Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Porywacze dyskryminowali ją, ponieważ była chrześcijanką i zakonnicą. – W najtrudniejszych momentach ratunkiem były dla mnie psalmy, które recytowałam z pamięci – mówi siostra Gloria Cecilia Narváez. Sił dodawała jej świadomość, że wielu ludzi na całym świecie pamięta o niej w modlitwie.
Zakonnice pomagają ubogim muzułmankom
Choć Mali jest krajem, w którym islam coraz bardziej się radykalizuje, to nic nie zapowiadało dramatu. Był 7 lutego 2017 roku, gdy grupa uzbrojonych mężczyzn wtargnęła po zmroku na teren parafii Karangasso w Koutiala, leżącej około 300 km na wschód od stołecznego Bamako. Od lat pracowały tam cztery kolumbijskie misjonarki ze Zgromadzenia Franciszkanek Maryi Niepokalanej, które szczególną troską otaczały ubogie muzułmanki.
Prowadziły przychodnię zdrowia, szkołę, kurs szycia i sierociniec dla dzieci, których matki zmarły w czasie porodu. Wypracowały także system mikrokredytów pozwalający kobietom otworzyć małe biznesy pomagające podratować im rodzinny budżet.
Siostra Gloria Cecilia Narváez
Porywacze zostawili motory, którymi przyjechali i zaczęli ciągnąć młodą zakonnicę w kierunku należącego do misji ambulansu. Świadkowie napadu zeznali, że stanęła przed nimi 48-letnia wówczas siostra Gloria Cecilia Narváez prosząc, by to ją zabrali.
– Była przełożoną wspólnoty. Nawet w tak dramatycznej chwili pokazała swoją dojrzałość i odpowiedzialność, starając się do końca chronić powierzone jej siostry. Oddała za nie siebie – mówi siostra Noemi Quesada, była przełożona generalna zgromadzenia.
– Od momentu, gdy weszli do domu wiedziałam, na co jestem narażona. Byłam gotowa podjąć wszelkie ryzyko. Zaufałam Bogu, będąc gotowa oddać życie – mówiła po swym uwolnieniu misjonarka.
Trzy lata bez żadnego znaku życia
O jej losie przez minione lata docierały jedynie szczątkowe wieści. Zaraz po porwaniu dżihadyści opublikowali dwa nagrania wideo z jej udziałem. W jednym prosiła papieża Franciszka o pomoc. Potem były trzy lata bez żadnego znaku życia, aż w końcu dzięki mediacji Czerwonego Krzyża do jej brata trafił odręczny list.
Pisała, że jest w rękach nowej grupy islamistów, tej samej, która wcześniej więziła włoskiego kapłana. – Proszę, módlcie się za mnie! Wierzę, że Bóg mi pomoże – prosiła w liście siostra Gloria.
Jej brat poinformował, że bardzo źle zniosła rozłąkę z Sophią Petronin, francuską wolontariuszką, z którą była przez kilka lat więziona, a która w ubiegłym roku została uwolniona razem z ks. Luigim Maccallim. Odbiło się to na jej kondycji psychicznej, a także zdrowiu fizycznym. Misjonarka pilnie potrzebowała pomocy medycznej.
Pan jest moim światłem i zbawieniem moim
– Najtrudniejszym czasem niewoli był okres, gdy zostałam sama z moimi porywaczami, po tym, jak inni zakładnicy odzyskali wolność – mówiła po dotarciu do Rzymu. Tu obecnie przechodzi rekonwalescencję, spotkała się też z papieżem Franciszkiem.
Opowieść siostry Glorii o jej latach spędzonych w niewoli jest bardzo oszczędna. Misjonarka mówi, że porywacze uszanowali ją jako kobietę, była jednak dyskryminowana z tego powodu, że była chrześcijanką i zakonnicą.
– Ciągle mi powtarzali, że jedyną prawdziwą religią jest islam. Musiałam być posłuszna i szanować ich zwyczaje – wspomina nie wchodząc w szczegóły. Także ks. Maccalli po swym uwolnieniu mówił, że porywacze usilnie nakłaniali go, by zmienił religię. Kapłan był zakuty w kajdany i łańcuchem przykuty do drzewa. Siostra Gloria mówi jedynie, że rzadko pozwalali jej na zrobienie kilku kroków po pustyni.
– Podziwiałam wówczas piękno stworzenia, zachwycałam się wschodzącym słońcem i wielbłądami spacerującymi po górach piasku. Czułam wielkie bezpieczeństwo w Bogu. Zawsze powtarzałam: Pan jest moim światłem i zbawieniem moim – wyznaje misjonarka.
Ratunek w modlitwie
Nie opowiada o warunkach, w jakich żyła przez te lata. Można mieć jednak pewność, że były one dramatyczne. Ks. Maccalli mówił, że przez cały czas niewoli mieszkał pod drzewem, nigdy nie miał normalnego schronienia. Doskwierały mu upał i pragnienie.
Podobnie jak dla włoskiego misjonarza, tak i dla niej ratunkiem była modlitwa, szczególnie odmawiane z pamięci psalmy. Każdego dnia wędrowała sercem do misji, z której została porwana i oddawała Bogu kobiety i dzieci, z którymi pracowała, swoje współsiostry oraz bliskich. Modliła się szczególnie za swą sędziwą matkę, o śmierci której dowiedziała się zaraz po wyjściu z niewoli.
Radykalizacja islamistów w Mali
Siostra Gloria sercem wciąż jest w Mali, na misji, którą z powodu braku bezpieczeństwa kilka miesięcy temu misjonarki musiały opuścić. – Naszą pracę kontynuuje miejscowa diecezja. Ufam, że będzie ona dalej prowadzona, ponieważ ludzie bardzo potrzebują naszej pomocy – mówi misjonarka.
Lata jej niewoli przypadają na czas umacniania się w Mali islamskiego fundamentalizmu i nasilenia wrogich działań wobec chrześcijan. Wskazuje na to kard. Jean Zerbo, który coraz częstsze porwania nazywa upokorzeniem dla tego kraju. W czerwcu uprowadzony został miejscowy ksiądz z grupą wiernych. Odzyskali wolność po kilku tygodniach.
– Misjonarze i pracownicy humanitarni przybywają do Mali, by czynić dobro, a zamiast otrzymać wdzięczność, porywani są przez bandytów, jakby byli niewolnikami – mówi hierarcha, w ręce którego zwrócono uprowadzoną misjonarkę.
Kobieta wielkiej wiary i pogody ducha
– Gdy zobaczyłam znajomą twarz kardynała, zrozumiałam, że naprawdę jestem wolna – mówi siostra Gloria. Szczegółów jej uwolnienia nie znamy. Wiadomo jedynie, że w negocjacje zaangażowane były rządy i służby bezpieczeństwa Kolumbii, Francji, Włoch oraz Watykan.
Nie podano, czy zapłacono żądany przez porywaczy okup. Marta Lucía Ramírez, wiceprezydent Kolumbii, z którą siostra Gloria spotkała się ostatnio w Watykanie podkreśla, że jest pod wrażeniem misjonarki, w której, jak mówi, po latach spędzonych w tak bolesnych okolicznościach nie ma odrobiny goryczy, bólu czy żalu.
– Jest to kobieta wielkiej wiary i ogromnej pogody ducha, która inspiruje nas wszystkich – zauważa kolumbijska wiceprezydent.
Siła płynie z modlitwy
Do wytrwałej modlitwy za zakładników wciąż porywanych w regionie Sahelu i przetrzymywanych w rękach dżihadystów zachęca ks. Maccalli. – Modlitwa jest tą formą troski, w którą wszyscy możemy się zaangażować. W niewoli najtrudniejszy był czas, gdy czułem się przez wszystkich zapomniany. Dopiero po powrocie odkryłem tę rzekę modlitwy, która mi towarzyszyła przez czas niewoli – wspomina misjonarz.
Siostra Gloria, której przypadł bolesny prymat bycia misjonarką najdłużej więzioną przez islamskich fundamentalistów, wyznała po oswobodzeniu: – Wiedziałam, że Bóg mnie wspiera, że cały Kościół i świat modli się za mnie.
Warto odnotować, że zarówno włoski kapłan, jak i kolumbijska zakonnica odzyskali wolność w październiku. Jest to miesiąc szczególnej troski i modlitwy za misjonarzy.