separateurCreated with Sketch.

Różaniec na piątek: Golgota to nie jest mój ulubiony adres. Boję się i uciekam [czułe rozważania]

MĘSKI RÓŻANIEC
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 22.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jesteś blisko mnie – w moim braku poczucia bezpieczeństwa, które uczyniło mnie emocjonalnym kaleką. Moje razy na ciele dało się zauważyć w szatni przed WF-em. Byłeś w tym.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Tajemnice bolesne różańca świętego

Ta część różańca jest dla mnie najtrudniejsza. Chyba dlatego, że nie jest mi łatwo konfrontować się z rzeczywistością. Boję się prawdy o sobie. Wolę przyklepać to, co jest, upudrować, zakleić kwiecistą mową.

A tutaj nie ma kwiatów. Jest sąd, bicze, rany, ciernie, potworny i haniebny wtedy krzyż. Jest ból i śmierć w męczarniach. Ale wszystko to jest po coś. Mam tę prawdę przed oczami, kiedy odmawiam bolesną część różańca.

Jego odmawianie z tymi tajemnicami sprawia mi najmniej problemów, bo aż za dobrze wiem, jak odnieść poszczególne fakty z męki Jezusa do konkretnych momentów mojego życia. Trud miesza się więc z doświadczeniem bliskości Boga.

Potrzebuję przełamania wewnętrznych oporów, by kolejne Zdrowaś nie przelatywały bezwiednie przez palce, ale były okazją do przyjrzenia się cierpiącemu Jezusowi i moim słabościom, lekceważeniu żony, krzykowi na dzieci, marnowaniu czasu przed telewizorem, robieniu sobie krzywdy swoimi małymi codziennymi niewiernościami.

Te tajemnice to także nieraz okazja, by wrócić do dzieciństwa czy wczesnej młodości i zobaczyć na nowo, jakich traum doświadczyłem; by zaprosić do nich Boga i uczyć się od Niego przebaczenia. Dziś nadarza się właśnie taka okazja.

Tajemnica 1: Jezus skazany na śmierć

Lata 90. Na prowincji łzy bitych dzieci są poukrywane w przekonaniach, że tak wolno, a nawet trzeba. I w osamotnieniu tych chłopaków i dziewczyn – trochę z dala od miejskiego świata, w którym słychać krzyki po blokach i ktoś czasami zareaguje.

Jestem jednym z takich chłopaków, a Ty, Jezu, znasz ten dramat najlepiej i znasz bolączki, które się we mnie ciągną od tamtych doświadczeń.

Jesteś blisko mnie w moim skazaniu na śmierć – w moim braku poczucia bezpieczeństwa, które uczyniło mnie emocjonalnym kaleką. Jesteś w moim paraliżu przed spotkaniem z kimś, kto zadaje ból – czy to fizyczny czy psychiczny. Sam poczułeś swój paraliż w Ogrójcu.

Wiesz lepiej niż ja, dlaczego dzisiaj nie umiem czuwać. Zasypiam jak uczniowie, uciekam od modlitwy, tak jak oni uciekli od bliskości z Tobą, patrzyli na to wszystko tak bardzo po ziemsku. A ja? To samo.

Powielam schemat ucieczki w postaci siadania przed ekranem, tak jak siadało się na długie godziny w moim rodzinnym domu. Potrzebuję nagrody, ale nie chcę jej przyjąć od Ciebie, tylko sam ją sobie organizuję. Frustruję się, bo szukam swojej wartości nie tam, gdzie trzeba. Nieporadnie i po ludzku świętuję swoją paschę, zostając z niczym i z dala od Ciebie, który poszedłeś za mnie cierpieć.

Tajemnica 2: Biczowanie Pana Jezusa

Gibson pokazał to co najmniej wymownie. Miałem wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Tak samo myślałem w wieku 9-10 lat, gdy moje razy na ciele dało się zauważyć w szatni przed WF-em. Byłeś w tym. Doskonale wiedziałeś, jak to jest. A razy, które zostały gdzieś na moim sercu, przytulasz do swojego.

Chcesz, żebym Cię naśladował. Też tego chcę, ale tak łatwo skupiam się na swoich ranach, stawiając siebie w centrum. Nie Ciebie. Moja rozcięta, poszarpana miejscami skóra, jest ważniejsza. Ja w centrum, a Ty ciągle gdzieś daleko.

Mówią, że pokora to po prostu widzenie siebie w prawdzie. A ja tak łatwo popadam w skrajności, myśląc o sobie bardzo dobrze albo bardzo źle. Ani w jednym, ani w drugim stanie nie ma możliwości, bym zanurzył moje rany w Twoich, oddał je i nie pozwalał, by rozwalały mi relacje z żoną i dziećmi oraz by rozwalały relację z Tobą.

Jak uczniowie, jestem gdzieś z dala, bo nie chcę przyjmować wyzwania, boję się bólu, wcale Cię nie naśladuję. Ale Ty się nie gorszysz. Po prostu nadal cierpisz za mnie.

Tajemnica 3: Ukoronowanie cierniem

Nadal jesteś blisko mnie. Twoje skazanie na śmierć przynosi kolejne konsekwencje. Śmieją się z Ciebie. Śmieją się i zadają ból. Moje skazanie na śmierć też przyniosło konsekwencje. Lata 90. się kończą i wchodzimy w XXI wiek. Do dziś, gdy przejeżdżam obok mojego liceum, pojawiają się we mnie negatywne emocje i wspomnienia.

Nie mieli litości. Mój plecak uderzał z całej siły o parapet. Tak dla "fanu". Kiedy w końcu się rozerwał, porozwalały się książki i został po prostu rzucony na ziemię jak śmieć, miałem poczucie, że nic nie znaczę, że jestem ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego.

Kiedy źle odpowiedziałem na lekcji i podniósł się straszliwy rechot, a nauczycielka sama nie wiedziała jak zareagować, poczułem bezsilność – z całą wagą tego słowa. To tylko urywki. Rechotu było dużo. Regularnie dawano mi do zrozumienia, że moje miejsce w hierarchii to chłopiec do bicia. Mój obraz siebie przedstawiał ruinę.

Ty też po ludzku, z koroną cierniową na głowie, byłeś ruiną, ale znałeś kierunek. Wiedziałeś, po co to wszystko. Pokaż mi, po co ja stałem się dla siebie ruiną i po co dziś mnie odbudowujesz. Ty znasz kierunek i wiesz, jaka przede mną misja. Prowadź.

Tajemnica 4: Droga krzyżowa

A więc prowadzisz. Skoro znasz kierunek i cel, to idziesz. Wiesz, że Golgota to nie jest mój ulubiony adres, ale jesteś konsekwentny. Dziękuję Ci za to.

Ta tajemnica jest nabożeństwem. W ilu drogach krzyżowych uczestniczyłem? Nie policzę. Czy szedłem w nich za Tobą, czy raczej po prostu chciałem być w porządku i odhaczyć? Stanowczo częściej to drugie.

Ale mimo wszystko to był i jest jeden z objawów Twojej obecności w moich poranionych dniach. Czasami była to czysta tradycja (bo jak to tak nie pójść w Wielkim Poście?). Ale kiedy przeżywam dramaty, niezrozumienie, doświadczam przemocy, przypominam sobie, że Ty uparcie szedłeś na tę górę.

Uparcie dźwigasz krzyż przez moją codzienność. Kiedy upadam w lenistwo czy obżarstwo, to wiem, że mam wstać. Kiedy żona przychodzi z troską i pomocą, mam ją przyjąć, choćbym całemu światu chciał udowodnić, że sam umiem okiełznać emocje. Kiedy niesprawiedliwie przybijają mnie gwoździe obmowy czy wyśmiania, nie muszę złorzeczyć czy się zamykać.

Dziękuję, że niesiesz swój krzyż przez moje dni. Dziękuję, że dźwigasz moje błędy i dajesz możliwość ich naprawy. Pomóż mi nie uciekać z drogi krzyżowej i widzieć jej cel.

Tajemnica 5: Śmierć Jezusa na krzyżu

Misja spełniona. Niejeden powie, że ten cel to jakaś pomyłka. Mnie on się zgadza, choć często odwracam się od krzyża. Boję się tego konkretu. Twój krzyż jest bardzo ziemski, bo w końcu jest wbity w ziemię, ale jednocześnie jest skierowany do Ojca.

Oto pomost dla mnie. Ja bym jednak chciał poużywać najpierw świata, zostawić umiar i oddać się grzechom, licząc potem na miłosierdzie. Łotrowi przecież się udało…

Znasz moje podstępne serce. Wiesz najlepiej, jak bardzo potrafię się oszukiwać. Mimo to dałeś się dla mnie zabić. Poniosłeś życiodajną śmierć, dzięki której ja dziś jestem zbawiony.

Pomóż mi codziennie umierać dla świętości. Daj mi serce dziecka, które sprawi, że gdy spotkamy się twarzą w twarz, nie powiem jedynie prostego “dziękuję”, ale rzucę Ci się na szyję i długo, długo będę tak trwał.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.