separateurCreated with Sketch.

Karol de Foucauld pokazuje, jak możesz włączyć się w pracę Jezusa

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wydawnictwo M - 30.09.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Spędzał długie godziny w obecności Jezusa Eucharystycznego. W swej biednej lepiance przebywał ustawicznie z Jezusem, wciąż z Nim rozmawiał jak przyjaciel z przyjacielem. Rozmowa ta przeciągała się nieraz aż do świtu.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Żyj jak Jezus w Nazarecie

W całej jego prostocie i w całej jego rozciągłości... Nie przywiązuj się do stroju… ani nie uciekaj od miejsc zamieszkałych, lecz osiądź blisko ludzi – tak jak Jezus w Nazarecie; na pracę przeznacz przynajmniej osiem godzin dziennie (może to być praca jakakolwiek, najlepiej jednak, by była fizyczna) – tak jak to praktykował Jezus w Nazarecie; nie staraj się o liczne posiadłości ani o okazałe pomieszczenie, ani o wielkie zarobki, ani o małe darowizny, lecz żyj w całkowitym ubóstwie – tak jak żył Jezus w Nazarecie...

Módl się tak jak Jezus, znajdując zawsze na to wiele czasu... i tak jak On musisz umieć znaleźć dużo czasu na pracę fizyczną. Czasu tego nie uważaj bynajmniej za wydarty, lecz za ofiarowany modlitwie.

Miłuj Jezusa z całego serca, a każdego człowieka kochaj tak jak siebie samego z miłości dla Niego. Naśladować życie Jezusa w Nazarecie można wszędzie. Staraj się robić to szczególnie w tym miejscu, w którym Twój bliźni najbardziej tego potrzebuje.

Ukryty skarb wyrzeczeń

U samego korzenia Braterstw (Małych Braci) – jak gdyby dla wszczepienia po wszystkie czasy tego, co ma stanowić treść ich życia – leży ukryty skarb wyrzeczeń, milczącego zaparcia się siebie, całkowitego ogołocenia. Aby móc założyć swe dzieło, musiał ojciec de Foucauld zgodzić się na ostateczną, zdawałoby się, klęskę swych fundacji, wyrzec się wszelkiego widocznego powodzenia swych nawet najmniejszych zamierzeń…

Ziemski bilans jego apostolskich prac, wykazujący – przynajmniej w ludzkich oczach – całkowitą porażkę. Jeszcze dźwięczy mi w uszach ton zgorszenia i oburzenia, z jakim pewien dziennikarz, rozmawiając ze mną o losie pustelnika z Hoggaru, mówił: „Jakąż klęską było jego życie!... Tuaregowie nigdy go właściwie nie zrozumieli… Na cóż przydało się jego życie? Jakie ślady zostawił po sobie na pustyni? Ileż duchowych skarbów zmarnowało się tam bez najmniejszego pożytku!...”.

Tak istotnie wygląda prawda w oczach wszystkich, którzy owocność życia Ojca chcieliby mierzyć miarą doraźnej skuteczności. Bo cóż pozostało w kilka lat po jego śmierci z jego działalności na pustyni? Nic albo prawie nic.

Karol de Foucauld: Płomienny miłośnik Chrystusa

Żaden z uczniów ojca de Foucauld nie powinien nigdy zapomnieć tej surowej, twardej nauki wyrzeczenia się wszelkiego widocznego powodzenia, zgody na pozorną bezużyteczność życia, umiłowania porażki dla naśladowania naszego Zbawcy. Brat Karol – czy to w Hoggarze, czy w Béni-Abbès, czy też w Nazarecie – był zawsze i przede wszystkim płomiennym miłośnikiem Chrystusa.

Niepodobna go zrozumieć, jeśli się tego nie ma stale w pamięci. W dniu swego nawrócenia [de Foucauld] odkrył Osobę Jezusa i oddał Mu się bezpowrotnie. Przyjaźń z Bogiem, ze Słowem Wcielonym, tak bliskim, a równocześnie tak odległym, tak przystępnym w swym Człowieczeństwie, a tak transcendentnym w swym Bóstwie, nieprzerwana wspólnota życia i miłości z Tym, którego nazywa – łącząc bezgraniczne uwielbienie z prawdziwą czułością - swoim umiłowanym Bratem i Panem, Jezusem, oraz wyłączna przyjaźń - stanowią istotną i jedyną rację całego jego życia, rację, poza którą nie należy szukać jakichkolwiek innych.

Jego zewnętrzna działalność czy codzienny sposób postępowania sprowadzają się właściwie zawsze do miłosnego naśladowania Jezusa. Brat Karol jest jak gdyby całkowicie skupiony w sobie, w samotni swej miłości, którą wszędzie ze sobą nosi…

Włączenie się w pracę Jezusa

W Tamanrasset, podobnie jak w Béni-Abbès i w Nazarecie, Ojciec spędzał długie godziny w obecności Jezusa Eucharystycznego. W swej biednej lepiance przebywał ustawicznie z Jezusem, wciąż z Nim rozmawiał jak przyjaciel z przyjacielem. Rozmowa ta przeciągała się nieraz aż do świtu, a potem toczyła się dalej w czasie wędrówek przez pustynię. Przyjaźń Boża zakorzeniła się w jego duszy, stała się tak trwała i mocna…

Podobnie właściwym dziełem Brata Karola od Jezusa będzie współudział w tym trudzie, będzie – jak sam to nazywa – „włączenie się w pracę Jezusa”. Tej ścisłej współpracy oddaje się ojciec de Foucauld przez niekończące się błaganie, modlitwę o zbawienie wszystkich ludzi, a zwłaszcza przez ofiarę i współcierpienie.

To branie udziału całym swym życiem w dziele zbawienia pojmował Ojciec w sposób na wskroś realistyczny, toteż przybierze ono te same znamienne rysy, wybierze te same „gorszące” środki: niemoc, słabość, pozorną klęskę, upokorzenie…

Brat Karol chce naprawdę być dla Jezusa modlącego się i cierpiącego dobrym i wiernym towarzyszem pracy.

Karol de Foucauld: Przyjaciel Tuaregów i Boży człowiek

Brat Karol nie tylko nie unika okolicznych mieszkańców, lecz przeciwnie, sam idzie ku nim, stara się nawiązywać znajomości, odwiedza ich, planuje nawiązanie kontaktów z plemionami, z którymi się jeszcze nie zetknął. Jest zawsze gotów służyć swym sąsiadom lub gościom.

Jest przyjacielem, na którego można liczyć o każdej porze dnia i nocy. Kiedy jest u siebie, pracuje przy swym warsztacie albo modli się w kaplicy… Nie wystarcza mu okazywanie gościnności, oddawanie usług czy pielęgnowanie chorych, słowem – zewnętrzne, choć bardzo istotne wyrazy miłości.

Jego oddanie się Tuaregom sięga jeszcze dalej. Usiłuje przeniknąć tajniki ich mowy, poznać ich tradycje i zwyczaje, będące jakby odbiciem ich duszy. Większość czasu poświęca na układanie gramatyki i słownika narzecza tamaszeckiego, zbiera przysłowia i wiersze ludowe. Nie szczędzi na to ani czasu, ani odwiedzin.

Dziś jeszcze mieszkańcy Hoggaru pamiętają, że „marubut” (człowiek Boży) władał ich mową „lepiej niż oni sami”. Brat Karol czuł się nieraz przytłoczony pracą językoznawczą, trochę nawet utyskiwał z tego powodu, zwłaszcza dlatego, że przeszkadzała mu w oddawaniu się pracy ręcznej, którą uważał za właściwą formę życia w ubóstwie. Mimo to ani przez chwilę nie przestał uważać tych studiów za swój główny obowiązek… Chciał poznać swych „przyjaciół Tuaregów” – jak ich nazywał – gdyż ich kochał.

Jest to fragment książki René Voillaume, Echa Nazaretu. Duchowa biografia Karola de Foucauld, Wydawnictwo M 2021; tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.