separateurCreated with Sketch.

Alberto Cascón, witrażysta z Malagi: “Moją pracę wykonuję zgodnie z wolą Boga”

Alberto Cascon w swojej pracowni
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Rapcewicz - 20.06.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Od 36 lat tworzą witraże w rodzinnym warsztacie w Maladze. Mayte Cuenca i Alberto Cascón oraz ich synowie David i Ignacio opowiadają nam, co trzeba umieć, aby zostać witrażystą, o procesie tworzenia witrażu i jego przyszłości.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marta Rapcewicz: Witrażysta jest bardziej rzemieślnikiem czy artystą?

Alberto Cascón (AC): Witrażysta musi być jednym i drugim jednocześnie. Rzemieślnik to ten, który używa swoich rąk, by stworzyć dzieło piękne i praktyczne, choć niekoniecznie bardzo skomplikowane. Artysta przez swoje dzieło chce wywołać w tym, kto je zobaczy, jakąś odpowiedź: poczucie zachwytu, wewnętrznego pokoju, kontemplacji…

Czego potrzeba, aby zostać witrażystą?

AC: Dzisiaj wiele osób zapisuje się na zajęcia lub warsztaty rękodzieła i w ten zostaje witrażystą. Ale osoba, która zajmuje się witrażem zawodowo, musi mieć szeroką wiedzę i zdolności. Potrzebuje wiedzy z dziedziny chemii, żeby dekorować szkło, a także orientować się w architekturze, aby prawidłowo zamontować witraż. Musi mieć zdolności manualne, by ciąć i składać elementy witrażu oraz uzdolnienia plastyczne, żeby wykonać w praktyce czyjś pomysł lub projekt. Ja zawsze powtarzam, że rzemiosło wymaga wiedzy i zdolności w wielu dziedzinach.

Jak stworzyć witraż?

Ty miałeś od zawsze smykałkę do rzemiosła?

AC: Myślę, że miałem wrodzone zdolności, już w wieku dwunastu lat rysowałem figurki Disneya i rozdawałem je kolegom w klasie. Potem tworzyłem skórzane bransoletki, naszyjniki i szybko zacząłem handlować moimi wyrobami. W wieku czternastu lat byłem pierwszym w Maladze, który wytwarzał skórzane oprawy na nową edycję Biblii Jerozolimskiej.

Kiedy zacząłem studia z elektroniki, wymyśliłem sposób, żeby sobie dorobić. Zrobiłem chałupnicze wizytówki w punkcie ksera: Alberto Cascón, naprawy wszelakie. Wzywali mnie, żeby naprawić pralkę, światło w łazience czy szafę w sypialni. Obecnie jest wiele firm tego typu – a wtedy mówiłem, że pracuję w firmie „jakjuż”: jak już pan tu jest, proszę mi jeszcze naprawić framugę! (śmiech)  Kiedy przychodziło do zapłaty, nie było łatwo, bo panie domu uważały, że przyszedłem tylko naprawić pralkę (śmiech).

Później nauczyłem się trochę obrabiać szkło i spodobało mi się to. Było to wówczas coś nowego, w Maladze nikt się tym nie zajmował. Powoli zdobywałem coraz więcej doświadczenia, widząc że wykonanie witrażu nie polega po prostu na wycięciu szkła, połączeniu go ołowiem i wstawieniem w okno. Jest to skomplikowany proces, pełen wyzwań związanych z projektem, montażem, konserwacją…

Jakie są etapy tworzenia witrażu?

AC: Najpierw trzeba zdobyć klienta i uchwycić wizję, którą chce zrealizować lub styl, który mu się podoba. Gdy już mamy główną koncepcję, następuje etap projektowania i dokładnego zbadania miejsca, gdzie witraż ma być zamontowany. Czy jest to bardzo duży otwór, czy trzeba wstawić warstwę ochronną… Aktualnie robimy cyfrowe projekty, ale gdy zaczynaliśmy, rysowało się je od ręki, w proporcji 1:1. Kiedyś wykonywaliśmy witraż dla kościoła w Esteponie o wymiarach sześć na dziesięć metrów. Poszedłem do proboszcza i powiedziałem: potrzebuję pustego kościoła, żeby stworzyć mój rysunek. Odsunęliśmy ławki, żeby zostawić wielką pustą przestrzeń i rysowaliśmy projekt na podłodze.

Ignacio Cascón (IC): Witraż, który może być ogromny, jest podzielony na płytki. Te płytki dzielą się na jeszcze mniejsze elementy. Także to, co robimy przy wykonywaniu witraża, przypomina układanie puzzli. Określamy, w którym miejscu ma się znaleźć każdy element, bierzemy szkło w różnych kolorach i je wycinamy. Ciekawy jest sposób cięcia szkła, bo nie używamy noża czy nożyczek, lecz osłabiamy jego strukturę i tak naprawdę łamiemy je przez nacisk lub uderzenia.

Na czym polega technika malowania na szkle?

IC: Jeśli chcemy, by elementy bardziej szczegółowe, na przykład twarz, wyglądały realistycznie, musimy je namalować. Robimy to przy pomocy tzw. gryzaju, brązowej emalii, którą aplikujemy na powierzchnię szkła. Gryzaj to proszek z tlenków metali zmieszanych z topnikiem – rozgniecionym szkłem. Trzeba nałożyć pierwszą warstwę i wstawić witraż do pieca na pięćset pięćdziesiąt stopni, na dwanaście godzin.

Wówczas ten proszek stapia się z powierzchnią witraża i gdy wyjmujemy go z pieca, nie ma już możliwości korekcji, można przejechać nożem po namalowanej twarzy i to się nie zmyje. Dopiero potem można przejść do nałożenia kolejnej warstwy, na przykład cienia pod podbródkiem. Jest to bardzo długi i skomplikowany proces, robiliśmy wysokiej jakości witraże, które musiały spędzić w piecu osiem lub dziewięć razy po dwanaście godzin. Ale jeśli zrobi się to dobrze, powstaje bardzo trwałe dzieło – najstarszy fragment pomalowanego gryzajem szkła pochodzi z IX lub X wieku.

AC: Zajmujemy się również usługą montażu. To bardzo ważne, by prawidłowo umieścić ostateczne dzieło w otworze, w którym ma się ono znaleźć.

Witraż powstał, by ludzie mogli poznać historię zbawienia

Świat witrażu jest bardzo związany z Kościołem?

Mayte Cuenca (MC): Witraż powstał, by katechizować wiernych wówczas, gdy msza była odprawiana po łacinie i ludzie nic z niej nie rozumieli. Na witrażach ukazywano sceny z Biblii i w ten sposób światło wpadające do świątyni było wykorzystywane po to, by ludzie poznawali historię Chrystusa i zbawienia. Kościół jest do dzisiaj naszym największym odbiorcą, bo tutaj w Hiszpanii nie ma dużej tradycji umieszczania witrażów w domach, restauracjach czy hotelach. To raczej cudzoziemcy, Niemcy lub Anglicy, którzy mają swoje letnie domy w regionie Malagi, zamawiają u nas witraże.

Czy tworzenie witraży jest dla Was również formą ewangelizacji?

AC: Witraż to nie jest coś, co wybraliśmy, aby ewangelizować. Ja w młodości miałem pragnienie pójścia w świat i głoszenia Chrystusa jako misjonarz. Ale Bóg miał dla mnie inne powołanie. I zobaczyłem, że Bóg chce, bym sumiennie wykonywał moją pracę w dziedzinie witrażu. Poza tym, tyle razy wykonywaliśmy prace dla kościołów i w pewnym momencie odkryłem, że światło, które wpada do świątyni przez witraż, to światło Chrystusa i może ono dać modlącemu się wewnętrzny pokój. My możemy przyczyniać się do tego, aby ludzie, którzy modlą się w kaplicy, weszli w kontakt z Bogiem.

„Nieważne, ile zapłacisz, ja pracuję zgodnie z wolą Boga”

Czy ta praca wpływa na Waszą wiarę?

MC: Kiedy mamy zamówienie na witraż o tematyce religijnej, musimy zgłębić życie świętego i to nam pomaga. Na przykład, w tej chwili robimy projekt witrażu do kościoła pod wezwaniem św. Jana Pawła II w Kordobie. Dzieło ma przedstawiać jego głoszenie, więc czytamy teksty, oglądamy zdjęcia…

AC: Była taka sytuacja, że przyszedł klient, który otwierał salon tatuażu i chciał u nas zamówić witraż z demonicznymi obrazami i tekstami, które wielbiły szatana. Ja odmówiłem wykonania go. Klient powiedział: „Ale ja nie proszę o zniżkę, tylko żebyś wykonał dla mnie ten witraż”. Odpowiedziałem: “Nieważne, ile chcesz mi zapłacić, ja nie wykonuję prac dla szatana. Moją pracę wykonuję zgodnie z wolą Bożą.” „Wiesz, że mogę na ciebie donieść do sądu?”, zapytał. A ja: „Jeśli chcesz, zadenuncjuj mnie, ale to jest niezgodne z moją wiarą i za nic w świecie nie stworzę takiego witrażu”.

Jaka jest przyszłość witrażu?

AC: Jego przyszłość nie jest łatwa... Coraz mniej ceni się rzemiosło, jest coraz mniej wiernych w kościołach. Możliwe, że większość warsztatów zniknie, poza tymi, które wyspecjalizują się w jakiejś dziedzinie, na przykład konserwacji. Jaka jest przyszłość witrażu? Taka sama jak nasza. To, czego będzie chciał Bóg.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.