separateurCreated with Sketch.

„16 dzieci czeka na narodziny po tym, jak modliłyśmy się o poczęcie”. Świadectwa sióstr zakonnych

NUN, SMILE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 25.06.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jedna z sióstr powiedziała tej dziewczynie, że za rok będzie miała dzidziusia. Gdy po roku przyszła podziękować za wymodlone dzieciątko, znowu się razem modliłyśmy i znowu usłyszała, że za kolejny rok będzie kolejne maleństwo...
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy myślimy o modlitwie wstawienniczej sióstr zakonnych, mamy najczęściej przed oczami zamknięte zakony kontemplacyjne. Nie jest to jednak reguła. Siostra Kamila Golon ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi pracuje w podwarszawskim przedszkolu i, jak mówi, prośby o modlitwę nie są dla niej rzadkością, a wśród nich zdarzają się absolutnie niecodzienne historie. Oto jej świadectwo:

Modlitwa wstawiennicza ma moc

To było przypadkowe spotkanie na Dworcu Wileńskim w Warszawie. Czekałam na autobus. Podszedł do mnie człowiek. Zaczął opowiadać o swoim życiu. Poprosił o modlitwę. Potem spotkaliśmy się jeszcze raz w autobusie. Opowiadał o swoim nawróceniu, o planach. Powiedział, że chce się oddać organom ścigania i pójść do więzienia, żeby odsiedzieć wyrok, jaki na nim ciąży. W więzieniu chciał ewangelizować, więc tym bardziej prosił o modlitwę.

Po kilku latach ten człowiek znalazł mnie w Markach, gdzie dziś pracuję. Zadzwonił do przedszkola, które tu prowadzimy, umówił się i przyjechał. Chciał podziękować i opowiedzieć, co wydarzyło się w jego życiu. Odsiedział swoje. Uczył się w tym czasie pracować i modlić się. Czytał Pismo Święte i starał się swoim świadectwem życia pokazywać współwięźniom że jest inna droga.

Kiedy przyjechał, miał nadzieję, że będę mu pomagała w ewangelizacji. Pałał neoficką gotowością działania, ale nie było to oczywiście takie proste. Spotkanie okazało się więc okazją, by porozmawiać o tym, czym w Kościele jest posłuszeństwo. Pisał do mnie później, że to słowo w nim zostało i pracuje.

A ja, cóż… mogłam dziękować Bogu, że prawdopodobnie posłużył się mną, by nie tylko dać człowiekowi modlitewne wsparcie, ale też pogłębić jakoś jego świadomość wiary i Kościoła. Dla mnie to spotkanie było oczywiście zaskoczeniem, ale też umocnieniem. Zobaczyłam, jak bardzo warto pamiętać o ludziach, którzy proszą o modlitwę.


Ty też możesz doświadczyć mocy modlitwy wstawienniczej. Kliknij w poniższy baner i wyślij swoją intencję do zakonników z całego świata.

RĘCE ZŁOŻONE DO MODLITWY

Bóg potwierdził, że warto

To niejedyna taka sytuacja i Pan Bóg pokazuje mi przez to, że chce mojej współpracy z jego łaską. W pierwszych latach życia zakonnego, jeszcze w okresie ślubów czasowych, jedna z sióstr poprosiła mnie, żebym się za nią modliła, a niedługo potem wystąpiła ze zgromadzenia. Było to dla mnie przeżycie i postanowiłam że dalej będę się modlić, żeby wola Boża wypełniła się w jej życiu.

Po jakimś czasie trafiłam do Marek i dowiedziałem się że ta siostra wraca do zgromadzenia i znalazła się w tej samej placówce, co ja. To była bardzo jasna odpowiedź i potwierdzenie od Boga, że po prostu warto się modlić za kogoś, kto o to prosi – kończy siostra Kamila.

Anonimowe tytanki modlitwy

Kiedy zacząłem rozmawiać z siostrami z zamkniętych klasztorów, które zapraszają ludzi do przekazywania im intencji modlitwy, słuchałem o kolejnych i kolejnych ludzkich dramatach, w których, przez modlitwę sióstr, interweniował Bóg.

Największą kopalnią takich historii okazały się siostry benedyktynki, które przy całym ogromie Bożej łaski, jaka na nie spada przez tę posługę, pragną zachować anonimowość. Siostra z jednego z klasztorów w północnej Polsce powiedziała wprost: „Obecnie 16 dzieci czeka na narodziny po tym, jak modliłyśmy się o poczęcie”. A to tylko jeden klasztor!

Jak mówią siostry, historie ludzi, którzy potrzebują modlitwy i potem wracają z podziękowaniami, są piękne i często humorystyczne…

Specjalność: niepłodność i nowotwory

„Pewien pan, którego córka cztery razy poroniła, poprosił o modlitewne wsparcie dla niej. Zaprosiłyśmy jego córkę do nas, byśmy pomodliły się razem. Jedna z sióstr powiedziała tej dziewczynie, że za rok będzie miała dzidziusia. Gdy po roku przyszła podziękować za wymodlone dzieciątko, znowu się razem modliłyśmy i znowu usłyszała, że za kolejny rok będzie kolejne maleństwo. Oczywiście sprawdziło się. Gdy wróciła za kolejny rok, od progu zapytała: ale już nie będziemy się modlić?” – opowiada jedna z sióstr.

Tego typu historie to dla sióstr spełnienie w charyzmacie, który im przyświeca. Gdy dostają telefony ze szpitala z wiadomością, że rozwiązanie szczęśliwie dobiegło końca, czują radość, która jest jedyna w swoim rodzaju. Mimo że za klasztornymi murami, są wprowadzane w piękny moment powiększania się rodziny.

Jak mówią, jest to dla nich oczywisty powód do uwielbienia Boga, który zaprasza je do tej modlitewnej posługi i nagradza przeżyciami, które świetnie rozumie każdy, kto cieszył się z narodzin dziecka. Duchowo to również ich dzieci.

Z opowieści sióstr benedyktynek wyłania się jeszcze jeden szczególny rodzaj intencji, z którymi przychodzą ludzie. To prośby o uzdrowienie z nowotworu.

„Kiedyś przyszła kobieta z nowotworem rozsianym po całym ciele. Po modlitwie poprosiłam tę panią, by poszła jeszcze do naszej kaplicy na osobistą modlitwę, bo to Jezus jest lekarzem. Po dwóch miesiącach po raku nie było śladu” – mówi siostra.

Spełnione prośby nie są naszą zasługą

Sytuacje, w których siostry benedyktynki zapraszają do wspólnej modlitwy tych, którzy przynoszą swoje intencje, nie są wyjątkami.

Modlimy się wspólnie z tymi ludźmi, bo to, że Bóg interweniuje w tych wszystkich przypadkach, nie jest żadną zasługą nas jako sióstr zakonnych. To uświadamia proszących, że nie jesteśmy modlitewnym automatem. To jest relacja nas jako wspólnoty skupionej wokół ważnego tematu i Boga, który odpowiada na to swoją łaską lub z jakiegoś powodu nie odpowiada i na to również trzeba się zgodzić”.

Brakuje modlących się sióstr!

Opowieść sióstr, które otwierają skrzynki modlitewne i zapraszają do pisania intencji lub przychodzenia z nimi ma także niepokojącą stronę. Jak mówią, kryzys powołań do żeńskich zakonów ma znaczący wpływ na tę posługę i widać dziś bardzo wyraźnie, że potrzeby są wielkie, ale często brakuje sił na samo przeczytanie wszystkich napływających próśb. „Reklamować pisania o modlitwę nie trzeba. Próśb przychodzi tyle, że czasami nie ma kiedy ich czytać i odpisywać. Brak powołań mocno nam doskwiera. Starsze siostry umierają... Niewiele jest dziewcząt chętnych, by zapełnić tę lukę. To piękne, że ludzie otwierają się i piszą o swoich intencjach, ale my też zaznaczamy, że same potrzebujemy modlitewnego wsparcia, by nie brakowało nowych powołań i byśmy mogły pełnić, tak jak dotychczas, swoją modlitewną służbę” – czytam w wiadomości od jednej z sióstr z zakonu klauzurowego.

To brzmi niepokojąco, ale też nie zaskakuje. Z pewnością jest to głos, który urealnia nam dzisiejszą rzeczywistość Kościoła. Same siostry, przyjmujące modlitewne intencje, podkreślają, że ich służba to nie jest świadczenie usług i zapraszają do modlitwy samych zainteresowanych, pokazując, że wstawiennictwo u Boga w czyjejś intencji to również sprawa nas świeckich.

Prośmy siebie nawzajem o modlitwę, bo to nie jest pusty gest i może nam bardzo wiele w życiu rozwiązać. I bądźmy odpowiedzialni, gdy komuś tę modlitwę obiecujemy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.