Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Chętnych do pomocy uchodźcom nie brakuje. Trwa wielka zbiórka materiałów higienicznych, opatrunkowych, leków i artykułów spożywczych. W pomoc ofiarom wojny włączyli się także dominikanie z Rzeszowa. Oferują noclegi w pokojach gościnnych klasztoru, zbierają środki finansowe, przygotowują posiłki oraz organizują dary.
Jeden z nich złożyła 9-letnia Daria z Mielca. Dziewczynka podzieliła się z ukraińskimi dziećmi swoimi pluszakami. Do papierowej torebki z ulubionymi misiami załączyła wzruszający list.
9-letnia Daria i jej dar prosto z serca
"Dzień dobry, mam 9 lat i nie znam waszego języka. Chciałabym napisać, że oddaję wam moje ulubione misie, bez których nie mogę zasnąć. Moje misie mi pomagały. Teraz wam pomogą" – czytamy we wstępie.
Daria wspomina, że pluszaki nie są nowe, ale oddaje je z potrzeby serca. 9-latka dzieli się swoimi emocjami i przyznaje, że przeżywa trwający konflikt zbrojny, systematycznie też śledzi medialne wiadomości na ten temat. "Codziennie oglądam i słucham, co dzieje się w waszej Ukrainie. I jest mi przykro, że ja mam wszystko, a wy musicie uciekać ze swoich domów" – pisze.
Docenia to, że ma kredki, książki, zeszyty i dom, którego nie musi opuszczać. "Gdybym złowiła złotą rybkę, oddałabym wam trzy życzenia. Może kiedyś się poznamy" – dodaje. Dziewczynka tłumaczy także, że wykonała rysunek. Nie mogła spać, bo obserwowała to, co się dzieje na wschodzie. "Pierwszy raz tak ładnie narysowałam" – wyjaśnia.
Na końcu listu dziecko podpisało się cyrylicą.
"Szkoda by było zamknąć ten list w szufladzie"
List napisany przed Darię udostępniła na Facebooku s. Julietta Homa, dominikanka z Rzeszowa. W rozmowie z Aleteią opowiada wzruszającą historię z nim związaną.
– Przyjechali do nas przedstawiciele Fundacji Wspierania Edukacji i Rozwoju Edu z Mielca. Przemiła rodzina: mama, tata i dwoje małych dzieci, którzy przywieźli dary. Wśród nich była papierowa torebka, w niej zaś pluszaki – mówi s. Julietta.
Maskotki wraz z listem zabrała od dominikanki Ukrainka o imieniu Swietłana. Kobieta znalazła się w Polsce dzięki pomocy dwóch pań, które czynnie zaangażowały się w pomoc na granicy.
– Jeździły do Medyki, Korczowej i pewnego dnia, na granicy w Medyce, spotkały grupę Ukraińców, a wśród nich była także i Swietłana" – podkreśla w rozmowie z nami s. Julietta. Swietłana została wysłana przez swoją rodzinę do Polski. Bliscy chcieli uchronić ją przed okrucieństwem wojny. – Ona spała u nas, w klasztorze. Potem jedna z pań znalazła jej mieszkanie w Jordanowie. Oprócz Swietłany w mieszkaniu miała być jeszcze jedna ukraińska rodzina z dwoma małymi chłopcami. Zapytała mnie więc, czy mogłaby te maskotki ze sobą zabrać. Przekazałam jej pluszaki, a karteczkę odłożyłam w inne miejsce –opowiada zakonnica.
Siostra codziennie skoncentrowana jest na pomocy uchodźcom, odpowiada za organizację przekazywania darów potrzebującym. W natłoku obowiązków zapomniała więc o liście. Pewnego dnia sięgnęła po kartkę i przeczytała wzruszające słowa 9-letniej Darii. Postanowiła udostępnić list, bo, jak mówi, ten przekaz ma w sobie dużo dobrych emocji. – Szkoda było go zamknąć w szufladzie – dodaje.
"Dziewczynko, mam nadzieję, że się uśmiechniesz"
Dominikanka na co dzień prowadzi zajęcia z katechezy w jednej z rzeszowskich szkół podstawowych. Ostatnio jedna z jej uczennic, z II klasy podstawówki, przyniosła piękny, różowy tornister dla dziewczynki, wypełniony nowymi rzeczami. W środku plecaka była kartka, a na niej takie oto słowa: "Droga dziewczynko, mam nadzieję, że dzięki tym rzeczom chociaż na chwilę się uśmiechniesz. Powodzenia! Jesteśmy z Wami! Basia z Rzeszowa, lat 8".
Na razie plecak znajduje się u s. Julietty. – Czekam na taką dziewczynkę. Dużo osób się do nas zgłasza, są wśród nich także rodziny, które proszą o wsparcie. Jeśli taka dziewczynka do nas przyjdzie, to wręczymy jej ten upominek wraz z listem – zaznacza.
Cuda się dzieją
Siostra przyznaje, że w klasztorze dzieją się inne pomocowe cuda. Mnóstwo ludzi zgłasza się, aby ugościć uchodźców w swoich domach. Ostatnio jeden mężczyzna z Francji chciał wpłacić pieniądze na zakup najpotrzebniejszych produktów dla dzieci. Drugi zaś przyniósł naładowane powerbanki, które zostały wysłane do Lwowa.
Polskie dominikanki są w stałym kontakcie z ukraińskimi współsiostrami. Na stronie internetowej ojców dominikanów w Rzeszowie znajdują się numery kont, na które można wpłacać środki finansowe. – Cały czas można też przynosić do nas dary serca. Najbardziej potrzebujemy żywności długoterminowej, środków przeciwbólowych, opatrunków, koców, w tym koców termicznych – mówi nam zakonnica.