separateurCreated with Sketch.

Pomaganie jak nałóg? Historia Tadeusza i jego wolontariatu w hospicjum

STARSZY MĘŻCZYZNA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 06.04.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tadeusz doświadczył hospicjum na kilku płaszczyznach. Ponad 5 lat temu, tuż przed Wielkanocą pożegnał tu ukochaną żonę, Krystynę. Dziś jest wolontariuszem w Fundacji Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pan Tadeusz inicjuje też wiele aktywności na rzecz podopiecznych Fundacji Hospicjum Onkologicznego. Z hospicjum łączy go więź emocjonalna, ale także obietnica, którą złożył żonie właśnie w tym miejscu.

Pan Tadzio wiarę w Boga i potrzebę pomagania zawsze nosił głęboko w sercu. Teraz, w czasie pandemii, gdy wolontariat w hospicjum nie jest możliwy, nieustannie pomaga w swojej parafii. Za życia żony Tadeusz wspomagał hospicjum darami rzeczowymi. Obserwował, przyglądał się pracy pielęgniarek, podpatrywał, gdzie może się przydać. Kiedy musiał powierzyć FHO opiekę i troskę nad żoną, ta w jednej z rozmów poprosiła go: Kiedy stąd wyjdę, będziemy pomagać hospicjum. Tak trzeba. Trzeba pomagać. Jeśli jednak stąd nie wyjdę, to przyrzeknij mi, że Ty będziesz pomagał. Tak też uczynił. Ideę pomagania zaszczepili także swoim w synu, który w trudnym okresie żałoby po zmarłej mamie wyruszył pieszo przez Polskę, aby zbierać środki na potrzeby pacjentów hospicjum.

Wolontariat w Fundacji Hospicjum Onkologicznego

Już chwilę po śmierci ukochanej żony pan Tadeusz dopytywał, czy jego pomoc wolontariacka przyda się w hospicjum. Otrzymał od zespołu medycznego informację, że na to jest jeszcze dla niego za wcześnie. Po śmierci Krystyny na chwilę ograniczył swoją pomoc. Obawiał się jednak, że jeśli nie zaangażuje się „tu i teraz”, to nie udźwignie tego trudu i nie powróci już do FHO. Doświadczenie śmierci żony było zbyt dotkliwe, a hospicjum budziło zbyt wiele skrajnych emocji. Zrozumiał wtedy, że sam potrzebował wsparcia i uzyskał je od zespołu psychologów.

Porażony prądem

Kilka lat wcześniej, jeszcze przed śmiercią żony doświadczył niewyobrażalnego. Gdy był sam w swojej piwnicy, poraził go prąd. Przed długi czas leżał nieprzytomny, a jego serce na chwilę zgubiło rytm. Tadeusz mówi, że doświadczył wtedy cudu: Widziałem się z Jezusem, który powiedział do mnie: „Masz kochającą żonę, syna – masz dla kogo żyć!”, i się ocknąłem. Do dziś zastanawia się, dlaczego Bóg uratował jego, a zabrał żonę. Długo nie mógł się z tym pogodzić. Dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że tak widocznie musiało być. Bóg potrzebował jego Krysi, a Tadzio miał pomagać tu na ziemi.

Hospicjum – radosny sposób na wyciszenie

Oprócz więzi emocjonalnej i złożonej ukochanej żonie obietnicy, Tadeusza przy hospicjum trzyma zespół FHO.

W hospicjum są wspaniali ludzie, którzy dają mnóstwo energii. Wszyscy mają w sobie tyle empatii i chęci do pomocy, więc jak tu nie być z wami. To jest piękne! – mówi.

Choć kłóci się to ze stereotypowym postrzeganiem hospicjum, można tu znaleźć radosny sposób na wyciszenie w ostatnich chwilach życia. O ile pacjent wyraża taką gotowość, trzeba zarażać tym, co dobre, i czynić dzień znośniejszym i lepszym. 

Zobaczyć drugiego człowieka

Jakiś czas temu Tadeusz spotkał człowieka leżącego na ulicy, którego wszyscy omijali, prawdopodobnie zakładając, że jest pijany. Gdy podszedł bliżej, okazało się, że mężczyzna miał zawał. Akurat przejeżdżał patrol policji, Tadeusz poprosił go o wezwanie karetki. Mężczyznę uratowano.

Miałem kilka trudnych doświadczeń. Kiedyś siedziałem na peronie na ławce, czekałem na pociąg, nagle zaczęło się dziać ze mną coś dziwnego. Poczułem, że to zawał. Osunąłem się na ławce, ludzie patrzyli, ale nikt nie zareagował. Jak ten stan minął i trochę mi się poprawiało, zwlokłem się z tej ławki i wsiadłem do pociągu. Dopiero w pociągu otrzymałem pomoc.

Tadek stara się pomagać również tym, których inni spisali na straty ze względu na ich nałogi. Oni sami kiedyś doświadczyli trudu życia, znaleźli się na krawędzi.

Może ludzie obawiają się oceny, jak inni będą wtedy na nich patrzeć, oceniać i mówić: ten to pomaga pijakom.

Nie widzi się człowieka w problemie, ale problem w człowieku, a przecież nasze życie kształtują okoliczności, w jakich przyszło nam funkcjonować. Nałóg to sygnał nawoływania o pomoc, na który człowiek powinien reagować.

Jak angażować innych do pomocy?

Tadzio żyje w gronie ludzi otwartych na potrzeby bliźniego, którzy włączają się do pomocy w różnych obszarach. Tworzą swoją małą bohaterską społeczność. Na hasło proboszcza cała drużyna rusza i działa. Tego wsparcia Tadzio udziela od momentu budowy kościoła. Pomagał wolontariacko, np. w rozładowywaniu materiałów budowlanych i drobnych naprawach, pomaga do dziś, również w dobie pandemii. Organizuje także wydarzenia, np. tzw. Michałki czy pikniki dla parafian.

Czy okres Wielkiej Nocy jest dobry na przewartościowanie swojego życia?

Każdy czas jest dobry. Teraz przy okazji świąt wielkanocnych zbieraliśmy produkty na paczki dla biednych rodzin. Zdarza się, że nie zawsze taki dar budzi dobre emocje. Czasem ludzie reagują nieprzyjemnie. Nie oczekujemy wdzięczności, reagujemy tam, gdzie należy pomóc. Pomagam, bo każdy może się znaleźć w trudnej sytuacji. Moja emerytura nie jest wysoka, ale dla mnie wystarczająca, bo czuje się bezpiecznie. Dlatego pomagam, bo inni mają mniej. Mi więcej nie potrzeba – wyjaśnia.

Tadeusz jest także wolontariuszem w Towarzystwie Opieki nad Oświęcimiem (TONO). W Auschwitz stracił wielu członków rodziny. Prawie 3 lata przebywała tam jego mama. Tadeusz raz w roku jeździ na około 10 dni do Oświęcimia i pomaga np. w archiwum dokumentów, w pracach konserwacyjnych czy sprzątaniu terenu.

Czy pomaganie innym może być nałogiem?

Czasem Tadek upomina sam siebie: „W domu nie posprzątałeś. Pora wracać”. Zawsze był pracoholikiem, człowiekiem sumiennym i skupionym na celu.

Wypracowany warsztat to chleb – tego byłem nauczony. To co wypracuje – musi być trwałe, nie jednorazowe, na chwilę.

Aby odreagować, zrobić coś dla siebie maluje, pisze wiersze. Życie wewnętrzne wyraża poprzez sztukę.

Pomaganie nie tylko od święta

W tych trudnych czasach szczególnie warto inicjować dialog z najbliższymi o dzieleniu się z sobą z potrzebującymi. Przekazywać wzorce postaw. Nawet subtelne, zdaje się – nic nieznaczące aktywności potrafią dać wiele satysfakcji. Warto patrzeć uważnie, wsłuchiwać się w świat i ludzi. To istotne szczególnie teraz, kiedy tak bardzo potrzebujemy siebie jako społeczność. Zadbajmy o to, aby nasz dom był pełen dobra, życzliwości i szczerego dialogu. Rozmawiajmy, bądźmy uważni i otwarci. To zaprocentuje, a cały świat zyska.

Fundacja Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa od 1990 r. niesie bezpłatną pomoc ludziom, którzy u kresu choroby onkologicznej potrzebują troski i poczucia bezpieczeństwa. To miejsce ostatniego pożegnania, gdzie każdy gest wykonywany jest z najwyższą czułością i poszanowaniem godności człowieka. W skali roku lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeutki, psychologowie oraz ksiądz kapelan otaczają bezpłatną opieką ponad 3 000 pacjentów. Fundacja wspiera także rodziny chorych. To wszystko jest to możliwe dzięki zaangażowaniu i wielkiemu sercu darczyńców i wolontariuszy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.