Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Beata Dązbłaż: Praca jest dla pana najważniejsza?
Artur Rogal Rogalski: Praca jest bardzo ważna, ale oczywiście nie najważniejsza. Ważniejsze jest np. zdrowie, poczucie szczęścia i nasi bliscy. Jestem już po trzydziestce, więc moje priorytety może nie uległy drastycznej zmianie, ale są teraz wyraźniejsze. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale ludzie najpierw tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, a później tracą pieniądze, by próbować odzyskać zdrowie.
Trzeba oddzielić samą pracę od pieniędzy. Praca jest ważna, bo nie pozwala mi zwariować. Dzięki niej nie mam czasu na myślenie o chorobie. Praca zapewnia także ciągły rozwój i zwiększa poczucie własnej wartości, także u w pełni zdrowych osób. Natomiast ciężko byłoby osiągnąć to wszystko samymi pieniędzmi.
Oczywiście pieniądze też są ważne, bo np. dają poczucie bezpieczeństwa i komfort psychiczny, a w moim przypadku pozwalają także na, w pewnym sensie, niezależność i normalne życie. Życie osoby na wózku jest znacznie droższe i tu nie chodzi tylko o leczenie czy rehabilitację.
A o co jeszcze?
Chcąc np. lecieć na wczasy, muszę dopłacić kilkaset złotych za transfer wózka. Trzeba też pamiętać o tym, że zazwyczaj tańsze hotele nie są dostosowane do wózków. Chcąc spędzić kilka dni nad polskim morzem, nie mogę zarezerwować budżetowego domku na obrzeżach miasta, bo nawet jeśli znajdę taki bez progów, to aby dotrzeć pieszo (czyli wózkiem) do morza lub centrum miasta pokonanie takiej odległości zajęłoby mi pewnie pół dnia.
Podobnie jest w innych sytuacjach, zarówno prywatnych, jak i zawodowych. Potrzebuję sprzętu, który ułatwia mi pracę. Dzięki niemu jestem w stanie osiągnąć taką wydajność jak zdrowa osoba.
Dlaczego zajął się pan właśnie fotografią, wiedząc, że kiedyś nie będzie pan mógł własnymi rękami podnieść aparatu?
Od czasu studiów zajmuję się tworzeniem zdjęć reklamowych. Z czasem rozszerzyłem swoją działalność m.in. o reklamy wideo, grafikę, animacje. Będąc dzieckiem lubiłem rysować. Interesuję się także nowoczesną technologią. W tym zawodzie mogę połączyć te dwie pasje: tzn. szeroko pojęte sztuki wizualne z nowoczesnym sprzętem wykorzystywanym w studio oraz w postprodukcji. Chciałem też, żeby moja praca nie była nudna i pozwalała na kontakt z ludźmi. Nie chciałem pracować cały czas przy komputerze.
Zdobył pan sporo prestiżowych nagród za swoje prace. Dlaczego startując w tych konkursach nie chciał pan, by była znana pana tożsamość?
Faktycznie na swoim koncie mam kilkanaście wygranych i wyróżnień, głównie w ogólnopolskich konkursach fotograficznych. Jednak najważniejsza była chyba pierwsza wygrana w bardzo małym konkursie, bo ona była dla mnie potwierdzeniem umiejętności i motywacją do zajęcia się tym na poważnie. Cieszę się również z nagród za kampanie marketingowe, przy których współpracowałem z warszawską agencją PR-ową.
Może to zabrzmi zbyt infantylnie, ale nie tworzę zdjęć dla nagród, a dla firm, które potrzebują skutecznej reklamy na wysokim poziomie, dlatego największą wygraną jest stała kolejka zleceń.
Nie chciałem, aby była znana moja tożsamość, bo chciałem i chcę być traktowany na równi z innymi, zdrowymi. Podobnie jest w biznesie. Przecież żadna firma nie zamówi zdjęć u kogoś tylko dlatego, że autor jeździ na wózku. A nawet gdyby... byłoby to destrukcyjne dla autora, gdyż straciłby wiarę we własne umiejętności i mógłby dojść do wniosku, że dalszy rozwój jest zbędny.
Liczy się jakość, dlatego w konkursach foto tylko ona powinna być oceniana. Tak samo było podczas publikacji moich prac na forach fotograficznych. Litość i naciągane miłe słowa o pracach byłyby najgorszym, co mógłbym otrzymać. Chciałem po prostu znać prawdę. Liczyłem też na konstruktywną krytykę, bo dzięki niej wiedziałem, co muszę poprawić.
Jak pan sam podchodzi do swojej sytuacji zdrowotnej?
Każdy ma jakieś problemy. Ludzie, którzy mierzą się z depresją muszą wykazać się ogromną siłą, aby wstać z łóżka i pokonać problemy, które dla zdrowych osób wydają się błahe. Moje problemy wydają się duże, ale ja jestem silny psychicznie i wiem, że użalanie się nad sobą nic nie da.
Wydaje mi się, że plusem jest to, że choruję od urodzenia, więc jestem przyzwyczajony do takiego stanu. Gorzej mają ludzie, których niepełnosprawność dopadła nagle, gdyż po pierwsze znali zupełnie inne życie, a po drugie mieli plany, które nagle mogą okazać się niemożliwe do zrealizowania. Chociaż z drugiej strony moje plany w kwestii pracy jako fotografa też wydawały się wielu ludziom niemożliwe do zrealizowania. Nawet mój tata nie wierzył w to, że poruszając się na wózku będę w stanie pracować w tej branży.
A siostra pana dopingowała? Z siostrą w podobnej sytuacji żyje się łatwiej?
Z rodzeństwem raz żyje się lepiej, a raz gorzej. Podobna sytuacja zdrowotna nie ma tu znaczenia. Oczywiście, dobrze rozumiemy swoje problemy związane z SMA, ale to nie wpływa na nasze relacje. Łatwiej jest tylko z tym, że siostra bardziej „ogarnia” sprawy związane z rehabilitacją, leczeniem, dlatego ja tylko „podpinam się” pod nią.
Jak pan patrzy na świat, na innych, co pana irytuje, i jak pan myśli – jak inni patrzą na pana?
W innych denerwuje mnie to, że narzekają na swój los, a mając możliwości nie podejmują jakichkolwiek działań, aby go zmienić. Ale oczywiście, każdy jest kowalem własnego losu i nie można na siłę ingerować w czyjeś życie. Jeśli ktoś naprawdę czegoś chce – szuka sposobu, a jeśli nie chce – powodu. Ludzie często twierdzą, że źródłem ich niepowodzeń jest los. Chcąc znaleźć się na szczycie dębu oczywiście można usiąść na żołędziu i czekać... ale zdecydowanie lepiej jest iść po drabinę i zwyczajnie wspiąć się na drzewo.
A w sobie?
W sobie denerwuje mnie wiele rzeczy. Nie wiem czy mamy czas na wypisanie wszystkiego (śmiech). Z drugiej strony są cechy, które w pewnych sytuacjach są złe, np. upartość, zbyt duża ufność, a w innych okolicznościach okazują się przydatne. Mogę np. zbyt dużo czasu spędzać na Tinderze, ale jeśli znajdę tam miłość życia, okaże się to słuszne (śmiech).
Natomiast nie wiem, czy cokolwiek denerwuje mnie w postrzeganiu mnie samego przez innych. Wiem, że z wózkiem nie wyglądam normalnie i ludzie czasem nie wiedzą, jak się zachować podczas kontaktu z osobą niepełnosprawną. Słyszałem o sytuacji, w której niepełnosprawny oburzył się widząc, że ktoś na przywitanie chce podać mu rękę, podczas gdy on nie potrafił jej podnieść.
Moim zdaniem ta sytuacja pokazuje, że osoba zdrowa potraktowała niepełnosprawnego jak każdego innego człowieka, a to właśnie tego domagają się wszyscy niepełnosprawni. W tym przypadku, moim zdaniem, to właśnie zachowanie niepełnosprawnego sprawia, że ludzie nie wiedzą, jak się zachować. Przecież widząc pierwszy raz danego niepełnosprawnego sam pewnie bym nie był w stanie określić, czy jest on w stanie podnieść dłoń.
Za co jest pan wdzięczny rodzicom?
Za wiele rzeczy. Za to, że zdecydowali się wychować niepełnosprawne dziecko, wysłać je do normalnych szkół, mimo tego, że było to bardzo trudne pod wieloma względami np. wszędzie pełno schodów. Za to, że nie zamknęli mnie w klatce obaw i strachu. Za to, że nauczyli osiągać wyznaczone cele i nie bać się podejmowania wyzwań. Za to, że fizycznie pomagają w codziennych czynnościach. Moja mama praktycznie poświęciła swoje życie, aby mnie i siostrze zapewnić dobrą edukację, szczęśliwe dzieciństwo i normalne życie.
Ma pan ochotę czasami to wszystko rzucić i nic nie robić?
Oczywiście, że tak! Kto by nie chciał nie musieć nic robić? Póki co, nie stać mnie na to. Z drugiej strony, pewnie po krótkim czasie zaczęłoby mi się nudzić i znów wróciłbym do pracy.
*Artur Rogal Rogalski – absolwent Wydziału Sztuk Pięknych i Projektowych w Wyższej Szkole Informatyki i Umiejętności w Łodzi, twórca zdjęć reklamowych, reklam wideo, grafik i animacji, właściciel studia reklamowego. Zdobywca m.in. nagrody głównej Platinum Award w konkursie Spotlight Awards 2016. Artur choruje na rdzeniowy zanik mięśni (SMA), podobnie jak jego siostra.