Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„W pierwszej klasie szkoły średniej zacząłem palić marihuanę. W drugiej klasie już byłem plantatorem marihuany. Stałem się człowiekiem cenionym w środowisku. Mieliśmy swój punk rock, swoje no future, swoje jaranko, panieneczki, koncerty. Kiedy miałem 18 lat, ojciec wyrzucił mnie z domu” – tak swoją filmową opowieść rozpoczyna Andrzej „Kogut” Sowa.
Jak potoczyła się ta historia?
„Efekt końcowy jest taki, że ląduję – po 8 miesiącach bezdomności – w piwnicy. Ważę 49 kilo w opakowaniu, mam problemy z podawaniem, bo nie mam żył; ropawice, które się wdały, bo organizm był już tak słaby, że sobie nie radził z infekcjami, gnijące kończyny, wszawica, smród. Przeżyłem 9 zapaści ponarkotycznych”.
I właśnie w taką rzeczywistość – piekła na ziemi – wkroczył Jezus.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Andrzeja Sowy, gdyby w sytuacji największej beznadziei nie spotkał Marzeny. „Dobrym Łotrom” udało się do niej dotrzeć i posłuchać tej historii z jej perspektywy.
Dobre Łotry to inicjatywa, która tworzy materiały filmowe wysokiej jakości i dobrej treści.
„Pragniemy przełamywać narosłe wokół twórczości chrześcijańskiej stereotypy, tworzyć materiały filmowe najwyższej jakości i dobrej treści. Pragniemy dawać dobry pokarm duchowy, a przez to budować człowieka” – piszą o sobie.
„Nazwa projektu nawiązuje do sceny ukrzyżowania Chrystusa i nieprawdopodobnej obietnicy, którą otrzymał wiszący obok Niego na krzyżu złoczyńca. Dostaje on szanse na zbawienie w ostatnim możliwym momencie. To jest coś, co nas pociąga, co daje wielką wiarę w to, że nigdy nie jest za późno na przemianę. Historię takich osób chcemy pokazywać, by nieść nadzieję wszystkim. Czujemy się członkami Kościoła katolickiego odnajdując w nim Kościół Piotrowy, dlatego rozwój duchowy budujemy na tym, co w nim znajdujemy. Chcemy w świecie nieprawdopodobnego chaosu duchowego i pogubienia mówić bardzo prosto: Dobro jest dobre, a zło jest złe”.