Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
A przecież pracujemy na ten chleb sami; nawet mówi nam apostoł, że to nasz obowiązek. Pamiętam taki dowcip rysunkowy: dwóch zakonników odwala śnieg sprzed bramy klasztoru, trzeci zaś wbił łopatę w zaspę, ukląkł i modli się. Tamci dwaj mówią jeden do drugiego: „Z punktu widzenia doktryny nie da się nic zarzucić jego metodzie”...
Otóż właśnie da się. Nigdzie w Piśmie Świętym nie jest napisane, że mamy wymagać wprost od Boga tego, co sami możemy zdobyć, byleśmy sobie tylko zadali trochę trudu. Tam dopiero, gdzie nasze siły zawodzą, gdzie wynik zależy częściowo przynajmniej od okoliczności, na które nie mamy wpływu, gdzie przy całej naszej trosce nie możemy ani jednej chwili dołożyć do swego życia, a chwila ta jest wyjątkowej wagi – tam niewątpliwie powiedziano nam: „proście”. Kiedy sami nic już nie możecie, proście Ojca waszego.
Ale czy tylko wtedy? Takie sytuacje nie zdarzają się przecież co dzień. O co więc prosimy, powtarzając „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”? Może lepiej: co stwierdzamy?
Stwierdzamy, że nawet to, co zdobywamy własną pracą, mamy od Boga. On daje nam do tej pracy siły, zdolności, warunki, motywację. Cokolwiek jest, jest Jego darem. Nie rozróżniamy więc w modlitwie, czy i ile w jakiś konkretny dar włożyliśmy własnego wysiłku, po prostu dlatego, że wiemy, iż on nie jest nasz własny. Jest także darem. To uznajemy i wyznajemy.
Jest to więc taka dziwna prośba, która nie przestając być prośbą, jest zarazem wyznaniem i modlitwą pochwalną.
Fragment książki siostry Małgorzaty Borkowskiej „Jednego potrzeba. Refleksje biblijne”, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów. Tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.