Kiedy małżonkowie mają już dzieci i chcą wychować je w wierze chrześcijańskiej, najczęściej zaczynają praktykować codzienną, rodzinną modlitwę. Może być ona świetnym początkiem w przekazywaniu wiary. Otwiera też wiele tematów do rozmów o wierze z dziećmi. To bardzo dobra praktyka, choć małżonkowie muszą uważać na jedną rzecz…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Modlicie się razem?
Jakiś czas temu dostałam pytanie podczas spowiedzi, czy modlimy się razem z moim mężem. Odpowiedź brzmiała “tak, modlimy się wszyscy razem, całą rodziną, chyba, że dzieci nie chcą, wówczas ich nie zmuszamy”. “Nie nie, ale czy modlicie się sami, jako małżonkowie?” – powtórzył pytanie kapłan.
Tu już odpowiedź nie była taka jednoznaczna, ponieważ sami – bez dzieci, nie modlimy się regularnie.
Kiedyś owszem, ale w całym pędzie codzienności w pewnym momencie uznaliśmy naszą rodzinną modlitwę jako modlitwę także małżeńską, ale w gruncie rzeczy małżeńska ona nie jest. Z dziećmi modlimy się na ich poziomie, dostosowując treść do ich percepcji.
Nie musi być długo
Kapłan przypomniał mi, jak ważne jest spotkanie małżonków podczas wspólnej modlitwy. Że nas łączy coś więcej niż z dziećmi – sakrament – i szczególnie powinniśmy dbać o to, by modlić się sami.
Z wielką wyrozumiałością mówił o trudach rodzinnych, zmęczeniu po całym dniu… ale jednocześnie proponował nawet krótkie, wspólne wzniesienie oczu “ku górze”. Nawet jeśli już jesteśmy w łóżku, przytuleni, trzymający się za ręce, na siedząco, czy jeszcze inaczej… Wspominał o tym, by forma nie była przeszkodą.
Żeby po prostu otwierać wspólnie serca przed Bogiem w swojej obecności. Nawet krótko, bez długich litanii, różańców… ale żeby o tym nie zapominać.
W drodze ku jedności
Mam takie doświadczenie, że ilekroć pielęgnujemy małżeńską modlitwę z mężem, tylekroć bardziej jesteśmy w jedności, tym więcej mamy do siebie cierpliwości i rzadziej popadamy w konflikty.
Oczywiście, to nie magia, ale myślę sobie, że za każdym razem, kiedy otwieramy przed Bogiem serca w swojej obecności, widzimy swoje codzienne zmagania i trudy. Łatwiej nam wtedy zrozumieć swoje wzajemne zachowania, łatwiej tym samym być bardziej wyrozumiałym. To psychologiczny punkt widzenia, ale jest jeszcze coś więcej… To łaska. Kiedy modlimy się razem, czujemy i widzimy owoce tego, widzimy łaski, którymi Pan obdarza nas w odpowiedzi na naszą modlitwę.
Wciąż na nowo…
Wiele razy doświadczamy, że ta nasza małżeńska modlitwa rozpływa się niczym bańka mydlana. Modlimy się, a nagle nie wiadomo kiedy, przestajemy to praktykować i “budzimy” się po jakimś czasie, widząc, że znowu oprócz wspólnej rodzinnej modlitwy, zapominamy o naszej małżeńskiej.
Super gdybyśmy zawsze pamiętali, zawsze byli tak gorliwi i stawiali to jako priorytet. Ale jeśli tak się nie dzieje, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wciąż powstawać i próbować od nowa… Możemy prosić też Ducha Świętego o pomoc czy naszych Aniołów Stróżów, stojących na straży naszej świętości, żeby przypominali nam o tym i wzbudzali gorącą i szczerą potrzebę modlitwy małżeńskiej.
Czytaj także:
Macie problem z modlitwą małżeńską i wolicie modlić się w ciszy? Oto kilka propozycji
Czytaj także:
Modlitwa małżeńska, czyli najlepsza terapia bolącym kolanem