Tota Tua. Czy mając takie wzory z życia wzięte, możemy narzekać na ciężki los w trudnych czasach?

Mamy być może pokusę, by się buntować. Nasza wiara być może osłabnie, bo nie mamy samodyscypliny związanej z cotygodniowym nawiedzaniem świątyni. Warto sobie wtedy przypomnieć, że przed nami było wiele pokoleń chrześcijan i nie mieli łatwiej. Jeśli brak nam wiary, brak nam odwagi, może teraz jest czas aby je odzyskać?

Kult Maryjny i kult świętych jest skarbem, także w czasie epidemii. Dzięki nim mamy „towarzystwo” - możemy czuć się mniej opuszczeni niż ludzie rozsądni, którzy lęku nie są w stanie pokonać wyłącznie mocą ludzkiego rozumu.