Bez sprawnego portu Libanowi grozi przerwanie dostaw żywności. Ten kraj żyje z importu i eksportu. Po wtorkowej katastrofie ludzie zaczynają obawiać się najgorszego z możliwych kryzysów: drożyzny żywności, a może nawet jej poważnych braków. W takiej sytuacji od wojny ten kraj dzieliłby tylko krok…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
We wtorek 4 sierpnia po godzinie 18.00 (czasu libańskiego) w Bejrucie doszło do potężnej eksplozji, która zrujnowała dużą część ponad dwumilionowej stolicy Libanu. Pierwszą myślą, jaka przyszła wielu ludziom do głowy, było: zamach terrorystyczny. To zapalny region, z jednej strony sąsiadem jest Syria, z drugiej Izrael. Według informacji podanych później przez władze tragedię spowodował wybuch saletry amonowej (azotanu amonu), której prawie 3 tys. ton składowano od 6 lat – bez właściwego zabezpieczenia – w portowym magazynie.
W środę wieczorem wiadomo było o 135 ofiarach śmiertelnych. Ponad 5 tysięcy osób jest rannych, szpitale są przepełnione. Około 300 tys. ludzi straciło dach nad głową. Akcja poszukiwawcza trwa, wiele osób jest zaginionych. Budynki wokół legły w gruzach, a w odległości kilku kilometrów są uszkodzone – część z nich nie nadaje się do zamieszkania. Polacy włączają się w modlitwę i pomoc cierpiącym.
Dramatyczna sytuacja w Libanie
Jak mówi Marzena Zielińska-Schemally, prawniczka, która ponad 10 lat mieszkała w Libanie (autorka książki o polskich uchodźcach w Libanie “Le Cèdre et l’Aigle” : L’Histoire des Polonais du Liban”), trudno uwierzyć w to, co się dzieje. Jakie będą skutki wybuchu?
Groźba destabilizacji politycznej i gospodarczej wisi nad krajem od dawna. Kiedy jesienią tłumy Libańczyków wyszły na ulice protestować przeciw rządowi, w wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” pod tytułem „Liban ma dosyć” mówiła mi, że powodem rozruchów jest frustracja. Libańczycy mieli dość m. in.braku prądu, zalegających na ulicach śmieci i tego, że pieniądz z dnia na dzień tracił na wartości (dziś, jak twierdzi, ludzie, którzy zarabiają w lokalnej walucie, a nie w dolarach, potracili nawet 90 proc. swojej pensji).Tak złej sytuacji ekonomicznej nie było nawet w czasie wojny domowej (1975-1990).
Do tego doszły pożary lasów, których nie gaszono – z powodu korupcji nie było czym… Iskrą zapalną okazała się próba opodatkowania przez rząd WhatsAppa! Co wydarzy się teraz, kiedy minie pierwszy szok?
Od jesieni kryzys gospodarczy się pogłębił. Dziś wszystkich nurtuje pytanie: Jak to możliwe, że ktoś dopuścił do zaniedbania skutkującego tak gigantyczną katastrofą? Wraca motyw korupcji i nadużyć, co dowodzi tego, jak bardzo obywatele nie ufają swojej władzy.
Czy sytuacji nie wykorzystają gracze polityczni zza granicy, którzy zawsze chcieli traktować Liban jak pole do walki o swoje interesy? Wybuch w porcie może mieć wielorakie konsekwencje. Dlatego mimo, że kraj jest od Polski odległy geograficznie, dziś jesteśmy z płaczącym i pełnym obaw Libanem. Prawie połowa mieszkańców to chrześcijanie. To Ziemia Święta, o tradycji sięgającej Biblii.
Jak podkreśla Zielińska-Schemally, ofiar mogło być więcej. Bejrut leży nad Morzem Śródziemnym, otoczony jest górami. W lecie w mieście jest bardzo gorąco, dlatego wiele osób, m.in. z chrześcijańskiej części miasta, wyjechało do swoich domów w góry lub nad morze. Ocaleli, ale nie wszyscy mają gdzie wracać.
Prawniczka dla oddania sytuacji kilka razy używa określenia: plagi egipskie. Tak samo, jak ks. Przemysław Szewczyk, który przyjechał do Bejrutu niedługo przed wybuchem i jest naocznym świadkiem wydarzeń. Opowiada: „To już kolejna plaga, która uderza Liban… Ledwo zakończyli wojnę domową kilkanaście lat temu, wpadli w poważny kryzys polityczny. Rok temu młodzi wyszli na ulice domagając się ustąpienia całej klasy rządzącej i przywódczej. Po kryzysie społecznym jakieś pół roku temu upadł system bankowy i pogrążył Liban w kryzysie finansowym. I teraz ten cios: śmierć dziesiątek ludzi, wielu rannych, kolosalne zniszczenia i utrata portu.”
Port w Libanie
To port morski, nie – przystań dla turystów. Jak podkreśla Zielińska-Schemally: „To jest największy port w Libanie i jeden z największych w regionie. Drugi większy port to Tripolis, ale ten jest przy granicy z Syrią, gdzie jest niebezpiecznie. Od pewnego momentu wszystko zostało przeniesione do Bejrutu. W port dużo zainwestowano. Ma on ogromne znaczenie; był portem przeładunkowym jeszcze przed wojną w Syrii – towary stąd były dostarczane np. do Bagdadu. Inne porty są w Syrii, w Turcji i w Izraelu.”
Port jest miejscem rozładunku i załadunku towarów, a także ich magazynowania. Nie wiemy, co było w magazynach. Zielińska-Schemally mówi, że w porcie mieścił się sklep wolnocłowy, gdzie sprzedawano alkohol. Wokół były środki łatwopalne. Nikt nie wie jak pożar mógł zagrozić składzie saletry. Rząd obiecuje zbadanie sprawy i ukaranie winnych.
Zapytałam ks. Szewczyka o to, co się dzieje w Bejrucie. Mówi o zabitych, o rannych, ale też z miejsca dodaje: „Bez sprawnego portu Libanowi grozi przerwanie dostaw żywności… Ten kraj żyje z importu i eksportu. Po wtorkowej katastrofie ludzie zaczynają obawiać się najgorszego z możliwych kryzysów: drożyzna żywności, a może nawet jej poważne braki. W takiej sytuacji od wojny ten kraj dzieliłby tylko krok.” Na drugi plan zeszła pandemia koronawirusa. Ona też jednak nadal tam trwa. Jest kolejną z „libańskich” plag.
Pomoc od św. Szarbela
Prezydent kraju ogłosił trzydniową żałobę narodową. Serwis Vatican News napisał: „Zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie zwracają się w tym trudnym czasie w o pomoc do św. Szarbela. „On nie ma żadnych geograficznych ani religijnych ograniczeń. Kiedy ludzie proszą – odpowiada” – zapewnił o. Louis Matar, rektor sanktuarium św. Szarbela. Od zawsze uzdrawiał ludzi wszystkich wyznań.
Św. Szarbel to od 7 lat także jeden z bardziej popularnych świętych w Polsce. Mnich i pustelnik z Zakonu Libańskich Maronitów, należący do Kościoła Maronickiego, kanonizowany przez papieża Pawła VI. Maronici są jednym z 23 katolickich Kościołów Wschodnich. Ich głową – uznającą prymat biskupa Rzymu – jest patriarcha, kard. Beszara Butros El-Rai. O komentarz poprosiłam więc maronitę, Libańczyka mieszkającego od 10 lat we Wrocławiu. Fabio Loutfi jest kustoszem Maronickiej Fundacji Misyjnej.
Czytaj także:
Litania do św. Szarbela i inne modlitwy do libańskich świętych
Liban: jedność ponad podziałami
Zapytałam go o atmosferę panującą aktualnie w Bejrucie. Loutfi odpowiedział: „Sytuacja jest trudna, ale historia pokazała już kilka razy, że Libańczycy potrafili sie łączyć – przezwyciężyć problemy polityczne, okupację obcych wojsk. Teraz nie wiadomo, jak będzie, ale mamy dużą nadzieję, że zwycięży jedność. To rzeczywiście jest wydarzenie bez precedensu, bo zginęli i ucierpieli ludzie każdej wiary, grupy etnicznej. Muzułmanie, katolicy itd… Najważniejsze jest to, że dużo ludzi straciło życie. Trzeba wyjść temu naprzeciw. Czuję ogromny smutek ale widzę, że ludzie zaczynają się zbierać, łączyć. Zostawiają z boku sprawy polityczne.
Na naszej stronie internetowej opublikowaliśmy w języku polskim „Apel do państw świata”, jaki 5 sierpnia wystosował kard. Beszara Butros El-Rai. Organizujemy też zbiórkę funduszy, aby pomóc ofiarom eksplozji. Jeśli ktoś chce je wesprzeć, to po pierwsze, może to zrobić modlitwą. To kluczowa sprawa. Po drugie, wesprzeć finansowo.”
Kustosz przywołuje słowa patriarchy, który pisze w apelu, że ratowanie Bejrutu nie może mieć związku z żadnymi względami politycznymi, „ponieważ to, co się stało, wykracza poza politykę i konflikt”. To jest moment, w której Libańczycy faktycznie muszą się zjednoczyć – dodaje Loutfi.
Opowiada, że Zakon Libańskich Maronitów, który ma klasztory w różnych częściach Libanu, udostępnił swoje domy, szkołę itd. ludziom, którzy stracili dach nad głową. „Opiekuje się nimi, żeby przynajmniej mieli gdzie spać – wyjaśnia. – Bardzo potrzebna jest pomoc dla szpitali. Wśród Libańczyków krąży lista z informacjami, w jaki sposób mogą oddać krew; jakiej grupy i gdzie brakuje. W środę rozmawiałem z sekretarzem generała Zakonu. Mówił, że sytuacja jest bardzo trudna i chcieliby ruszyć z projektem pomocy w Polsce i za granicą, aby wesprzeć szpitale. Zakon ma ich kilka – dwa noszą imię św. Szarbela” – kończy Loutfi znanym w Polsce imieniem.
*
My też możemy się zjednoczyć z mieszkańcami Libanu. Jeśli ktoś chce to zrobić poprzez Maronicką Fundację Misyjną, numer konta jest ich na stronie internetowej
Akcję pomocy organizuje też na Facebooku ks. Przemysław Szewczyk
O innych organizacjach niosących pomoc Libańczykom pisaliśmy już wczoraj👇
Czytaj także:
Wesprzyjmy mieszkańców Bejrutu! Wybuch zniszczył ich domy, miasto jest w ruinie
Czytaj także:
Cios za ciosem. Co trzeba wiedzieć o Libanie?