separateurCreated with Sketch.

Bycie dobrym dla siebie nie polega na unikaniu życia

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W czasach, gdy jak oddech przychodzi do nas pojęcie „empatii dla siebie”, możemy nabrać przekonania, że chodzi o unikanie wszelkiego dyskomfortu. Budowanie relacji z sobą samym w oparciu o współczucie naprawdę nie polega jednak na karmieniu siebie czekoladą na wszystkie smutki czy kupowaniu sukienek na każdej promocji, bo „jesteśmy tego warci”. Potrzebujemy własną wartość potraktować znacznie poważniej.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Miewam żal do ludzi pracujących w rozwoju, którzy dzielą się historiami o tym, jak to robią tylko to, na co mają w danej chwili ochotę. Odpuszczają wszystko, co trudne. Można odnieść wrażenie, że życie spędzają na hamaku, popijając kawę z pianką. Tymczasem wyglądają na osoby, które mają świetnie poukładane życie zawodowe, podejmują nowe wyzwania i kochają swoje rodziny. 

Brać siebie pod uwagę

W swojej pracy sama bardzo często przypominam o dobroci dla siebie, bo wielu ludzi zapomniało całkiem, jak to jest brać siebie pod uwagę. Pytać o to, co lubią i czego chcą. Mnóstwo osób okupuje zajmowanie się sobą ogromnymi wyrzutami sumienia. Łatwiej im w nieskończoność znosić to, co przykre, lub narzucać sobie ogromne wymagania w codzienności. 

Jeśli nie doświadczyliśmy, co to znaczy szacunek i troska, bo od małego otaczało nas zobojętnienie albo warunkowa miłość (na którą tak czy inaczej nie dało się zasłużyć), potrzebujemy uczyć się w dorosłości, jak to jest odnosić się do siebie samych z miłością. Czasami jednak to oznacza właśnie stawanie twarzą w twarz z tym, co nie jest przyjemne.

Słyszałam kiedyś podczas webinarium Sabiny Sadeckiej, terapeutki traumy, piękną metaforę rozdroża, na którym strzałka w jedną stronę wskazuje drogę, na której jest tylko to, co znamy. Nie spotka nas tam nic przykrego. Nic pięknego i nowego także. Druga strzałka pokazuje ścieżkę ku temu, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale wiadomo, że nas to ubogaci i przemieni.

Unikanie to mechanizm obronny

Ludzie, którzy wiele trudnego przeszli, poszukują często w życiu głównie bezpieczeństwa. I tak ktoś chorobliwie nieśmiały, kto obawia się oceny albo nie nabrał wprawy w ochronie własnych granic, będzie unikał wszelkich interakcji społecznych. Ktoś, kto doświadczył bólu porzucenia, może mieć pomysł, by unikać konfliktów i zadowalać innych. Z lęku przed porażką możemy nigdy nie próbować spełniać własnych ambicji i marzeń. Popadamy w perfekcjonizm, by uniknąć krytyki*.

Unikanie to mechanizm obronny, który ma nas chronić przed cierpieniem. Przynosi ulgę na krótką metę i ma swoją cenę. Gdy unikamy ludzi, przychodzi do nas osamotnienie. Dopasowując się do innych, myślimy o nich z niechęcią i tracimy szansę bycia pokochanymi z tym, co mamy i kim jesteśmy. Nie podejmując wyzwań tracimy szansę na realizację ważnych dla naszego życia celów. A gdy próbujemy za wszelką cenę uniknąć porażki, szlifując w nieskończoność projekty, tracimy czas i energię, zapominając, na czym właściwie nam zależało.

Dlatego dobroć dla siebie polega na tym, by zajrzeć w siebie bardzo szczerze i odkopać z gruzów najgłębsze pragnienia. Gdy wiele ważnych potrzeb w naszym życiu pozostaje niezaspokojonych, picie kawy z cynamonem i kupowanie balsamów do ciała w internecie będzie jak plasterek na uraz wielonarządowy. Jeśli doskwiera nam samotność, potrzebujemy sprawdzić, jakie schematy powtarzamy, że nie udaje się nam zbudować trwałych więzi. Może idziemy do ludzi, którzy nie rokują, a może pokazujemy maskę, z której niewiele można o nas wyczytać. Jeśli nie sięgamy w życiu po nic pięknego i nowego, potrzebujemy kogoś, kto pomoże nam zobaczyć, że unikając rozczarowania, kurczymy świat wokół siebie do rozmiarów, które zaczynają nas dusić.

Ku życiu, jakim chcielibyśmy żyć

Do takiej miłości wobec siebie samych, która zabiera nas ze ślepych ulic i otwiera na nowe doświadczenia, potrzebujemy wielkiej odwagi. Można spanikować na samą myśl! Dlatego na ogół potrzebny jest ktoś drugi, kto najpierw stanie się świadkiem cierpienia, jakie w pierwszej kolejności zaprowadziło nas na ścieżki unikania. Sił dodaje współczucie i jednocześnie otwieranie oczu na prawdę o nas i o rzeczywistości, w jakiej uczestniczymy czy jaką tworzymy we własnym życiu. 

Bardzo pomaga także pytanie o to, czego potrzebuję, by móc wyjść ku czemuś innemu niż znane mi automatyzmy. Czego potrzebuję, żeby powiedzieć komuś: „Nie chcę”, przestać zapracowywać się na śmierć czy przeciwnie, podjąć zadanie, które może zmienić radykalnie moją codzienność, ale robię wszystko, by do niego nie dotrzeć. Dobrocią dla siebie będzie przy sobie zostać i trwać z miłością, gdy kruszy się mój idealny, ale nieprawdziwy obraz siebie. Gdy nie wiem, czy ktoś nie skrytykuje mojego pomysłu. Gdy odsłaniam swoje potrzeby albo wchodzę w trud zabrania się za rzecz, która mnie kosztuje, ale przywraca mi funkcje życiowe.

Bo dobroć dla siebie to zbliżanie ku życiu, jakim chcielibyśmy żyć – i jakiego u kresu nie będziemy żałować.

*więcej przykładów podaje Mary Welford w książce Budowanie pewności siebie w oparciu o współczucie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.