separateurCreated with Sketch.

Fatima, rozmowy pastuszków z Maryją i jedno jej zdanie o czyśćcu, które zatrważa

FATIMA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Krążyła plotka, że 13 października 1917 r., w momencie ostatniego objawienia wybuchnie bomba i zabije wszystkich, którzy będą się tam znajdować. Rodzice Łucji bali się o córkę. – Skoro ma umrzeć, my też umrzemy razem z nią – powiedzieli. I poszli razem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Maryja, która od 13 maja do 13 października 1917 r. odwiedzała Fatimę, przekazała nam przesłanie, z którego treścią do dziś mierzy się Kościół. Ci, którzy zechcą je poznać, trafiają na rzeczowe, mocne słowa Matki – o grzechu, o konieczności nawrócenia i o czyśćcu.

– Hiacynta, a dlaczego idziesz w sam środek stada? – spytała Łucja.

– Po to, aby zrobić tak, jak Pan Jezus, który na tym obrazku, co mi dano, znajduje się też w środku pomiędzy wieloma owieczkami, a jedną trzyma na rękach – odpowiedziała dziewczynka.

Tak to się zaczęło – od wypasu owiec na polu rodziców Łucji w Cova da Iria. W maju 1917 r. było ciepło. S. Łucja zapisała, że tego dnia dzień był „piękny i pogodny”, dlatego wybrali się paść owce na odległe pole.

Musieli pokonać 2,5 km, przejść przez ugór – ale z jakiegoś powodu szli, i koło południa byli na miejscu. Owce zaczęły skubać trawę, a oni, w ramach zabawy, wznosili niewielki murek wokół zagajnika. I wtedy ją zobaczyli.

Łucja pisze, że nagle, mimo pięknej pogody, pojawiło się coś w rodzaju błyskawicy, dlatego ocenili, że zbliża się burza. Łucja, jako najstarsza, zdecydowała o powrocie do domu. Posłuszni kuzyni zaczęli schodzić z pagórka i pędzili owce w kierunku drogi.

Gdy byli w połowie zbocza i już mieli minąć rozłożysty, dąb zobaczyli kolejny błysk. Podeszli i nad jednym ze skalnych dębów – w Portugalii to drzewo wysokości 50-100 cm, ale ze względu na to, że jest niskie, jest nazywane krzewem – zobaczyli jakąś Panią. Była ubrana na biało, lśniła bardziej niż Słońce.

Dzieci uznały, że to zjawa. Najpierw nie mogły zrobić kroku, ale po chwili przybliżyły się tak bardzo, że znalazły się wewnątrz światła. I wtedy Maryja przemówiła. Nastąpił prosty, szczery dialog, który przeszedł już do historii.

Łucja, ośmielona jej anielską dobrocią, zadała kilka ważnych pytań. Po pierwsze, czy pójdą do nieba. Maryja odpowiedziała, że każde z nich pójdzie, ale Franciszek musi często odmawiać różaniec. Wtedy Łucja zapytała o dwie dziewczynki, które niedawno zmarły, a były jej przyjaciółkami.

– Czy Maria das Neves jest już w Niebie?

– Tak.

– A Amelia?

Będzie przebywać w czyśćcu do końca świata – odpowiedziała Maryja.

„Wydaje mi się, że Amelia miała jakieś osiemnaście, czy dwadzieścia lat” – zapisała Łucja w swym dzienniku.

Odpowiedź Maryi zatrważa – jak krystalicznej trzeba duszy, jak wielkiej wiary w miłosierdzie Boże, aby po osiemnastu latach życia nie groził nam czyściec aż do końca świata, czyli do paruzji?

Tak mówiła Maryja 59 lat wcześniej do Bernadety Soubirous w Lourdes i słowa te mogły by paść również wobec trójki pastuszków. W ciągu sześciu miesięcy, w których Maryja przychodziła na pole w Cova da Iria, w życiu Franciszka, Hicynty i Łucji zmieniło się niemal wszystko.

Jednak zmiana dotyczyła nie tylko widzących dzieci, ale też ich rodzin. Pole z dębem, które Matka Boża wybrała na spotkania, zostało stratowane przez ludzi, którzy coraz liczniej przybywali z całej Portugalii. Rodzice Łucji męczyli się we własnym domu, do którego drzwi wciąż pukali ludzie ciekawi, by zobaczyć widzącą.

Brak plonów z urodzajnego dotąd pola wymagał zmniejszenia stada owiec – nie było czym ich karmić. Mniejsze stado oznaczało mniejszą ilość wełny, jedzenia, w rezultacie coraz większe ubóstwo.

Krążyła plotka, że 13 października, w momencie ostatniego objawienia wybuchnie bomba i zabije wszystkich, którzy będą się tam znajdować. Rodzice Łucji, choć ostrożni w przyjmowaniu nowinek, byli już tak zmęczeni wielotygodniowym oblężeniem domu i pola, że nie byli pewni, co o tym myśleć.

Ale bali się o córkę. I choć nie rozumieli co się dzieje, uznali, że pójdą razem z nią. – Skoro ma umrzeć, my też umrzemy razem z nią – powiedzieli wieczorem, 12 października.

Z relacji obserwatorów i samej Łucji wiemy, że plotka była ludzkim wymysłem. Ale prawdą jest, że tego dnia tłum był tak wielki, że Łucja od razu została rozdzielona z mamą. Tato, który mocno trzymał ją za rękę, mężnie doprowadził dziewczynkę na miejsce objawień. Wieczorem, gdy zmęczona dotarła do domu, usłyszała jeszcze pytanie, które ktoś zadał Marii Rosie, jej mamie:

– I co, Mario Roso, czy teraz już wierzycie, że Matka Boża objawiła się w waszej Cova da Iria?

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziała. – Nie jesteśmy godni, żeby to była Matka Boża…

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.