separateurCreated with Sketch.

Nazywają ją polską Adele. Nam Marta Burdynowicz mówi: Dziękuję Bogu za wszystko, co mnie spotyka

MARTA BURDYNOWICZ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
– Jeśli coś nie idzie po mojej myśli, zastanawiam się, co Bóg chce mi przez to pokazać. Czemu w konkretnym momencie życia mnie zatrzymuje. Zawierzam Mu się – mówi Marta Burdynowicz.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marta Burdynowicz bywa nazywana polską Adele. Głosami widzów wygrała 12. edycję programu telewizyjnego „The Voice of Poland”. Potężnym głosem zachwyciła nie tylko jurorów, ale również widzów oraz internautów. Nam opowiada, jak Upiór w operze zmienił jej życie, dlaczego wiara i miłość są dla niej najważniejszymi wartościami oraz jak poradziła sobie z najgorszą wpadką na scenie.

Anna Gębalska-Berekets: Upiór, i to w operze, odmienił pani życie?

Marta Burdynowicz: Jeśli chodzi o scenę, to tak! Po wizycie w Teatrze Muzycznym ROMA zaczęłam na poważnie myśleć o tym, co chciałabym robić w życiu. Chociaż z musicalem miałam do czynienia wcześniej, przez bajki Disneya, które uwielbiam do tej pory. One są tak bardzo musicalowe.

Nędznicy ostatecznie rozwiali wątpliwości?

Jeżeli miałam jakiekolwiek wątpliwości, to kolejna wycieczka szkolna do ROMY i Les Miserables skutecznie je rozwiało.

Niezwykła artystyczna odyseja w głąb swojej duszy". Tak mówiła pani o studiach.

Na studia musicalowe przychodzą artystyczne dusze. To specyficzny i piękny czas. Rozwijamy nie tylko umiejętności w zakresie śpiewu czy aktorstwa. Zdobywamy cenne doświadczenie. To szlifowanie artystycznego warsztatu, ale i praca nad sobą. Nad emocjami, słabościami. Konfrontacja z innymi ludźmi. W tej odysei w głąb duszy trzeba jednak postawić pewne granice. Nie każdy zakamarek wnętrza wiąże się z przyjemnymi doświadczeniami.

Debiut w roli zakonnicy

Ciekawym doświadczeniem było granie zakonnicy?

Uwielbiam grać ten spektakl! To moja ukochana rola. Dzięki niej spotkało mnie tyle dobrego. Otworzyły się dla mnie drzwi do dalszych przedsięwzięć. Każda kolejna rola była dla mnie zupełnie nowym wyzwaniem i rozwijała mnie nie tylko jako artystkę, ale i jako człowieka.

Wiara i miłość były najważniejszymi wartościami dla Marii Patryk, którą pani zagrała.

S. Maria jest otwarta na świat. Kocha ludzi, ufa im. Owszem, wiara i miłość to dla niej najważniejsze wartości. Dla mnie też. Jestem osobą wierzącą, nie wstydzę się tego. Gdyby wszyscy ludzie żyli według tych wartości, szanowali się wzajemnie, świat byłby piękniejszy.

Punktem zwrotnym w pani życiu był udział w programie "The Voice of Poland".

Każde doświadczenie zawodowe jest takim punktem zwrotnym w moim życiu. Nowe miejsce, nowi ludzie. Program pokazał mi, że jestem silna psychicznie i fizycznie. Jestem dumna, że udało mi się pogodzić różne zobowiązania. Były momenty, że uczyłam się czegoś z godziny na godzinę. W jednym tygodniu grałam wieczorne spektakle muzyczne w Gdyni, a rano brałam udział w próbach do "The Voice…". Zrobiłam 3 tys. kilometrów, codziennie pokonując drogę między Warszawą a Gdynią. Nie zawaliłam niczego. Program nauczył mnie odporności i wyzwolił nadludzkie pokłady siły.

Burdynowicz: Dziękuję Bogu za wszystko, co mnie w życiu spotyka

Grała też pani w Jesus Christ Superstar. Jezus jest ważny w pani życiu?

Zdecydowanie! Mam zasadę, że codziennie dziękuję Bogu za wszystko, co mnie spotyka. Jeśli coś nie idzie po mojej myśli, zastanawiam się, co Bóg chce mi przez to pokazać. Czemu w tym momencie życia mnie zatrzymuje? Co ma się w wydarzyć? Zawierzam Mu swoje życie.

Porównywana jest pani do Adele. Jak się pani z tym czuje?

To wspaniała artystka, niezwykle uzdolniona. Przepiękna kobieta. To dla mnie miłe, ale i zaskakujące porównanie.

Kto jest dla pani autorytetem?

Moi rodzice, a w szczególności mama. Jest wyjątkową osobą. Dobrą, empatyczną, silną i zarazem wrażliwą. Bardzo kocha bajki Disneya. Tą miłością zaraziła też mnie i tatę (śmiech).

MARTA BURDYNOWICZ

Jakie do tej pory było największe wyzwanie dla pani?

Każda z ról, w które się wcieliłam, była innym doświadczeniem. Trudno wskazać jedno. Zakonnica w przebraniu dała możliwość stanięcia na scenie, tuż po studiach. Potem przyszły kolejne. Konfrontowałam się dzięki nim z kompleksami.

Co najbardziej pociąga w musicalu?

Muzyka niesie wspaniały przekaz. Potrafi zabawić, ale i wywołać wzruszenie. Też przestraszyć, skłonić do refleksji, przenieść do innego świata na 2,5 godziny. Oderwać od codziennych kłopotów.

Dostrzegać "jasne strony mocy"

Jakieś wpadki się pani zdarzają?

Do tej pory zdarzyła mi się jedna, ale potężna! Śpiewałam podczas koncertu z piosenkami Brela w Teatrze na Plaży w Sopocie. Zapomniałam tekstu. Zaśpiewałam pierwszą zwrotkę, dalej pustka w głowie. Próbowałam zacząć jeszcze raz, ale nic z tego. Zacięłam się. Koledzy próbowali podpowiadać zza kulis, ale byłam tak zestresowana, że nie słyszałam. Zeszłam ze sceny (śmiech).

O czym pani marzy?

Moje marzenia właśnie się spełniają. Czuję się szczęśliwa i spełniona. Chciałabym, aby moi najbliżsi byli zdrowi i szczęśliwi. To dla mnie najważniejsze.

A jeśli chodzi o plany zawodowe?

Gram w teatrach muzycznych w Poznaniu, Łodzi, Gdyni. Agencja Koncertowa Royal Concert zajmuje się przygotowaniem muzycznego widowiska w hołdzie Krzysztofowi Krawczykowi. Będzie to trasa koncertowa po miastach Polski, podczas której posłuchamy kultowych hitów zmarłego wokalisty. Mam zaszczyt brać udział w projekcie. 27 grudnia wezmę udział w koncercie w Poznaniu, w rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego. Zapraszam do Teatru Muzycznego w Gdyni, na koncert sylwestrowy, a potem na Mistrza i Małgorzatę.

Wdzięczność i optymizm w codzienności

Mówi pani, że stara się dostrzegać "jasne strony mocy". Wdzięczność i optymizm towarzyszą w codzienności?

Pomagają w codziennym życiu, ale i chronią. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Pozwalają nie zatrzymywać się na niedoskonałościach świata, ale doceniać życie.

Wdzięczna jest pani za rodzinę. Czym jest dla pani spędzany z bliskimi czas?

Święta Bożego Narodzenia spędzę w rodzinnym domu i bardzo się z tego cieszę. Będzie to krótka przerwa w intensywnym życiu zawodowym. Próby w Teatrze Muzycznym w Gdyni mamy do 23 grudnia. W drugi dzień świąt wznawiamy próby do koncertu w Poznaniu. Potem wracam do Gdyni na kolejne próby. Dwa, a może trzy dni spędzę w domu. Czas świąteczny daje mi dużo siły, radości, dostarcza wielu wzruszeń.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.