separateurCreated with Sketch.

Strażak, piłkarz, bohater. Wyniósł dzieci z pożaru, teraz pomaga charytatywnie

STRAŻAK BOHATER
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 20.01.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W ostatni piątek (14.01) ok. 13.00 zaniepokojeni mieszkańcy Dębna wezwali straż pożarną do jednego z mieszkań przy ul. Jana Pawła II, z którego wydobywały się kłęby dymu. Szybko okazało się, że w sąsiedztwie płonącego lokalu przebywać może babcia z dwójką wnucząt...
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Gdy 29-letni Łukasz Gryciak, strażak, a prywatnie również piłkarz lokalnego klubu, dotarł na miejsce pożaru, doniesienia mieszkańców potwierdziły się. W zadymionym lokalu powyżej płonącego mieszkania przebywali: kilkuletni chłopczyk, 1,5-roczna dziewczynka oraz babcia dzieci.

Dym zajął wszystko. Na filmie pewnie pokazaliby, jak wbiegam na ostatnie piętro bloku, a tak naprawdę szedłem na kolanach. I ten płacz dzieci. Całe szczęście, że był słyszalny, bo wiedziałem, gdzie iść – opowiedział Gryciak w obszernej rozmowie z serwisem goal.pl. Warunki panujące wówczas w budynku uniemożliwiały sprowadzenie całej trójki klatką schodową. W związku z tym postanowiłem ewakuować wszystkich na balkon relacjonował mężczyzna.

Jako że stan poszkodowanych był poważny, strażak zdecydował się oddać im swoją maskę tlenową. Jak się widzi, że malutkie dziecko przestaje oddychać, to włączają się w człowieku pewne automatyzmy. Stąd taka, a nie inna decyzja. Dziewczynka była w kiepskim stanie, dlatego podjąłem decyzję o zdjęciu maski – tłumaczył Gryciak w rozmowie ze "Sportowymi Faktami". Swoją postawę podtruty dymem mężczyzna przypłacił dobą spędzoną w miejscowym szpitalu.

To było okropne. Gdyby nie strażak, który wleciał na górę to... Krzyczałam: ratujcie Julkę! – relacjonowała w rozmowie z TVP3 Barbara Niedźwiecka, babcia dzieci. Strażak, który uratował moje dzieci, będzie w moim sercu już do końca – dodała ich matka, Patrycja Niedźwiecka. Bohaterem się nie czuję. To jest nasza praca, nasze poświęcenie dla ludzi. Jakbym postawił tutaj innego kolegę, zrobiłby to samo, co ja – odpowiadał w reportażu strażak.

Takiego pożaru jak ten nie było u nas w regionie już dawno. Nie wiem czy kiedykolwiek coś takiego miało miejsce. Mój ojciec również jest strażakiem, pracował w zawodzie prawie 30 lat. Mimo to stwierdził, że się z czymś takim nie spotkał. Na pewno była to jedna z najcięższych akcji ratowniczych, w jakich brałem udział. Z uwagi na dzieci wspominam ją trochę ze łzami w oczach – dodaje Gryciak, który sam ma małego synka.

Oprócz rodziny Niedźwieckich, z bloku przy ul. Jana Pawła II ewakuowany został również sąsiad rodziny, w którego mieszkaniu wybuchł pożar. Mężczyzna w poważnym stanie przebywa w szpitalu.

Łukasz Gryciak znany jest lokalnej społeczności nie tylko jako strażak, ale również piłkarz IV-ligowego klubu MKS Dąb Dębno. "Gryciu", jak wołają na niego koledzy z drużyny, także na boisku pełni funkcję obrońcy.

Na bohaterski wyczyn mężczyzny zwrócił uwagę m.in. dziennikarz sportowy, Krzysztof Stanowski, który podarował mu voucher na wyjazd dla dwóch osób z prowadzonym przez niego sportowym biurem podróży WeszłoTravel. W odpowiedzi Gryciak przekazał dziennikarzowi wykorzystaną w akcji ratunkowej maskę tlenową. Dochód z jej licytacji wesprze zbiórkę pieniędzy na operację serca 8-letniego Eryka Kopczewskiego. Urząd Miejski w Dębnie zorganizował za to kwestę na rzecz poszkodowanych w pożarze rodzin.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.