separateurCreated with Sketch.

[AKTUALIZACJA] “Zatrzymajcie wojnę! Nie wierzcie propagandzie!” – odważny gest rosyjskiej dziennikarki czy ustawka władz?

Stop wojnie, rosyjska dziennikarka
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 15.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Na szczególny gest odwagi zdobyła się dziennikarka Marina Owsiannikowa. W trakcie programu "informacyjnego" "Wriemia" na "Pierwym kanale" państwowej rosyjskiej telewizji weszła ona na wizję z antywojennym transparentem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

AKTUALIZACJA (12.04.2022): Coraz większa liczba ekspertów i dziennikarzy wskazuje, że wystąpienie Owsiannikowej mogło zostać wyreżyserowane przez rosyjskie władze, aby ocieplić wizerunek Rosjan na świecie. Przesłankami na rzecz tej tezy są niski zasądzony na rzecz dziennikarki wymiar kary oraz łatwość z jaką udało jej się przemycić i względnie długo pokazywać (anglojęzyczny skądinąd) transparent. Wczoraj (11.04) nawiązanie współpracy z Owsiannikową ogłosił niemiecki dziennik "Die Welt".

***

AKTUALIZACJA (15.03.2022): Dziennikarka po 14 godzinach opuściła policyjny areszt. Została skazana na zapłatę grzywny w wysokości 30 000 rubli (ok. 280 USD).

***

"Wriemia" jako główny program "informacyjny" rządowej rosyjskiej telewizji stanowi jedno z głównych narzędzi propagandy Moskwy wobec własnego społeczeństwa. Tym większy cios oficjalnej kremlowskiej narracji zadała Owsiannikowa wychodząc w jego trakcie na wizję z transparentem z hasłami: "Nie dla wojny. Zatrzymajcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Tutaj was okłamują. Rosjanie przeciwko wojnie". Manifestacja dziennikarki została po kilku sekundach przesłonięta obrazkami z przygotowanego reportażu.

Według wstępnych, niepotwierdzonych informacji Owsiannikowa została zatrzymana przez policję i przesłuchana. Uniemożliwiono jej również kontakt z prawnikami. Zgodnie z obowiązującymi od kilkunastu dni przepisami, za rozpowszechnianie „fake newsów” kobiecie grozi nawet 15 lat pozbawienia wolności.

Za „fake newsa” władze na Kremlu uważają np. używanie w odniesieniu do sytuacji na Ukrainie słowa „wojna”. Wedle oficjalnej propagandowej narracji rosyjska inwazja to „operacja wojskowa”. Na mocy nowych regulacji skazany na karę grzywny został m.in. występujący przeciw wojnie prawosławny duchowny Ioann Burdin.

Po napaści na Ukrainę rosyjskie służby zakazały działalności ostatnich tradycyjnych opozycyjnych mediów w kraju – radia Echo Moskwy i telewizji Dożdż. Zablokowały również działanie licznych portali społecznościowych, z których Rosjanie czerpać mogli nieocenzurowane informacje (w tym z Facebooka i Twittera).

"Jest mi wstyd, że powtarzałam propagandę"

Opozycyjny rosyjski serwis Meduza opublikował na Twitterze nagrany przed wystąpieniem film, w którym Owsiannikowa tłumaczyła swoje motywacje. "To, co się teraz dzieje w Ukrainie, to zbrodnia. Rosja jest agresorem. Odpowiedzialność za tę agresję spada na jednego człowieka. Tym człowiekiem jest Władimir Putin. Mój ojciec jest Ukraińcem, moja matka jest Rosjanką. Nigdy nie byli wrogami. Naszyjnik na mojej szyi to symbol tego, że Rosja musi natychmiast przerwać bratobójczą wojnę. Nasze braterskie narody będą wtedy w stanie zawrzeć pokój" – wyjaśniała.

"Powtarzałam kremlowską propagandę i jest mi wstyd z tego powodu. Wstydzę się, że pozwoliłam kłamać na antenie i wstydzę się, że pozwoliłam oszukiwać Rosjan. Milczeliśmy w 2014 roku, kiedy to wszystko się zaczęło. Nie wyszliśmy protestować, gdy Kreml otruł Nawalnego. Po prostu oglądaliśmy dalej ten nieludzki reżim. Teraz odwrócił się od nas cały świat. Dziesięć pokoleń po nas nie będzie w stanie zmyć hańby tej bratobójczej wojny" – dodała dziennikarka.

"Rosjanie to ludzie myślący i mądrzy. Tylko my mamy siłę, aby to wszystko zatrzymać. Wychodźcie na protesty! Nie bójcie się! Nie mogą aresztować nas wszystkich!" – zaapelowała na koniec.

Dalsze losy odważnej dziennikarki

Dziś rano na koncie twitterowym podpisanym imieniem i nazwiskiem dziennikarki zaczęły pojawiać się informacje, jakoby trafiła ona do aresztu domowego. Profil wraz z opublikowanymi postami został jednak po kilku godzinach usunięty i nie sposób w tym momencie zweryfikować jego prawdziwości.

"Nie wiem, co mnie czeka w najbliższym czasie. Mój prawnik powiedział mi, że zgodnie z kodeksem karnym grozi mi odsiadka od 5 do 10 lat. Nie żałuję. Potrzebuję jednak waszego poparcia" – można było przeczytać w jednym z postów.

"Nie żałuję tego, co zrobiłam. Bez względu na konsekwencje, przyjmę je jak odznakę honorową" – napisano w innym. Dziennikarka miała też poinformować, że spędziła "ciężką noc" w areszcie.

Postawię Mariny Owsiannikowej docenił prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Jestem wdzięczny tym Rosjanom, którzy nie przestają próbować mówić prawdy. Tym, którzy walczą z dezinformacją i mówią prawdę swoim przyjaciołom, krewnym i znajomym. I osobiście dziewczynie, która weszła do studia z plakatem przeciwko wojnie" – powiedziała ukraińska głowa państwa w najnowszym przemówieniu.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.