separateurCreated with Sketch.

„Kto się zaleca w adwenta, będzie miał żonę na święta”. Dawne zwyczaje adwentowe

CANDLES
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 10.12.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ścisły post, codzienne chodzenie na roraty, generalne porządki w domu, ale też… swatanie małżeństw. Tak dawniej obchodzono w Polsce Adwent.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Ścisły post, codzienne chodzenie na roraty, generalne porządki w domu, ale też… swatanie małżeństw. Tak dawniej obchodzono w Polsce Adwent.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Adwent. Liganie na początek

Nadejście adwentu na Podlasiu, wschodnim Mazowszu i północnej Lubelszczyźnie obwieszczała gra na ligawach – bardzo długich drewnianych instrumentach w kształcie rogu. Dźwięk wydobywający się z takiej trąby zwano liganiem.

Liganie było sygnałem, że aż do Bożego Narodzenia mają zamilknąć wszystkie instrumenty muzyczne i należy zrezygnować z wesel i zabaw. Nastawał bowiem czas gorliwych praktyk religijnych, powagi i pobożnej zadumy.

Kto chciałby dzisiaj posłuchać niezwykłego, przejmującego dźwięku ligawki, może pojechać do Ciechanowca, gdzie co roku na początku grudnia organizowany jest Konkurs gry na instrumentach pasterskich, na który zjeżdżają się miłośnicy tych instrumentów z całej Polski i innych krajów.

 

Roraty bez wymówek…

Najważniejszy polski zwyczaj adwentowy, pochodzący aż z XIII wieku, przetrwał do dzisiaj – choć nie jest już teraz tak powszechnie praktykowany jak dawniej. Było to chodzenie na poranną mszę świętą, nazywaną roratami (od pierwszych słów łacińskiej pieśni „Rorate cæli desuper…” („Spuśćcie rosę, niebiosa…”). Duża odległość od kościoła nie była tutaj żadną wymówką. Na roraty chodziło się albo jeździło całymi rodzinami lub w grupach sąsiedzkich, z zapalonymi lampionami.

Zgodnie z dawnymi kościelnymi zasadami w Adwencie w środy, piątki i soboty obowiązywał post. Etnograf Oskar Kolberg pisał: „Adwent jest czasem świętym. Nie piją w czasie niego wódki, nie jedzą mięsa, słoniny, a w środy, piątki i soboty ani masła nie używają, ani mleka, które zastępuje olej”. Powszechnie uważano, że osoba, która nie zachowa tego umartwienia, w wigilijny wieczór nie zobaczy gwiazdki na niebie.

 

… a po roratach

Nie zawsze jednak było aż tak poważnie. W wielu rejonach Polski istniał zwyczaj, że po roratach panny wracające z kościoła zaczepiały napotkanych mężczyzn, okręcały ich swawolnie dookoła i wołały: „Roracie, roracie, jak na imię macie?”. Usłyszane imię miało wróżyć imię przyszłego małżonka.

Adwent był dawniej zwyczajowo czasem szukania męża lub żony (nazywano go nawet czasem swadziebnym). Stąd wzięły się przysłowia: „Kto się zaleca w adwenta, będzie miał żonę na święta” i „W adwencie same zięcie, w karnawale nie ma wcale” (tzn. w karnawale wszyscy dawni kawalerowie są już żonaci).

Długie zimowe wieczory były czasem spotkań sąsiadek, które wykonywały razem prace domowe, takie jak darcie pierza, przebieranie fasoli i przędzenie. Pracy towarzyszyły niesamowite historie o duchach, topielcach i czarach. Nierzadko pod okna izby, w której siedziały kobiety, podkradali się kawalerowie i straszyli je stukając w szyby i ściany, zawodząc i pokazując w oknach twarze czarne od sadzy, a potem z krzykiem wpadali do izby i płatali różne figle, np. rozsypywali pierze. Po spotkaniu kawalerowie mogli odprowadzić do domu dziewczęta. Oczywiście dlatego, że były one bardzo wystraszone…

 

Kto w Adwent ziemię pruje?

Dawniej wierzono, że ziemia wraz z nadejściem zimy zapada w sen, z którego budzi się dopiero w marcu. Nie wolno było jej przeszkadzać. Zakazane były nie tylko prace rolne, ale nawet wbijanie kołków, kopanie dołów, a nawet energiczne skakanie albo uderzanie w ziemię kijem. Za takie zniewagi ziemia karała chorobami, wojną i nieurodzajem. „Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje” – przestrzegano się nawzajem. Dawniej adwent rozpoczynał się nazajutrz po dniu świętego Marcina (11 listopada), więc do tego dnia należało bezwzględnie zakończyć wszelkie prace polowe.

Innym ważnym dniem było wspomnienie św. Łucji (13 grudnia). Dopiero wtedy można było zacząć przygotowania do Godów, czyli Bożego Narodzenia. Nieprzestrzeganie tego terminu mogłoby wywołać niezgodę w rodzinie. Wierzono, że od św. Łucji przestaje ubywać dnia, zatem ten dzień był związany z symboliką światła (zachowaną dzisiaj m.in. w Szwecji, gdzie stoi się panny w wieńce ze świeczkami).

Był też czasem granicznym, w którym mogą się ujawniać nieczyste moce. Dlatego okadzano tego dnia dom i obejście, a także urządzano wielkie porządki, które stanowiły jednocześnie przygotowanie do Bożego Narodzenia. Kolejne dni 13 do 24 grudnia miały zapowiadać pogodę na kolejne miesiące nadchodzącego roku – styczeń miał być taki jak 13 grudnia, luty jak 14 grudnia itd.

Na Pomorzu i Kaszubach już od trzeciej niedzieli Adwentu po wsiach zaczynali chodzić kolędnicy, zwani gwizduchami lub gwiazdkami. To był znak, że Boże Narodzenie tuż, tuż.


CZUŁY DOM
Czytaj także:
Adwent mam. „Czuły dom nie musi być perfekcyjnie posprzątany”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!