Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Encarnacion ("Chon") i Olivia Trevinowie byli małżeństwem przez 63 lata. Zmarli w odstępstwie kilku godzin od siebie.
Umarli razem
Kiedy Chon zachorował, jego żona Olivia również źle się poczuła. Ich córka Janie Villareal w rozmowie z "The News of San Patricio" powiedziała, że w dniu śmierci jej rodzice mieli tę samą temperaturę ciała i parametry życiowe.
"Byli ze sobą zsynchronizowani. Powiedzieli, że ich miłość może być wystarczająco silna, by nawet razem zakończyć ziemskie życie. I tak się stało. Słyszałam, że to może się zdarzyć, ponieważ byli tak blisko. Byli nierozłączni" – wyjaśniła Villareal.
Para pochodząca z Mathis w Teksasie miała sześcioro dzieci, czternaścioro wnucząt i trzynaścioro prawnucząt. Ich córka Villareal sprzedała swój dom cztery lata temu i zrezygnowała z pracy, aby – przy wsparciu rodzeństwa – podjąć opiekę nad starzejącymi się rodzicami.
Rodzina była razem, gdy Chon odszedł. Jego śmierć nie była zaskoczeniem, ponieważ od siedmiu dni był w ciężkim stanie. Jednak fakt, że jego żona odeszła mniej niż 48 godzin później, był dla rodziny szokiem.
Olivia zaczynała dochodzić do siebie po chorobie, a zespół medyczny omawiał dalsze etapy jej leczenia. Jednak, mimo że nie była świadoma śmierci męża, jej stan zdrowia gwałtownie się pogorszył.
Historia Trevinów to jeden z tych wyjątkowych przykładów małżeństwa, w którym czas pomiędzy śmiercią małżonków jest bardzo krótki.
Para poznała się w wieku kilkunastu lat, a Chon powiedział kiedyś swojej córce, że to była miłość od pierwszego wejrzenia: "Po prostu wiedziałem. Wiedziałem to, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Wiedziałem, że ona jest dla mnie".
Wspólne życie w wierze
Villareal podzieliła się również tym, że wiara rodziców była kręgosłupem ich małżeństwa. Być może właśnie ta wiara sprawiła, że matka dała jej mądrą radę: "Nic nigdy nie jest naprawdę zepsute, wszystko da się naprawić".
Małżeństwo Trevinów zdawało się ucieleśniać to przekonanie – para zmagała się z trudnymi chwilami, ale zawsze miała w sobie oparcie.
I choć rodzina opłakiwała śmierć obojga rodziców, to jednak mogła czerpać pocieszenie od zupełnie obcych ludzi, którzy byli blisko. Pewien mężczyzna przyszedł do ich domu, aby napić się kawy z Chonem, nie wiedząc, że właśnie zmarł. Na wieść o jego śmierci szlochał tak głośno, że obudził wszystkich domowników. "Twój tata był dla mnie jak ojciec, kiedy nie miałem nikogo. Straciłem rodziców w młodym wieku i twój tata stał się także moim tatą. Razem chodziliśmy na ryby, razem podróżowaliśmy, razem piliśmy kawę. Twój tata był skałą, filarem, niesamowitą duszą, kimś, kto pozostawił swój ślad w każdym, kto go spotkał. Naprawdę będzie mi go brakowało" – wyznał.
Jednak to chyba niezachwiana miłość seniorów i wsparcie dla swoich dzieci jest ich największym dziedzictwem, które – miejmy nadzieję – zostanie przekazane młodszym pokoleniom. Jak podzielił się Trevino Jr:
"Rodzice zapewnili nam bezwarunkową miłość. Zbudowali też solidną i długotrwałą relację z Bogiem. Stworzyli fundamenty szacunku i odpowiedzialności wobec rodziny. Pokazali również, że dar czasu jest błogosławieństwem".
I dla tej konkretnej pary czas naprawdę był błogosławieństwem. Po 63 latach spędzonych razem tylko przez chwilę byli osobno. "Pastor mówił podczas pogrzebu, że nie było tutaj wdowy ani wdowca. Mama i tata dobrze przeżyli swoje życie. Byli gotowi, byli zmęczeni. Myślę, że w tej chwili mówią: «Jesteśmy już w domu. Nie musieliśmy być długo rozdzieleni»" – dzieliła się Villareal.