separateurCreated with Sketch.

Zakon Maltański zmobilizował 69 000 wolontariuszy do pomocy Ukrainie

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marzena Devoud - 01.04.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Pomagający ludzie są wspaniali, dają z siebie wszystko, co najlepsze. Ten zryw budzi naszą chrześcijańską duszę” – opowiada Aletei Dominique de la Rochefoucauld-Montbel, Wielki Szpitalnik Zakonu.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Rozpoczął się piąty tydzień inwazji rosyjskiej na Ukrainę, gdzie 12 milionów osób żyje w sytuacji zagrożenia. 3,8 miliona uciekło już z terenu walk do sąsiedniego kraju, a kolejne 4 miliony zamierzają pójść ich śladem. Wobec bezprecedensowego wyzwania humanitarnego Zakon Maltański zorganizował liczne akcje na terenie Ukrainy, między innymi rozdawanie posiłków w sześciu ośrodkach we Lwowie, gdzie również powstał scentralizowany ośrodek medyczny; przyjmowanie uchodźców napływających do Lwowa i Iwano-Frankiwska, ośrodki pomocy psychologicznej, medyczny transport rannych i chorych w kierunku granicy...oto kilka z wielu podjętych inicjatyw.

Do dziś 275 000 Ukraińców skorzystało z pomocy medycznej, logistycznej i z posiłków rozdawanych na granicy kraju. Poza tym na Ukrainę wysłano już 47 ciężarówek ze sprzętem medycznym, żywnością, lekarstwami i zestawami survivalowymi. Przygotowuje się konwoje uzupełniające. 69 tysięcy wolontariuszy z Europy Wschodniej podjęło wysiłek wsparcia tych inicjatyw.

Dominique de la Rochefoucauld-Montbel, Wielki Szpitalnik Zakonu, opowiedział nam o ich „więcej niż solidarnym" zaangażowaniu się w pomoc wobec dramatu wojny. Podczas swojej wizyty w Polsce i Ukrainie odpowiedział na pytania Aletei.

Marzena Devoud, Aleteia: Wraca pan z Ukrainy. Na czym dokładnie polegała wasza misja?

Dominique de la Rochefoucauld-Montbel:Z mojego doświadczenia pracy w terenie wiem, że realia widziane własnymi oczami wyglądają inaczej niż realia przedstawiane przez media. W związku z tym pomoc na miejscu można zorganizować o wiele lepiej. Nasza misja pozostaje ta sama: jak najlepiej zaopiekować się osobami, które cierpią. W Ukrainie i w Polsce spotkałem się z naszymi podopiecznymi, a także z wolontariuszami w terenie. To bardzo ważne, żeby wolontariusze mieli wsparcie i zachętę do działania.

Ordre de Malte en Ukraine

Ma pan trzydziestoletnie doświadczenie pracy w terenie w różnych miejscach konfliktów militarnych na całym świecie. Co pana szczególnie uderzyło na granicy polsko-ukraińskiej i w samej Ukrainie?

Na granicy niedaleko Przemyśla odwiedziłem bardzo duży ośrodek przejściowy dla uchodźców, mogący przyjąć 9 000 osób. Jest to centrum handlowe przerobione na miejsce przyjmowania uchodźców, głównie kobiet i dzieci. Należy tam uruchomić wszystkie sektory usług, od wydawania posiłków, przez sprzątanie, przydzielanie miejsc noclegowych, aż po rozdawnictwo ubrań.

Te 9 000 osób bardzo niespokojnych i szczególnie wrażliwych psychicznie przebywających w jednym wielkim hallu niezapewniającym żadnej intymności to przejmujący widok. Proszę sobie wyobrazić te wszystkie kobiety z dziećmi lękające się zarówno o swoją przyszłość jak i o mężów czy synów pozostałych w Ukrainie, żeby walczyć.

To straszna sytuacja. Ich przyszłość przedstawia się w bardzo ciemnych barwach, a przecież muszą żyć dla dzieci, często bardzo małych. Wyczerpane i zdenerwowane, te kobiety nagle znajdują się w istnym no-man's land, jedynie ze wspomnieniami swoich zburzonych domów, straconych miejsc pracy i mężów i synów na wojnie.

Muszę powiedzieć, że wobec tego dramatu jestem pełen podziwu dla wolontariuszy tak wspaniale przyjmujących uchodźców. Pomagający ludzie są wspaniali, dają z siebie wszystko, co najlepsze. Są grupy doradcze, grupy wsparcia, grupy ukierunkowujące na kraj docelowy. Na ścianach wiszą mapy pozwalające wyjaśnić kolejne etapy migracji. Trochę dalej znajduje się salon fryzjerski i salon makijażu, mający dać tym kobietom namiastki normalnego życia, chociaż ich obecne życie jest całkiem nienormalne. Ten ośrodek zrobił na mnie duże wrażenie.

Ordre de Malte en Ukraine

Był pan po drugiej stronie granicy, już w Ukrainie, w okolicach Iwano-Frankiwska...

Na przejście granicy potrzebowaliśmy dużo czasu, ze względu na kontrole celne. Obecność wojskowych przypomina, że tam naprawdę toczy się wojna. Po przejściu granicy pojechaliśmy prosto do Ivano-Frankiwska, spotkać się i po prostu pobyć z naszymi pracującymi tam ekipami, razem zjeść kolację w biegu.

Od rewolucji na Majdanie w 2014 roku Zakon Maltański był obecny w Ukrainie, zajmował się ewakuacją rannych i ich przetransportowaniem do Polski na leczenie. Wolontariusze kontynuują dziś tamtą misję, szczególnie przy szpitalu w Iwano-Frankiwsku. Przygotowaliśmy do pracy tam 2 500 wolontariuszy. W większości są to młode kobiety, bardzo zaangażowane w swoją działalność, doskonale mówiące po angielsku, co jest bardzo cenne w naszych codziennych kontaktach. Ugotowały zresztą wspaniałą zupę na nasz przyjazd... mimo że wszystko odbywało się w trudnej atmosferze bezustannego zagrożenia.

Ordre de Malte en Ukraine

Jaka pomoc jest najbardziej potrzebna pana zdaniem?

Należy wziąć pod uwagę dwie sprawy. Dzień dzisiejszy, to co najpilniejsze: towarzyszenie przy przechodzeniu przez granicę i kontakt ze służbą medyczną w przypadku osób potrzebujących pomocy lekarskiej. Wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej rozstawiliśmy dużo namiotów z żywnością, sprzętem medycznym i łóżkami.

Inna pomoc, na jutro i na dłużej, to towarzyszenie wszystkim tym osobom i udzielanie pomocy psychologicznej, społecznej i medycznej. Nie wiadomo, jak długo ta wojna będzie trwać. Ale jak tylko Ukraina odzyska pokój, trzeba będzie odbudować kraj. Zakon Maltański ma siedem ośrodków na Ukrainie, ośrodek w Mariupolu został zniszczony. Potrzebna będzie mobilizacja do towarzyszenia Ukraińcom na miejscu, po wojnie.

Jak wytrwać w tej długoterminowej mobilizacji?

Przede wszystkim ekipy muszą się regularnie zmieniać. Dziś rano udało nam się zorganizować ekipę we Francji do obsadzenia punktu pomocy na granicy i zastąpienia ekipy, która już się tam znajduje. Również ekipy włoskie zmieniają się między Rumunią a Polską.

Kilka dni temu Malta Francja i Malta Niemcy przekazały na Węgry dwie karetki ze sprzętem medycznym i sześcioma lekarzami. Obserwuję potężny zryw solidarnościowy, zryw Polaków, ale teraz także ludzi z innych krajów.

Jak pan wytłumaczy tę mobilizację wolontariuszy?

Oni chcą służyć biednym i chorym w duchu chrześcijańskim, taka postawa zawiera się w naszej codziennej modlitwie. Dziś obserwujemy tę dynamikę na całym świecie. W 2014 roku już rewolucja na Majdanie zwróciła uwagę młodych Europejczyków, przede wszystkim z sąsiednich krajów: więzi między tymi krajami, Polską, Litwą, Ukrainą, Rumunią są historycznie bardzo silne.

Teraz łącząca je solidarność przebudziła się jak nigdy wcześniej. To wielki zryw solidarnościowy świata, który zdaje sobie sprawę z tej krzyczącej niesprawiedliwości. Ten zryw budzi naszą chrześcijańską duszę.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.