separateurCreated with Sketch.

Anna Powierza: Dzięki mamie ciemne strony życia były łatwiejsze do zniesienia [wywiad]

ANNA POWIERZA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Powierza to aktorka znana m.in. z serialu telewizyjnego „Klan”. Wciela się tam w rolę Czesi Kurzawskiej. Nam opowiada o domu rodzinnym, trudach samotnego macierzyństwa, śmierci ukochanej mamy oraz pasji do książek i logopedii.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Anna Gębalska-Berekets: Jest pani osobą aktywną zawodowo, pisze książki, prowadzi warsztaty, gra w serialu. Jest też pani mamą 7-letniej Helenki. Takie role wymagają świetnej organizacji!

Anna Powierza: Czasem moje życie to jazda bez trzymanki, a plan dnia nie ma szans na powodzenie. A jednak, jakimś cudem, udaje się. Zwykle dzięki dobrym ludziom.

Samotne macierzyństwo jest trudne?

Nie wiem, jak wygląda inne. Jest wymagające, głównie jeśli chodzi o organizację. Nie mogę liczyć na wsparcie żadnej babci oraz cioci. Jesteśmy same we dwie z Helenką, więc na przykład nikt poza mną nie odbierze jej z przedszkola, nie zostanie w domu, gdy zachoruje i nie przeczyta bajki na dobranoc. Czasem to kłopot, zwłaszcza gdy gram w teatrze do godziny 23.00 albo gdy przeciągnie się praca na planie do 12 godzin. Na całe szczęście mam tak dobre, tak pogodne i tak wdzięczne dziecko, że nie przeszkadza jej to, że czasem do późna czeka na mnie w garderobie. Tylko ja mam wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie zapewnić jej bardziej beztroskiego dzieciństwa, mniej obciążonego moją pracą.

Wiele razy mówiła pani, że bardzo dużo zawdzięcza swojej mamie. Byłyście ze sobą zżyte?

Bardzo mnie we wszystkim wspierała. Pocieszała. Pomagała. Była. Dzwoniłyśmy do siebie bardzo często, czasem nawet i kilka razy dziennie. Dzieliłam się z mamą wszystkim, co ważne i co nieważne, uwielbiałam z nią się śmiać nawet z najtrudniejszych spraw – dzięki temu nawet te ciemne strony życia były łatwiejsze do zniesienia. Umarła ponad dwa lata temu, a ja do tej pory łapię się na tym, że sięgam po telefon, by do niej zadzwonić. Bardzo za nią tęsknię.

Ujął mnie pani wpis po śmierci mamy: „Nikt nie pogłaszcze, gdy świat jest zły i nie będzie przekonany, że i tak jestem najpiękniejsza i najmądrzejsza”. Jak radziła sobie pani z chorobą mamy i jej odejściem?

Wszystko było trudne, i ciągle jeszcze jest. Ten brak pewności, co będzie. Czekanie. Pogodzenie się z tym, że być może nie będzie już lepiej. Codzienne małe pożegnania, to odchodzenie kawałek po kawałku. Utrata sił. Codziennie krótsze, cichsze rozmowy. Dzień, kiedy mama nie była w stanie sama już wstać z łóżka. Usiąść. Jej ból. Bycie obok, a jednocześnie niebycie. Te chwile, ułamki zdarzeń, wracają do mnie cały czas.

O czym pani wtedy myśli?

Zastanawiam się, czy mogłam coś inaczej zrobić, coś powiedzieć, poprawić jej poduszkę. Tęsknię za zwyczajnymi sytuacjami, spacerem, rozmową o niedawno przeczytanej książce. Odejście ukochanej osoby pozostawia pustkę, a ja ciągle się zastanawiam, czym ją wypełnić.

Czuje pani jej obecność?

Owszem! Jest w drobiazgach, które po niej zostały. W przewrotnych chichotach losu, z których nie jestem do końca zadowolona, ale wiem, że idealnie odpowiadają jej poczuciu humoru i co do których jestem przekonana, że są jej sprawką. I jest w snach. Okrutnie realnych, po których budzę się w pomieszaniu, bo nie wiem, czy były realnością, czy snem.

Helenka ma 7 lat. Macie swoje sposoby i miejsca na spędzanie wolnego czasu?

Jeśli nie jesteśmy w ruchu, to czytamy książki. To znaczy, ja czytam. Dorosłe po cichu, a dziecięce na głos.

Co ważnego chciałaby pani jej przekazać?

Chciałabym, żeby te dwie rzeczy weszły jej w nawyk, to znaczy uprawianie sportu i czytanie. Aktywność fizyczna jest bardzo ważna dla zdrowia. Książki pobudzają wyobraźnię, dają pełnię możliwości, opowiadają różne historie.

Córka pyta o babcię?

Czasem o niej mówi. Mówi to, co pamięta i prosi, abym opowiedziała jej to, czego zapamiętać nie była w stanie. Opowiadam jej więc różne historie o babci, mówię, w czym najbardziej jest do niej podobna. To ją uspokaja, bo wciąż za babcią bardzo tęskni. 

Świadoma swojej wartości kobieta pomaga innym. Pani prowadzi warsztaty, pisze książki o zdrowiu. Czuje pani, że ma wpływ na innych ludzi?

Kiedyś, podczas bezsennych nocy, czytałam książki o przyczynach i powodach otyłości, o insulinooporności i o tym, jak z nią normalnie żyć. Pomyślałam, że byłabym szczęśliwa, gdyby wiedza przeze mnie zdobyta pomogła chociaż jednej osobie. To był powód, dla którego wydałam pierwszą książkę – Jak schudnąć, gdy dieta nie działa. Okazała się prawdziwym bestsellerem. Tysiące kobiet napisało do mnie, dziękowały za publikację. Część z nich pisała z konkretnymi pytaniami na temat insulinooporności. To sprawiło, że zdecydowałam się wydać drugą książkę –Insulinooporność i co dalej, która otrzymała rekomendację od Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, Lekarzy i Profesorów.

Na tym pani nie poprzestała!

Napisałam też trzecią książkę, będącą pewną kontynuacją  – Jak jeść, by nie tyć i nie chorować. Piszę tam o wpływie jedzenia na występowanie chorób cywilizacyjnych. Udało mi się namówić jednego z najlepszych szefów kuchni w Polsce do współpracy. Myślę, że to, co zaprezentował w tej książce, zachwyci nawet największych sceptyków zdrowego żywienia.

Jak więc najlepiej dbać o swoje zdrowie w czasie pandemii?

Ważna jest odporność. Dzięki niej szybko i skutecznie można zwalczyć wirusy czy zarazki. Dbanie o witalność jest proste: spokojny, regularny sen, odpowiednie odżywianie i ruch na świeżym powietrzu.

A jak to się stało, że skończyła pani logopedię?

Logopedią zainteresowałam się dzięki warsztatom teatralnym, które prowadziłam dla dzieci. Podczas pracy z naprawdę zdolnymi, fantastycznymi dzieciakami okazało się, że są świetne, ale nie można zrozumieć, co mówią! Zamiast pracować nad przedstawieniem, myślałam bardziej o tym, co z tym zrobić. Dlatego poszłam na studia, a w konsekwencji okazało się, że jest to dużo bardziej ciekawa i satysfakcjonująca praca niż warsztaty. I przy logopedii pozostałam.

W czym przydaje się ta wiedza?

Coraz więcej dzieci ma problemy z poprawną, zrozumiałą mową. Aparat mowy to ogromny zespół mięśni i żeby działał szybko oraz sprawnie, trzeba go ćwiczyć. Zupełnie tak samo, jak inne mięśnie, które są potrzebne akrobacie do zrobienia fiflaka, a zaraz potem szpagatu. Nieprzypadkowo użyłam tego porównania, bo mniej więcej takie wymagania stawiamy naszemu językowi. Niestety, coraz więcej dzieci nie jest w stanie powiedzieć „szczaw”, „środa”, już nie mówiąc o wyrazie „dżdżownica”. W domach coraz mniej ze sobą rozmawiamy, a współczesne zabawki, czyli telewizory, tablety, smartfony, nie wymagają komunikacji. Mówienie jest umiejętnością, która jest ważna w każdym zawodzie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!