separateurCreated with Sketch.

Niebo, piekło i potępienie. Żeby nie opowiadać bajek, trzeba wiedzieć, w co chrześcijanie wierzą

Chrystus Zbawiciel
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Aby w klarowny i zwięzły sposób odpowiedzieć na pytania o to czym są, wedle wiary Kościoła, piekło i potępienie, oraz podjąć próbę dania odpowiedzi odnośnie do tego, czy do pogodzenia z wiarą katolicką jest „nadzieja na puste piekło” najlepiej będzie zacząć od podstaw.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Moglibyśmy zacytować po prostu punkty Katechizmu Kościoła Katolickiego (patrz. KKK 1033-1037) i dorzucić do nich garść cytatów z kilku publikacji teologicznych z tego zakresu, ale zamiast tego – przyjmując oczywiście Katechizm za tekst bazowy i wiążący – spróbujemy zarysować ramy zagadnienia możliwie „wyraźną kreską”. Zatem do dzieła…

Kim jest człowiek?

Wiemy z Objawienia (to jest z Pisma Świętego i Tradycji Kościoła) i dlatego wierzymy, że człowiek został stworzony przez Boga jako istota duchowo-cielesna (przy czym warto zaznaczyć, że przez cielesność rozumiemy cały rzeczywistość psychofizyczną człowieka). Stworzony został na Jego obraz i podobieństwo – na obraz i podobieństwo Boga będącego Trójcą w jedności, czyli Wspólnotą miłujących się Osób – Ojca, Syna i Ducha Świętego.

A zatem człowiek powołany jest do istnienia w relacji miłości z Bogiem i innymi ludźmi. Takie jest powołanie, cel i sens istnienia człowieka. A więc tylko istniejąc i funkcjonując w ten sposób – to jest: pozostając wiernym dotyczącemu go zamysłowi stwórczemu Boga i realizując ten zamysł – człowiek może osiągnąć szczęście.

Wolność – warunek miłości

Aby człowiek mógł realizować ów stwórczy zamysł Boga wpisany w swoją naturę, to znaczy istnieć i funkcjonować w relacjach, które będą relacjami miłości, musi być wolny. Stąd Bóg, stwarzając człowieka, obdarował go wolną wolą, wolnością.

Paradoksem tego daru – koniecznego, by człowiek mógł kochać (bo kochać może tylko wolna istota) – jest to, że zakłada on jednocześnie możliwość odrzucenia przez człowieka owego stwórczego zamysłu, swojego powołania; możliwość zaprzeczenia sensowi i celowi swojego istnienia; możliwość odrzucenia miłości Boga i ludzi (zarówno miłości do nich, jak i miłości, którą jest przez nich kochany).

Owo odrzucenie miłości Biblia, a za nią Tradycja Kościoła nazywa grzechem.

Grzech i odkupienie

Człowiek zgrzeszył grzechem pierworodnym, o którym w obrazowy sposób opowiada trzeci rozdział Księgi Rodzaju. Jego natura została poważnie zraniona i nosi w sobie odtąd skłonność do grzechu, czyli do odrzucania miłości – swojego celu, sensu, powołania i szczęścia.

Bóg nie pozostawił człowieka w tym tragicznym i beznadziejnym stanie. Ostatecznie posłał swojego Syna, który we Wcieleniu sam stał się człowiekiem i jako prawdziwy Bóg, a jednocześnie prawdziwy człowiek naprawił to, czego ludzie o własnych siłach naprawić nie mogli. Naprawił to poprzez akt ostatecznej miłości wobec Boga i ludzi (aż po wyrzeczenie się siebie i swojego życia), jakim była Pascha Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. W ten sposób stał się naszym Odkupicielem i Zbawicielem. Na nowo „otworzył” nam możliwość kochania Boga i ludzi – to jest: realizowania naszego celu, sensu, powołania i szczęścia.

Nie jesteśmy w stanie robić tego o własnych siłach, ale możemy to robić trwając w zjednoczeniu z Nim poprzez wiarę (którą daje nam Kościół) i życie sakramentalne (dzięki sakramentom, których szafarzem pozostaje Kościół, sam będący „sakramentem” Chrystusa). Jeśli człowiek autentycznie trwa w zjednoczeniu z Chrystusem w opisany powyżej sposób, to żyje pewnością ofiarowanego mu przez Boga w Chrystusie zbawienia.

Zbawienie i niebo

Zbawienie to tak naprawdę ostateczne osiągnięcie przez człowieka celu swojego istnienia, zrealizowanie jego sensu, wypełnienie swojego powołania – obrazowo mówiąc: dotarcie do punktu, w którym jest i będzie już na zawsze szczęśliwy szczęściem niemożliwym do utracenia.

I tu natrafiamy na pierwszy poważny „problem”, czy też „próg”, z którym musimy się rozprawić. Chodzi o to, że „siatką” naszej percepcji są kategorie przestrzeni i czasu. Dlatego najczęściej myślimy o zbawieniu jako o jakimś miejscu i czasie. Używamy pojęcia „wieczności”, ale de facto rozumiemy je odruchowo po prostu jako „nieskończenie długi czas”. Mówimy o „niebie”, bo Chrystus mówi o „królestwie niebieskim”.

Tyle, że Jemu chodzi o królowanie Boga, czyli o rzeczywistość „ułożoną” całkowicie wedle zamysłu Boga, a nie o jakieś tak czy inaczej wyglądające i urządzone zaświaty. Skracając cały wywód, chodzi o to, że istotą zbawienia nie jest znalezienie się w jakiejś przestrzeni czy czasie, ale wejście – pełne i nieodwołalne – w relację miłości z Bogiem i ludźmi.

Zauważmy, że choć nie jesteśmy w stanie dokonać tego własnymi siłami (potrzebujemy pośrednictwa Chrystusa przez Jego Kościół), to owo wejście musi być naszą całkowicie dobrowolną decyzją. Bo nie da się naprawdę kochać inaczej, jak dobrowolnie.

Potępienie i piekło

Analogicznie (i konsekwentnie względem tego, co pisaliśmy wyżej o ludzkiej wolności) potępienie jest efektem definitywnego odrzucenia przez człowieka miłości. Ono także dokonuje się dobrowolnie.

A zatem o ile Katechizm słusznie stwierdza, że to Pan Bóg rozstrzyga i „wyrokuje” o naszym zbawieniu lub potępieniu, to trzeba uznać, że robi to niejako „zatwierdzając” skutki naszej własnej decyzji, na którą składają się decyzje podejmowane przez nas w całym naszym życiu doczesnym.

Nasza duchowo-cielesna natura zdolna jest do podejmowania i realizowania decyzji w czasie. Stąd życie doczesne jest właśnie czasem (sic!) naszej decyzji. Kończy się on wraz z momentem śmierci. To, czego nie dostaje naszej „decyzji na miłość” zostanie oczyszczone i dopełnione w doświadczeniu, które nazywamy czyśćcem.

Ale jeśli nasze życiowe postawy i decyzje sprowadzają się do odrzucenia miłości Boga i ludzi, to w ten sposób sami tak naprawdę wybierzemy potępienie i piekło, czyli „stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi” (KKK 1033).

To co nazywamy „karą piekła” jest w rzeczywistości konsekwencją naszego wyboru. Paradoksalnie Bóg „musiał” stworzyć piekło, możliwość potępienia, byśmy mogli wybrać zbawienie. Bo chodzi o wybór między miłością i brakiem miłości, a do tego potrzebna jest wolność.

Cały człowiek zbawiony lub potępiony

Zbawiony lub potępiony będzie cały człowiek. W całej swojej duchowo-cielesnej naturze. Zbawienie lub potępienie nie będą jedynie doznaniami duchowymi, jedynie intelektualnymi, jedynie emocjonalnymi, psychicznymi, czy też jedynie cielesnymi.

Będą obejmować, dotyczyć i doświadczane będą przez całego człowieka. I to przez całą wieczność. Przez całą wieczność, którą należy rozumieć nie tylko jako „nieskończenie długi czas”, ale przede wszystkim chyba jako głębię i intensywność tegoż doświadczenia.

Odpowiedzialność człowieka

W tym punkcie potrzebujemy wyraźnie zaakcentować dwie rzeczy. Po pierwsze: Bóg stworzył człowieka pragnąć dla niego zbawienia. Zamysłem i pragnieniem Boga jest zbawienie, wieczne szczęście człowieka w miłości. Koniecznym warunkiem możliwości realizacji tego zamysłu przez człowieka jest jego wolność. Jej skrajną konsekwencją jest (i musi być) możliwość odrzucenia przez człowieka miłości i zbawienia, a wybranie potępienia.

A zatem to, w co Kościół wierzy i czego uczy odnośnie do zbawienia i potępienia, maksymalnie dowartościowuje ludzką wolność i odpowiedzialność. Odpowiedzialność rozumianą zwłaszcza jako zdolność do dania odpowiedzi swojemu Stwórcy i Jego pragnieniu – odpowiedzi pozytywnej lub negatywnej.

Teraz dopiero możemy posilić się o próbę naszkicowania odpowiedzi na pytanie o to, czy możliwe jest by jednak wszyscy zostali zbawieni; by koniec końców piekło mogło pozostać puste. O tym już niebawem przeczytasz w drugiej części tego materiału.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.