separateurCreated with Sketch.

Ich śmierć była warta zachodu? O współczesnych bohaterach, którzy zginęli w służbie ojczyźnie

PATRIOTYZM
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Umrzeć za ojczyznę, jak głosi stara prawda, jest słodko i zaszczytnie. Ale czy na pewno? I co sądzą o tym, ci którzy zostali – wdowy, dzieci, rodziny zmarłych żołnierzy, policjantów, strażaków…?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Służba dla ojczyzny to coś w rodzaju misji. W końcu to nie jest „zwykła” praca, od-do, ale forma poświęcenia. Ktoś, kto wykonuje taką pracę, robi to zwykle nie tylko ze względu na zarobek (albo nie tylko), lecz w imię wyższych celów. No i to coś więcej niż „zwykła” praca, bo wiążę się z ryzykiem.

Umrzeć za ojczyznę jest ponoć słodko. „Dulce et decorum est pro patria mori”. Ale czy aby na pewno? Tych, którzy oddali życie służąc ojczyźnie o zdanie nie zapytamy, ale wypowiedzieć się mogą ci, co po nich zostali – wdowy, dzieci, rodzice. O to właśnie zapytali ich autorzy książki „Śmierć warta zachodu. Co nam po bohaterach?”.

 

Służba i śmierć za ojczyznę

Tematem zbioru reportaży i wywiadów jest szeroko pojęta służba – dla kraju, dla drugiego człowieka. Służba policjanta, antyterrorysty, strażaka, żołnierza na misji, ale i pracownika ośrodka pomocy społecznej, ratownika medycznego czy zakonnicy, która w czasie pandemii pracuje w DPS.

Autorzy tekstów, znani dziennikarze i reportażyści (m.in. Brygida Grysiak, Cezary Łazarewicz czy Paweł Reszka) próbują znaleźć odpowiedź na pytanie, czy śmierć w służbie ojczyzny jest godna pozazdroszczenia. Czy służba to tylko honor, odwaga i ordery, czy też osierocone dzieci, trauma, PTDS i żałoba. Tych, którzy po bohaterach zostali, pytają jak wygląda ich życie i jak to jest, gdy ideały zderzają się z bólem.



Czytaj także:
“Umrzeć z powodu ubogich jest przywilejem”. Śmierć 28-letniego zakonnika

 

Czas leczy rany?

Zdaniem niektórych – nie. Mamy w książce historię Andrzeja, żołnierza, który zginął w Afganistanie. Jego kolega mówi, że dopiero po długim czasie, jak pojechał do Bagram, dotarło do niego, że Andrzeja nie ma, że naprawdę zginął w tym wypadku. „Czas mija, ale nie zawsze leczy rany” – czytamy.

A jeśli nie leczy ran? Według dr. med. Jakuba Szumańskiego, psychiatry i psychoterapeuty, to znaczy, że nie przeżyło się żałoby, nie pozwoliło sobie na przeżycie emocji. „Może czuły (wdowy – przyp. red.), że nie mają prawa, bo przecież poświęcił się krajowi, oddał życie za ojczyznę, był na służbie, uratował jakąś rodzinę z płonącego domu (…). Te kobiety w głębi duszy czują, że mają gdzieś tę ojczyznę, służbę, te uratowane dzieci. Mają gdzieś, bo straciły kogoś najbliższego”.

Dlaczego płaczemy, jak jesteśmy smutni?„Jak mi coś wpadnie do oka, to wiem – łzy się pojawiają i oko jest wypłukane. Ale co się płucze w przypadku żalu, smutku, żałoby? Tego fizjologia nie wyjaśnia” – dodaje dr Szumański, a Piotr Siemion sugeruje: „Może dusza się płucze”.


Child and Mother Upset
Czytaj także:
Nagła śmierć kogoś bliskiego: jak wyjaśnić tę sytuację dzieciom

 

Policjant, żołnierz i zakonnica

Mamy też opowieść o policjancie, który wskoczył do morza za tonącym chłopcem. Dzieciaka uratował, sam utonął. „To wcale nie jest tak, że Marek wskoczył do wody, bo był policjantem. To samo by zrobił, gdyby był hydraulikiem” – napisali w książce „Policjanci” J. R. Pasztelańscy. W publikacji fundacji wspominają: „Odcinał wisielców, chodził po balkonach, podnosił staruszki z chodnika, a jak trzeba było – gotował kaszkę porzuconym dzieciom”.

Jest opowieść rodziny Rafała, który zginął w Afganistanie. Zostawił żonę, dwójkę dzieci – Michała, dziś 12-latka, który po śmierci taty zaczął łysieć (tak jego ciało zareagowało na stres pourazowy) i malutką Martusię, która ojca nie zdążyła poznać. Michał mocno wziął sobie do serca to, co ojciec powiedział mu przed wyjazdem – by zaopiekował się mamą, bo zostaje jedynym mężczyzną w domu, musi przejąć jego rolę. Emilia zapewnia, że chłopiec nadal czuje się odpowiedzialny za rodzinę.

Ale jest i historia s. Tadeuszy (dobrze znanej naszym czytelnikom), która w czasie pandemii zgłosiła się do opieki nad chorymi pensjonariuszami DPS Bochnia. Dla niej służba to „stan codzienny, rzeczywistość, w której się żyje”. Nie zastanawia się nad tym na co dzień, to jej życie. Na pytanie, czy coś by w nim zmieniła, z całą pewnością mówi, że nic, „absolutnie nic, ani trochę! Trudne chwile i problemy prowadziły mnie tu, gdzie jestem, a jestem przeszczęśliwa”.

 

„W okopach nie ma niewierzących”

Służba ojczyźnie w dobie pandemii nabrała szczególnego wymiaru. I publikacja, o której piszę, to uwzględnia. Mamy tu więc także wypowiedzi studentów medycyny, lekarzy czy ratowników medycznych, którzy w dobie koronawirusa narażają zdrowie, a niekiedy i życie, niosąc pomoc innym.

Jest tu i historia pracowniczki ośrodka pomocy społecznej, która zmarła za biurkiem. Bo gość, który wielokrotnie próbował wyłudzić świadczenia i pomoc (a nie kwalifikował się do niej), wtargnął do ośrodka, oblał pracownice benzyną i je podpalił.

Jest i rozmowa z kapelanem, który wprawdzie sam życia nie ryzykuje w takim wymiarze, jak żołnierze, ale służy im duchową pomocą. „Żołnierze potrzebują wsparcia duchowego. I to najbardziej widać na misji, poza domem, na wojnie. Mogę śmiało powiedzieć, że w okopach nie ma niewierzących” – zapewnia ks. Ireneusz Biruś, uczestnik misji w Afganistanie. I nie jest to zwykłe „jak trwoga, to do Boga” – jego zdaniem na misji widzi się świat z innej perspektywy, a z jego doświadczenia wynika, że wielu żołnierzy w Afganistanie odkrywało swoją drogę do Boga.


POPE PIUS X
Czytaj także:
Oto słowa 11 świętych wypowiedziane przed śmiercią

*Książka „Śmierć warta zachodu” (wyd. Bellona) powstała z okazji 10-lecia istnienia Fundacji Dorastaj z Nami, której podopiecznymi są dzieci osierocone przez rodziców, którzy zginęli służąc innym. Jeśli chcesz wspomóc jej działanie, kliknij TUTAJ

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!