Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Acedia to rodzaj apatii, dziwny stan umysłu, w którym przeważa smutek i melancholia. Z problemem tym borykali się już pierwsi mnisi chrześcijańscy – ci, którzy zdecydowali się schronić na pustyni, aby w samotności lub w małych wspólnotach żyć intensywniej swoim ideałem duchowej doskonałości.
Czasami cierpieli z powodu zniechęcenia, które sprawiało, że byli niezadowoleni, smutni i zmęczeni. Są to uczucia, które z pewnością dobrze znamy. Niezależnie od tego, czy zdecydowaliśmy się poświęcić nasze życie Bogu w zakonie czy też nie.
"Demon" acedii
Dla mnichów zło mogło przybierać różne formy, takie jak irytacja na innych członków wspólnoty i na życie zakonne, brak koncentracji na lekturze i modlitwie, zmęczenie, nagły głód i senność albo silne pragnienie bycia gdzie indziej. Gdyby tylko słowo "wspólnota" zastąpić słowem "rodzina" – wszystko brzmiałoby aż nazbyt znajomo.
"Demon acedii, zwany też demonem południa, jest najbardziej uciążliwy ze wszystkich demonów" – ostrzegał Ewagriusz z Pontu, mnich z IV wieku, który żył na egipskiej pustyni.
Św. Antoni Wielki
Święty Antoni Wielki, jak wielu pustelników pierwszych wieków chrześcijaństwa, wycofał się z życia, aby w ciszy i samotności znaleźć idealne warunki do zjednoczenia z Bogiem. Podobnie jak w historii Chrystusa – na pustyni został wystawiony na próbę. Mimo poczucia psychicznego wyczerpania postanowił oprzeć się wizjom zsyłanym mu przez szatana: "Ujrzałem wszystkie sidła diabelskie zastawione na ziemi".
Diabeł próbował odwrócić jego uwagę od modlitwy, nakłaniając do wyrzeczenia się postu, do którego był zobowiązany. We śnie zaś zachęcał go do obżarstwa. Św. Antoni zrozumiał, że asceza nigdy nie powinna być traktowana jako cel sam w sobie. Zostawił więc tę cenną radę:
Ci z nas, którzy nie są mnichami, również muszą pamiętać, że zawsze musimy starać się akceptować ograniczenia, poświęcać się i wykonywać pracę w warunkach, które nie zawsze będą komfortowe. Jednak powód, dla którego to wszystko robimy, jest transcendentny: kochać i służyć Bogu pracując, aby utrzymać siebie i swoją rodzinę oraz robiąc wszystko, co w naszej mocy, aby dbać o dobro wszystkich, zwłaszcza tych najbardziej bezbronnych.
Nie możemy pozwolić, aby nuda i frustracja oddzieliły nas od tego, co musi być zrobione. Kiedy chcemy się poddać i robić to, co chcemy, nie zważając na nikogo i na nic innego, musimy spojrzeć na Boga i na Chrystusa na krzyżu.
Św. Piotr Damiani
Ten pustelnik od najmłodszych lat poświęcał się modlitwie, ascezie i studiowaniu Pisma Świętego, a także kontemplacji i kaznodziejstwu.
W swoich licznych dziełach, które uczyniły go doktorem Kościoła, koncentruje się on na pewnych przejawach zła. Kiedy podczas czytania dopada go senność, opisuje "nieuniknioną ociężałość powiek, której nie może się oprzeć nawet święty o wielkim temperamencie". Dla niego lekarstwo znajduje się w miłości, która prowadzi do prawdziwej radości:
I znowu, musimy pamiętać, dlaczego robimy to, co robimy, a miłosierdziem możemy napełnić wszystkie nasze działania, przynajmniej pośrednio – pracując, aby utrzymać siebie i tych, których kochamy, kształcąc się, aby być lepszymi ludźmi, a przez to kochać Boga i bliźniego, starając się żyć w cnocie i osiągnąć niebo… Łatwiej jest robić coś z radością, jeśli robimy to z nadzieją i w określonym celu. Jeśli to, co robimy, nie może być nawet w najmniejszym stopniu związane z miłością, być może powinniśmy przewartościować nasze wybory.
Św. Romuald
Święty Romuald z Rawenny przyznał się do cierpienia na acedię. Zło objawiało się u niego szczególnie podczas nauki psalmów. Wobec buntu ciała spowodowanego ograniczeniami życia monastycznego, któremu był poddany, podkreślał, że nie należy się poddawać, lecz przeciwnie – wzmagać czuwania, modlitwy i posty.
Romuald uważał, że pracujący mnich musi pamiętać, że nie ma innego odpoczynku niż odpoczynek wieczny. Ponieważ godziny poranne są czasem, w którym najczęściej pojawia się apatia, powinny być zajęte modlitwą.
Modlitwa z pewnością może być przydatna dla nas wszystkich, gdy czujemy się zmęczeni lub znudzeni i z trudem wykonujemy swoje obowiązki. Wstając lub klękając i odmawiając na przykład Ojcze nasz lub Zdrowaś, Maryjo, możemy wyrwać się z otępienia, w którym się znajdujemy, i na nowo ukierunkować nasze serca i umysły. Możemy modlić się, aby odnowić naszą motywację albo ofiarować nasze działanie.