Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Rozmawiałem ostatnio z przyjacielem, obieżyświatem o szerokiej wiedzy, o handlu ludźmi. Powiedziałem mu o mojej współpracy z fundacją Arise, poprzez którą poznałem młode kobiety zmuszane do seksualnego niewolnictwa (i kilku mężczyzn). Wspomniałem, że zarówno jeśli idzie o liczbę ofiar, jak i zyski czerpane przez grupy przestępcze, skala zjawiska jest ogromna.
„Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach z Liamem Neesonem” – odpowiedział. Odnosił się do produkcji Uprowadzona, w której Neeson gra byłego agenta CIA, ojca siedemnastolatki, porwanej w Paryżu przez handlarzy ludźmi.
Niestety, handel ludźmi nie jest tylko tematem świetnych filmów akcji. To zjawisko aż nazbyt realne i występujące na całym świecie. Jego trwaniu sprzyja zbyt mała świadomość społeczna. Zwalczenie problemu handlu ludźmi i niewolnictwa będzie możliwe tylko wtedy, gdy zwykli ludzie dowiedzą się, co dzieje się tuż obok nich.
Bohaterki z pierwszej linii frontu
Podczas gdy niewielu ludzi jest świadomych skali współczesnego niewolnictwa, jeszcze mniej osób wie, że to katolickie siostry robią więcej niż jakakolwiek inna grupa na świecie, aby zjawisko to powstrzymać. Jak to często zdarza się z zakonnicami, stoją na pierwszej linii frontu.
Siostrą, która doświadczyła problemu niewolnictwa na własnej skórze, była św. Józefina Bakhita, patronka ofiar niewolnictwa i handlu. Św. Józefina była Sudanką, porwaną jako mała dziewczynka pod koniec XIX w. i zmuszaną do pracy jako niewolnica. W końcu została przewieziona do Włoch i uwolniona. Przyjęła chrześcijaństwo i wstąpiła do zakonu sióstr kanosjanek.
Papież Jan Paweł II ogłosił Józefinę błogosławioną w 1992 r. i świętą w 2000 r. Cierpienie, którego doznała ona w niewoli, było niewyobrażalne. Jeden z właścicieli zadał jej 14 ran ciętych, po których nosiła blizny do końca życia.
Choć zniewolenie Józefiny miało miejsce przeszło 100 lat temu, to równie brutalne przypadki nadal mają miejsce na całym świecie. Papież Franciszek poprosił katolików, aby modlili się za jej wstawiennictwem o koniec tej, jak to określił, plagi.
Od przedszkolaków do prostytutek
W rzeczy samej jest to plaga, globalna epidemia niszcząca godność milionów ludzi. Wachlarz ofiar sięga od dzieci, które powinny być w przedszkolu, a pracują przy wypalaniu cegieł w Pakistanie, przez filipińskie służące, którym nie wolno opuścić miejsca pracy, po młode Nigeryjki i kobiety z Europy Wschodniej zmuszane do prostytucji na ulicach Rzymu, Madrytu i Paryża. Mogą też być one przymusowymi pracownicami salonów kosmetycznych w Chicago, Nowym Jorku czy Miami.
Po raz pierwszy usłyszałem o współczesnym niewolnictwie w Rzymie. Miałem na tyle szczęścia, by być tam w czasie, gdy Józefinę Bakhitę wynoszono na ołtarze. Poprzez fundację Arise dowiedziałem się o niewiarygodnej pracy, jaką katolickie zakonnice wykonują w tym obszarze. Arise, założona w 2015 r., to mała organizacja pozarządowa, „boksująca powyżej własnej wagi”. Pomaga wspólnotom z pierwszej linii frontu, a zwłaszcza żeńskim zgromadzeniom zakonnym, w walce z głównymi przyczynami współczesnego niewolnictwa: ekstremalną biedą i bezrobociem.
Podczas gdy wiele sióstr zakonnych założyło domy dla kobiet uratowanych z rąk handlarzy, głównym celem Arise jest zapobieganie, rozwiązywanie problemu u jego źródeł. Świadomość jest tu tylko początkiem, kluczowe są: edukacja, zdobywanie umiejętności i tworzenie miejsc pracy.
Podobnie jak większa część posługi humanitarnej pełnionej przez Kościół na całym świecie, tak i praca sióstr w tym obszarze przechodzi często bez echa. Ale jest niezbędna i często przemieniająca życie. Niewiele jest rzeczy ważniejszych od wolności, a zakonnice działają skuteczniej niż jakakolwiek inna wspólnota. Ciszej, bardziej efektywnie i taniej pracują, aby położyć kres niewolnictwu.
Największa organizacja humanitarna na świecie
Siostry tworzą niesamowitą „siatkę”. Pochodzą z różnych zakonów i mają różne charyzmaty, ale razem stanową największą organizację humanitarną na świecie. Ich posługa na rzecz walki z niewolnictwem ma miejsce w każdym zakątku globu. Przypadki, które znam najlepiej to te, gdzie Arise jest najbardziej aktywna: Indie, Filipiny, Nigeria i Albania. We wszystkich tych krajach handlarze żerują na skrajnej biedzie wielu ludzi.
Przykładem niech będzie tu s. Jessy Maria, betanka z Jharkhandu, stanu we wschodnich Indiach. Spędziła ona ostatnie 30 lat życia pracując nad poprawą jakości życia ludzi w najbardziej peryferyjnych społecznościach regionu.
Pracując w miejscach, gdzie większość populacji nie potrafi pisać i czytać, i żyje poniżej granicy ubóstwa, s. Jessy wraz z zespołem sióstr zadała znaczne straty nikczemnym handlarzom ludźmi. Przyjeżdżają oni do wiosek przedstawiając się jako rekruterzy z ofertami pracy w wielkich miastach. „Prace”, które obiecują, okazują się być różnymi formami wykorzystywania i zniewolenia. Przez ostatnie kilka lat siostry chodziły po wioskach z banerami i sztukami ulicznymi uświadamiając ludzi w kwestii zagrożenia i możliwości jego uniknięcia.
To działa. Siostry stanowią część społeczności, w których żyją. Są blisko ludzi i są darzone zaufaniem. Nigdy też same nie pochwaliłyby się pracą, którą wykonują na froncie walki z niewolnictwem, czy to w Los Angeles, Londynie czy w Lagos. Nie szukają pochwał za swoje heroiczne czyny, których większość przejdzie niezauważona. Potrzebują jednak naszego wsparcia i naszych modlitw.