Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zgodnie z danymi brytyjskiego Imperialnego Muzeum Wojny, począwszy od roku 1900 do chwili obecnej w wyniku konfliktów zbrojnych zginęło co najmniej 187 milionów ludzi. Placówka zastrzega jednak, że szacunek ten jest prawdopodobnie znacząco niepełny. Z drugiej strony, pomimo wojen w Korei, Wietnamie, Iraku czy Afganistanie, począwszy od roku 1946 liczba ofiar konfliktów systematycznie spada. O ile tuż po zakończeniu II wojny światowej średniorocznie było to ok. 500 tys. poległych, to już w 2016 r. "zaledwie" ok. 87 tys. Tyle że to wciąż ok. 240 ofiar dziennie.
Niemniej spadek liczby wojen po II wojnie światowej uznać należy za największy polityczny sukces ludzkości w tym okresie. Jak jednak stwierdza izraelski historyk Juwal Noah Harari, tendencja ta jest obecnie zagrożona. „W sercu kryzysu w Ukrainie leżą fundamentalne pytania o naturę historii i naturę ludzkości: Czy zmiana jest możliwa? Czy ludzie mogą zmienić sposób swojego postępowania, czy też historia powtarza się w nieskończoność, z ludźmi na zawsze skazanymi na ponowne odgrywanie dawnych tragedii w zmienionej jedynie scenografii?" – pisał profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie w swoim najnowszym artykule, powstałym na początku lutego.
Pytania egzystencjalne
Postawione przez Harariego pytania są tak stare, jak biblijne księgi czy homeryckie eposy. Próbowały na nie odpowiedzieć filozofia, antropologia i religia. Fakt, że zadajemy te same pytania od 3 500 lat nie oznacza jednak, że nie możemy ich zadać ponownie. Zwłaszcza gdy dostrzegamy, że liczni komentatorzy porównują obecną sytuację do tej z roku 1939. Wiele osób zastanawia się, czy przypadkiem nie utknęliśmy w swoistej "pętli wojen" i czy konflikt w Ukrainie nie jest wobec tego początkiem III wojny światowej.
Istnieją szkoły filozoficzne, które odrzucają możliwość zmiany ludzkiej natury. Myśliciele zainspirowani przez Thomasa Hobbesa uważają na przykład, że jedynym, co może powstrzymać ucisk słabszych przez silniejszych, jest jeszcze potężniejsza siła nadrzędna (np. instytucja państwa). Siła ta rezerwuje sobie monopol na stosowanie przemocy. Są jednak i szkoły, które krytykują to podejście, wskazując, że władza nadana przez ludzi, przez nich również może zostać zmieniona lub całkowicie odwołana. Wspomniany już Juwal Harari podkreśla, że "dowody archeologiczne sugerują istnienie w historii ludzkości wielu okresów wolnych od wojen". Oznaczałoby to, że wojna nie jest naturalnym ludzkim pragnieniem, ale zależy raczej od „podstawowych czynników technologicznych, ekonomicznych i kulturowych”.
"Spokój" napędzany technologią
To właśnie technologiczna transformacja sposobów prowadzenia wojny umożliwiła zaistnienie stosunkowo pokojowego okresu powojennego. Samo istnienie i dostępność broni masowego rażenia (głównie broni jądrowej, chemicznej i biologicznej) zamieniało potencjalną wojnę pomiędzy supermocarstwami „w szalony akt zbiorowego samobójstwa”. Bezprecedensowa niszczycielska siła współczesnych arsenałów zmusiła rządy do stosowania mniej brutalnych sposobów rozwiązywania konfliktów — głównie sankcji gospodarczych i dyplomatycznych. W rezultacie od co najmniej siedmiu dekad nie było bezpośredniej wojny pomiędzy mocarstwami. Harari słusznie zauważa, że „większość rządów przestała postrzegać wojnę jako dopuszczalne narzędzie realizacji swoich interesów, a większość narodów przestała fantazjować o podboju i aneksji sąsiadów”. W pewnym sensie myśliciele hobbesowscy wydają się mieć rację: to groźba większej potęgi (mocy zdolnej do całkowitego zniszczenia; mocy, którą mogłaby wyzwolić nuklearna wojna światowa) odsuwa ryzyko wielkiej wojny. W rzeczywistości: rządy na całym świecie wydają na siły zbrojne zaledwie 6,5% swoich budżetów – o wiele mniej niż na edukację, opiekę zdrowotną czy opiekę społeczną w ciągu ostatnich kilku dekad.
Reasumując, Harari dochodzi do wniosku, że ludzie odchodzili od wojen, ponieważ "zaczęli dokonywać lepszych wyborów". Ostatnie niemal już 80 lat pokazało, że wojna na dużą skalę nie jest nieunikniona. Ale fakt, że ten stosunkowo spokojny okres w historii ludzkości jest wynikiem decyzji podjętych przez człowieka oznacza również, że możemy wybrać inaczej. Dlatego właśnie wojna tocząca się w Ukrainie jest tak ważna. "Jeśli wrócimy do czasów, w których ucisk państwa słabszego przez silniejsze znów stanie się normą, oznaczać to będzie zmianę ludzkich postaw i zachowań na całym świecie. Pierwszym i najbardziej oczywistym skutkiem będzie gwałtowny wzrost wydatków na zbrojenia, kosztem pozostałych gałęzi życia społecznego" – pisze Harari.
Wybrać szaleństwo czy nie?
W czasie audiencji generalnej 9 lutego 2022 r. Ojciec Święty Franciszek określił potencjalną jeszcze wówczas wojnę w Ukrainie jako "szaleństwo". „Wojna to szaleństwo” – jasno stwierdził papież, opowiadając się za przezwyciężeniem napięć i zagrożeń poprzez poważny, wielostronny dialog. Słowa Franciszka o szaleństwie korespondują ze stwierdzeniem Harariego o "szalonym akcie zbiorowego samobójstwa". Czy więc rosyjska agresja na Ukrainę doprowadzi do konfliktu na skalę porównywalną z rokiem 1939? Harari podkreśla, że jako historyk wierzy w możliwość zmiany. "Jedyną stałą w historii ludzkości jest zmiana” – zaznacza. Podobnie papież Franciszek w encyklice Laudato si' podkreśla, że wolna wola człowieka, jego zdolność do decydowania, wybierania i zmiany, może prowadzić do "ekscytującej i dramatycznej ludzkiej historii, zdolnej zapoczątkować wyzwolenie, rozwój, zbawienie i miłość albo procesy upadku i wzajemnego zniszczenia. Dlatego Kościół w swoich działaniach stara się pamiętać nie tylko o obowiązku dbania o naturę, ale także o «chronieniu człowieka przed zniszczeniem samego siebie»". Sprzeciwianie się idei nieuchronnego i wiecznego powrotu wojny jest jedyną rozsądną i właściwą postawą w obliczu obecnych wydarzeń.