– Kiedy na mnie patrzył, byłem prawdziwie poruszony. Gdybym poprzedniego wieczoru zrobił coś, czego bym się wstydził, pomyślałbym, że on to widzi. Jego spojrzenie było przenikające jak rezonans – wspomina Mario Enzler, były gwardzista Jana Pawła II.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
18 maja obchodzimy 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Tysiące ludzi na całym świecie będzie wspominać jeden z najdłuższych pontyfikatów w historii (1978–2005). W szczególny sposób robi to Mario Enzler, były gwardzista, który służył w Watykanie w latach 1989-93.
W książce „Służyłem świętemu. Refleksje gwardzisty na setną rocznicę urodzin św. Jana Pawła II” Enzler przeplata wspomnienia spotkań z Janem Pawłem z tym, czego nauczył się od polskiego papieża. Książka ukazała się z przedmową papieskiego biografa George’a Weigela. W rozmowie z Aleteią Enzler wspomina lata służby dla Jana Pawła II.
John Burger: Jak to się stało, że zostałeś gwardzistą?
Mario Enzler: Urodziłem się i wychowałem w Bergamo. Kiedy skończyłem szkołę, nie wiedziałem, co chcę robić. Tata powiedział mi, że przyda się pewna struktura w życiu, zaproponował armię. Miałem obywatelstwo włoskie, ale tata był Szwajcarem, więc miałem też szwajcarski paszport. Wstąpiłem więc do armii szwajcarskiej. Gdy byłem w wojsku, ktoś powiedział mi, że w Rzymie szukają ludzi i będę pasował. Miał na myśli Gwardię Szwajcarską. Nie wyobrażałem sobie siebie w stroju klauna, stojącego bez ruchu wiele godzin. Powiedziałem to. Ten ktoś roześmiał się. Wspomniał o historii gwardii i o tym, że z łaciny (Defensores Ecclesiae libertatis) oznacza to „obrońcy wolności Kościoła”. Nie wiedziałem, że ktoś chce odbierać Kościołowi wolność. To mnie zaintrygowało.
Gwardzista Jana Pawła II: Odczytał moje serce w ciągu nanosekundy
Jak wspominasz pierwsze spotkanie z Janem Pawłem?
Byłem w Pałacu Apostolskim. Miał się pojawić papież, miałem postępować zgodnie z protokołem. Kiedy przechodził, stałem na baczność. Zatrzymał się, spojrzał na mnie i wyciągnął rękę, jakby chciał się przywitać. Ująłem więc jego rękę, a on powiedział: „Musisz być nowy”. Przytaknąłem. Powiedział: „Dziękuję, że zdecydowałeś się służyć temu, który służy”. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że to coś wielkiego. Że takiego człowieka nigdy wcześniej nie spotkałem. Odczytał moje serce w ciągu nanosekundy.
Podczas twojej służby wiele działo się na świecie: upadek muru berlińskiego, rozpad Związku Radzieckiego.
Miałem służbę podczas wizyty Gorbaczowa czy Lecha Wałęsy (…). Także podczas operacji Pustynna Burza. Kiedy papież dowiedział się, że zaatakowano Kuwejt, zobaczyłem ogromne cierpienie na jego twarzy. Papież zawsze zapraszał gości na lunch. Wielu z nich widziałem, ale wtedy nie zastanawiałem się nad tym specjalnie.
Ktoś szczególnie zapadł ci w pamięci?
Miał bliską przyjaciółkę, Wandę Półtawską, która przeżyła eksperymenty w obozie koncentracyjnym Ravensbrück. Ona i jej mąż, czasem z dziećmi i wnukami, spędzali lato w Castel Gandolfo. Obserwowałem, jak się porozumiewają. Łączyła ich wyjątkowa relacja. Miałem zaszczyt być jej świadkiem. Byli jak brat i siostra. Szanowali się i kochali w Chrystusie.
„Przy Janie Pawle II miałem wrażenie, że jestem w centrum”
Jak to jest być tak blisko papieża?
Praca gwardzisty zmienia się w ciągu dnia. Spędza wiele godzin samotnie, wpuszcza ludzi, wypuszcza, sprawdza, czy wszystko jest w porządku. Podczas wielu wydarzeń jest tylko częścią protokołu. Nie wchodzi w interakcje z Ojcem Świętym. Ale są też spotkania w mniejszych grupach, a wtedy papież zwykle znajdywał sposobność, by podejść i wyrazić wdzięczność za naszą służbę. Nigdy nie dyskutowałem z nim o “Sumie Teologicznej”, za to rozmawialiśmy o życiu, pogodzie, sporcie, jedzeniu, prostych sprawach.
Za każdym razem wiązało się to dla mnie z dużymi emocjami. Zawsze się obawiałem. Wiedziałem, że jest inny, ma w sobie blask. Ktoś kiedyś zapytał mnie, co oznacza być świętym. Odpowiedziałem: „Spędziłem dużo czasu z Janem Pawłem II i Matką Teresą. Mieli ze sobą wiele wspólnego. Kiedy ze mną rozmawiali, byli na tym całkowicie skupieni”. Święty skupia się w danej chwili na konkretnej osobie. Wiele razy rozmawiamy z kimś i myślimy o milionie spraw, patrzymy na rzeczy wokół. Przy Janie Pawle II zawsze miałem wrażenie, że jestem w centrum, jego uwaga była skoncentrowana na mnie.
Spędzanie z nim czasu zawsze było dla mnie emocjonalną podróżą. Czasami obserwowałem jego interakcje z ludźmi. Zwracam uwagę na jego postawę, co mówi. Był niesamowitym mówcą. Obserwowałem, jak odprawiał mszę św. – czy na placu św. Piotra czy prywatnie – zawsze w takim stanie podziwu, jakby był nieobecny, przeniesiony gdzieś indziej. Bycie obok niego było przygodą. Jego modlitwa była głębią.
Czego się nauczyłeś przez ten czas?
Że modlitwa jest ważna. Kiedy się modlimy, mamy się na tym skupić, nie robić tego z obowiązku. Modlitwa to otwarty dialog. Przez większość czasu trzeba milczeć, czekać i słuchać. Z mojego doświadczenia wynika, że Bóg często szepcze, dlatego potrzeba ciszy, by Go usłyszeć. Trzeba zwracać uwagę na małe znaki, słowa, obrazy, które Bóg wysyła do serca i umysłu. Modlitwa to dla mnie ważna chwila, wiele się podczas niej wyjaśnia. Nie pozwalam, by rozpraszał mnie telefon.
Gwardzista Jana Pawła II: Przy nim nauczyłem się służyć
Czujesz, że Jan Paweł II zajrzał w twoje serce?
Nie mam wątpliwości. Jego wyjątkowość polegała np. na tym, że przechodząc obok, podczas gdy stałem na baczność, zatrzymywał się i przez kilkanaście sekund wpatrywał się we mnie. To dla gwardzisty mogło być denerwujące, bo przecież nie można było się do niego odezwać. Tylko i wyłącznie wtedy, gdy sam zacznie rozmowę. Kiedy więc tak się we mnie wpatrywał, byłem prawdziwie poruszony: „Wow, patrzy na mnie”. Gdybym poprzedniego wieczoru zrobił coś, czego bym się wstydził, pomyślałbym, że on to widzi. Jego spojrzenie było przenikające jak rezonans.
Co mógłby zrobić gwardzista, z czego nie byłby dumny? Nie byłeś pod ścisłą kontrolą?
W wolny dzień możesz wpaść do pubu (…). Musisz wrócić przed konkretną godziną, spóźniasz się, a stojący przy bramie strażnik jest twoim kumplem. Powinien zgłosić spóźnienie, ale prosisz go, by tego nie robił.
Nauczyłeś się czegoś o sobie przez kontakt z Janem Pawłem II?
Przede wszystkim, że poświęcenie jest odkupieńcze (…). Doświadczał wiele bólu. Nauczyłem się z tego, że ofiara jest odkupieńcza, bo istnieje większa nagroda, jeśli składamy ofiarę ze względu na wyższy cel, służbę innym. To stało się moim motto. Daję wszystko, co mam. Nie boję się cierpienia, poświęcenia. Tak wychowuję pięcioro dzieci, żyję w małżeństwie od 27 lat. Mogę powiedzieć, że prosiłem Boga o łaskę, by stać się odważnym i nie bać się cierpienia.
*Skróty pochodzą od redakcji Aleteia Polska. Wywiad w całości można przeczytać w angielskiej edycji.
Czytaj także:
Tata: gwardzista Jana Pawła II, a mama: Polka. Dziś i on wstąpił do Gwardii Szwajcarskiej
Czytaj także:
Elitarna, najmniejsza armia świata. Rozmowa z oficerem Gwardii Szwajcarskiej
Czytaj także:
Tak wygląda osobista ochrona papieża. Zaprzysiężono 23 nowych gwardzistów szwajcarskich