separateurCreated with Sketch.

Ks. Emil Kapaun: święty kapelan w wojennych okopach

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Larry Peterson - 24.06.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Biegał pomiędzy okopami, wyciągając rannych i udzielając konającym sakramentu namaszczenia. Spowiadał wśród huku wystrzałów i eksplozji. Powstrzymał egzekucję rannych żołnierzy i wynegocjował z wrogiem ich ocalenie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Emil Kapaun: ksiądz i kapelan

Emil Joseph Kapaun urodził się w 1916 r. na farmie w pobliżu Pilsen, w stanie Kansas (USA). Pilsen, niewielka miejscowość zamieszkana przez niecałą setkę ludzi, swoją nazwę zawdzięczała czeskiemu miastu o tej samej nazwie.

Rodzicami Emila byli czescy imigranci, katolicy o silnej wierze. Sam Emil bardzo dobrze się uczył, a ponadto miał wyjątkową smykałkę do naprawiania sprzętu używanego w gospodarstwie. Te umiejętności przydały mu się na późniejszym etapie życia, kiedy został jeńcem wojennym.

Emil Kapaun przyjął sakrament święceń 9 czerwca 1940 r. Cztery lata później dołączył do korpusu kapelanów armii USA i otrzymał skierowanie do Birmy. W 1946 r. przerwał służbę wojskową i zaczął studia drugiego stopnia.

Jednak po obronie dyplomu w 1948 r., czując w głębi serca, że posługa kapelana wojskowego jest jego prawdziwym powołaniem, podjął na nowo pracę duszpasterską w armii amerykańskiej.

Wojna koreańska

W trakcie wojny koreańskiej kpt. Emil Kapaun był kapelanem katolickim przydzielonym do 3. batalionu 8. dywizji. 1 listopada 1950 r., w uroczystość Wszystkich Świętych, ks. Kapaun odprawił mszę świętą dla żołnierzy swojego batalionu. Wszyscy wówczas wierzyli, że wojna miała się ku końcowi.

Armia północnokoreańska została pokonana przez siły amerykańskie, których żołnierze zaczęli już myśleć o powrocie do domu na Święto Dziękczynienia i Boże Narodzenie. Jak się jednak wkrótce okazało, myśli te były daleko przedwczesne.

Tuż po północy 2 listopada, we wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, świat wokół nich eksplodował. Obszar zajęty przez 3 tysiące amerykańskich żołnierzy został niespodziewanie zaatakowany przez ponad 20 tysięcy żołnierzy chińskich. Całkowicie zaskoczeni Amerykanie, mimo stawienia zawziętego oporu przeciwnikowi, nie mieli żadnych szans.

BOHATEROWIE W SUTANNACH

Wojna i niewola

Ks. Kapaun biegał pomiędzy okopami, wyciągając rannych i udzielając konającym sakramentu namaszczenia. Spowiadał wśród huku wystrzałów i eksplozji.

Działając z wielkim zapałem poza amerykańskimi liniami, na „ziemi niczyjej”, powstrzymał egzekucję rannych Amerykanów i wynegocjował z wrogiem ich ocalenie. Nikt nie wie, ilu młodych żołnierzy zaniósł na własnych barkach w bezpieczne miejsce.

I właśnie podczas próby ratowania rannego żołnierza został wzięty do niewoli. Nie był bynajmniej jedynym amerykańskim żołnierzem pojmanym tej nocy.

O świcie bitwa dobiegła końca i setki nowo pojmanych amerykańskich jeńców wojennych, w tym ks. Emil, rozpoczęło przymusowy ponadstukilometrowy „marsz śmierci” do obozu jenieckiego.

Wcześniejsze myśli o Bożym Narodzeniu w Ameryce i indyku na Święto Dziękczynienia szybko wyparowały. Teraz umysły młodych żołnierzy, którzy nagle stali się jeńcami wojennymi, zaprzątało postawienie kolejnego kroku w błocie, śniegu i mrozie.

Służba i cierpienie

W trakcie „marszu” jeńców traktowano bardzo brutalnie. Rannych, którzy nie byli w stanie iść dalej, rozstrzeliwano. Ks. Emil Kapaun podniósł z ziemi rannego jeńca i niósł go na barkach. Namawiał innych, którzy byli jeszcze w niezłej kondycji, aby zrobili to samo. Niektórzy poszli za jego przykładem i w ten sposób, jakimś cudem, wielu udało się dotrzeć żywymi do obozu jenieckiego.

Ks. Emil Kapaun nie dbał ani trochę o siebie. Wbrew rozkazom chińskich strażników opiekował się chorymi i rannymi, rozpalał ogniska, szukał resztek jedzenia, a nawet stworzył prowizoryczną instalację do uzdatniania wody pitnej.

Tym, co rozwścieczyło strażników było to, jak ks. Emil zdołał zebrać na wspólnej modlitwie różańcowej oficerów zawodowych i żołnierzy poborowych, osoby o różnym kolorze skóry, a nawet ateistów czy agnostyków.

Bohaterski kapelan stał się inspiracją dla innych jeńców wojennych. Ksiądz Emil otwarcie wygłaszał kazania do jeńców, mimo że pilnujący ich Chińscy żołnierze zabronili mu tego. Modlił się w pojedynkę z jeńcami. Niektórzy z nich nawet przyjmowali wiarę i ochrzcili się.

Kiedy ks. Emil zignorował bezwzględny zakaz modlitwy i nadal spotykał się ze swoimi żołnierzami, jego oprawcy rozbierali go do naga i zmuszali do stania przez wiele godzin na bryle lodu. Trudno sobie wyobrazić ogrom cierpienia z powodu takiego okrucieństwa.

Ofiara życia

W Niedzielę Wielkanocną 1951 r. wycieńczeni, wygłodzeni więźniowie zobaczyli samotną sylwetkę oświetloną porannym słońcem. Gdy jeńcy podeszli bliżej, zorientowali się, że to ks. Emil. Miał na sobie purpurową stułę i trzymał w ręku Mszał Rzymski. W jakiś sposób otrzymał pozwolenie na odprawienie nabożeństwa wielkanocnego.

Chociaż nie mógł odprawić mszy świętej, przeczytał kilka psalmów, a wszyscy głośno odmówili modlitwy z Wielkiego Piątku, a nawet odprawili drogę krzyżową. Ci, którzy przeżyli niewolę wspominają, że niektórzy z mężczyzn otwarcie płakali.

Ks. Kapaun, wycieńczony straszliwymi warunkami niewoli, cierpiąc z powodu odniesionych ran i złego traktowania, zmarł 23 maja 1951 r. Przypisuje mu się uratowanie setek istnień ludzkich, a wszystko to dzięki troskliwej opiece, empatii i wsparciu duchowemu, okazywanym wszystkim żołnierzom, do których został posłany jako kapelan.

Kongres USA przyznał pośmiertnie księdzu Emilowi najwyższe odznaczenie wojskowe, Medal Honoru.

W 1993 r. kpt. Emil Joseph Kapaun, kapelan wojskowy, został ogłoszony przez Jana Pawła II sługą Bożym. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny tego bezinteresownego kapłana. Między innymi badane są dwa cuda przypisywane jego wstawiennictwu. Ten prosty ksiądz z małej farmy w amerykańskim Kansas jest prawdziwą inspiracją dla nas wszystkich.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!