Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Największym z cudów było moje nawrócenie. Bóg uwolnił mnie od słabości i uzależnień. Ciągle mi czegoś brakowało. Później doświadczyliśmy z żoną uzdrowienia naszego synka – mówi Aletei Mateusz Ziółko.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W wieku 15 lat założył pierwszy zespół, potem był udział w kilku telewizyjnych talent show. Jego piosenki „W płomieniach”, „Planety” czy „Bezdroża” stały się hitami. Aletei Mateusz Ziółko opowiada o byciu ojcem, swoim nawróceniu i o tym, dlaczego tak ważna jest dla niego wiara.
Anna Gębalska-Berekets: W twojej rodzinie muzyka była obecna od zawsze?
Mateusz Ziółko: Tak, głównie za sprawą mamy. Jej zawdzięczam miłość do Queen. Odkąd pamiętam, była fanką tego zespołu. Potem pojawiła się fascynacja twórczością Czesława Niemena.
Mateusz Ziółko o ojcostwie
Twoi synowie też interesują się muzyką. Macie w planach wspólny występ?
Taki pomysł chodzi mi po głowie. Jaś jest w drugiej klasie szkoły muzycznej i kapitalnie gra na perkusji (nie mówię tego, bo jest moim synem). Ma wyczucie rytmu. Jak przychodzi ze szkoły, bierze pałki i wali na bębnach nawet dwie godziny. Kubuś chyba będzie wokalistą, pięknie śpiewa, czasami nawet wydziera się głośniej niż tata (śmiech). Starsi synowie też są muzycznie uzdolnieni. Maksa ciągnie do spraw technicznych, ale ostatnio oznajmił mi, że chciałby się uczyć gry na basie. Franek śpiewa, ale tak sobie myślę, że będzie artystą malarzem – ma ogromny talent.
Śpiewasz synom do snu?
Do snu nie, młodszym czytamy książki na dobranoc. Zdarza się, że śpiewamy razem. Siadam przy fortepianie i jak zacznę śpiewać, chłopaki się dołączają. Nieraz robią w moim studiu koncerty.
Czym jest dla ciebie ojcostwo?
Kocham dzieci ponad wszystko. Przedkładam ich potrzeby nad swoje. Czasami za bardzo i wtedy żona mnie hamuje. Kiedy sytuacja wymaga, bywam surowy. Dzieci wiedzą, że to dla ich dobra.
Twoje muzyczne autorytety z młodości to?
Interesowałem się muzyką klasyczną, potem przyszła fascynacja Queen, Niemenem. Dziękuję Bogu, że dał mi takie możliwości głosowe, że mogłem wykonywać ich piosenki. Miałem też etap muzyki organowej. Pierwszy zespół założyłem w wieku 15 lat. Uwielbiałem Aerosmith, Bon Jovi czy U2. Akustyczną wersję piosenki Eltona Johna „Candle in the wind” „rzeźbiłem” trzy miesiące. Eltonowi zawdzięczam koordynację śpiewania i grania.
Czytaj także:
Mateusz Ziółko złożył hołd Zbigniewowi Wodeckiemu. To wykonanie gwarantuje wzruszenie!
Mateusz Ziółko: Bóg jest miłością samą w sobie
Kiedyś powiedziałeś: „Kiedy mamy miłość, mamy wszystko, reszta zrobi się sama”. To twoja definicja miłości?
Podtrzymuję te słowa. Dla mnie Bóg jest miłością samą w sobie. Kiedy Jego miłość przyjmiemy, to mamy wszystko. Czego chcieć więcej?
Jakie wartości są dla ciebie ważne?
W moim domu rodzinnym powtarzano „Pamiętaj, abyś zawsze był człowiekiem”. Można zapytać, co to znaczy być człowiekiem. Dla mnie to dostrzegać innych. Mój dom rodzinny był otwarty. Rodzice pomagali ludziom, którzy potrzebowali pomocy. Jeśli spotkasz na swojej drodze potrzebującego, nie pytaj kim jest. Dostrzeż go takim, jakim jest. To najprostszy wyraz ludzkiej empatii. Na niej buduje się inne wartości.
Systematycznie wspierasz sądeckie hospicjum.
Chciałbym tu podziękować mojej teściowej. Ona mnie nakierowała na tą placówkę. Dzięki hospicjum poznałem wielu wspaniałych ludzi. Obecność tam dała mi realne spojrzenie na to, że świat jest różny, jest cierpienie. Nabrałem odwagi do ludzi, by wyciągnąć do nich pomocną dłoń. Oni potrzebują czuć, że ktoś jest z nimi.
„Największym cudem było moje nawrócenie”
Czym jest wiara w twoim życiu?
Jest dla mnie fundamentem wszystkiego. Bóg daje zupełnie inne spojrzenie na siebie, problemy, które napotykam na drodze. Trudności nie znikają, ale jest inna świadomość, ufność i nadzieja.
Doświadczyłeś cudu?
Ludzie myśląc o cudzie spodziewają się, że Jezus zstąpi z nieba, a to tak nie działa. Największym z cudów było moje nawrócenie. Bóg uwolnił mnie od słabości i uzależnień. Ciągle mi czegoś brakowało. Później doświadczyliśmy z żoną uzdrowienia naszego synka. Przyjaciółka teściowej została uzdrowiona z ciężkiej choroby. Modliliśmy się za nią. To wszystko działo się na moich oczach. Znajdą się tacy, którzy będą się starać podważyć to, co mówię, ale ja wiem co się wydarzyło. Bóg działa przez ludzi.
Jest coś, czego żałujesz?
Nie. Wiem, brzmi źle, ale nie rozmyślam nad przeszłością. Wszystkie błędy, które popełniłem, doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem. Nie ukrywam tego. Skrzywdziłem wielu ludzi, wiem. Spotkałem jednak Boga i zerwałem z tym, co było. Ten kto żyje w przeszłości, nie jest obecny dzisiaj. Ten kto za bardzo żyje marzeniami, nie zastanawia się co się dzieje tu i teraz. Ważny jest ten konkretny moment.
Czytaj także:
Jacek Borusiński o Bogu, który trzyma w kupie i najsmutniejszej istocie świata – szatanie
Mateusz Ziółko: Jest czas na post i na świętowanie
Jak radzisz sobie z zachowniem równowagi między pracą a życiem rodzinnym?
Jest czas na post i na świętowanie. Tak jak w życiu. Jeśli jesteś z rodziną, bądź z nią na 100 procent. Jeśli jesteś z dziećmi – poświęć im czas. Kiedy wyjeżdżasz na wakacje, to odpoczywaj. Ważne jest jasne ustawienie priorytetów.
Co ci pomaga w walce z tremą?
Trema wzbudza w człowieku poczucie empatii. Myśl o tym, że źle wypadniesz przed ludźmi powoduje, że budzą się we mnie dobre emocje i poświęcam się temu co robię w 100 procentach. Zawsze zanim wyjdę na scenę, rozmawiam z Bogiem. Proszę Go, by był ze mną, a to co robię – by pochodziło od Niego.
Co cenisz w żonie?
Kocham ją za to, jaka jest. Każdy dzień z nią spędzony to droga ku byciu lepszym człowiekiem.
Masz przepis na udane małżeństwo?
Kochać się. W miłości jest wszystko. Jeśli szczerze kochamy, potrafimy wybaczyć i zobaczyć swoje błędy. To działa w dwie strony.
Pamiętasz doświadczenia lub rozmowy, które zmieniły ciebie jako człowieka?
To trudne pytanie. Zwrotnym momentem w moim życiu było doświadczenie Boga, zaufanie Jemu. To wywróciło moje życie do góry nogami. A rozmowy? Było ich sporo, ale szczególnie pamiętam jedną. Miałem 18 lat. Dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Mój przyjaciel (niestety zmarł na raka), bardzo pomógł mi w życiu, uwierzył w moją muzyczną pasję. Traktowałem go jak drugiego ojca. Miał na imię Józek. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem: „Panie Józku, będę tatą. Boję się, jak sobie poradzę, co ja dam temu dziecku?”. Nie miałem wtedy nic, ani pracy, ani pieniędzy. On odpowiedział: „Mateusz, zapamiętaj raz na całe życie. Nie mów swojemu dziecku jak ma żyć, tylko mu pokaż. Ono nie będzie cię słuchało, ale patrzyło na to jak żyjesz”.
Czego można ci życzyć?
Wytrwałości i wiary.
Czytaj także:
Wielkie przemiany na ekranie. Filmy o nawróceniach [zdjęcia]