Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
House of the Dragon, The Witcher, The Rings of Power – najnowsze produkcje HBO, Netfliksa i Amazona nie pozostawiają złudzeń, że fantasy w jakimś stopniu zdominowało współczesną kulturę powszechną. Trzeba przyznać, że wkład Tolkiena jest tutaj nieoceniony. Wszystkie kolejne utwory fantasy bazują bowiem na fenomenie, który stworzył ten wybitny pisarz i znawca filologii klasycznej. Popularność gatunku nie byłaby jednak możliwa, gdyby fantasy nie trafiło w gusta rzeszy odbiorców z całego świata. Dlaczego tak się stało?
Fantasy elektryzuje bardziej niż realny świat
O tym, czy daną książkę lubimy, czy nie, decyduje szereg czynników. Podoba się nam styl pisania, opisy, dynamika akcji czy rozmach fabuły. Jesteśmy pod wrażeniem losów bohaterów i ich nietuzinkowych charakterów. Może nas też urzec umiejętność łączenia wątków poważnych z nutką komediową. Długo by tak wymieniać, jednak to, co wyróżnia fantasy od innych dzieł pisarskich czy filmowych to przedstawiony w nich świat.
Tworzenie rozległego uniwersum z własną geografią, historią, mnogością kultur, języków, ras. Okraszone w dodatku nadprzyrodzonymi składnikami magii i wyjątkowości. Tworzenie światów tak fascynujących i wciągających odbiorcę, że jestem przekonany, że zdecydowanie więcej ludzi opowie nam o bitwie na Polach Pellenoru[1] niż o bitwie pod Suchymi Krutami[2]. A może nawet wymieni więcej królów z dynastii Targaryenów[3] niż cesarzy rzymskich.
Fani kolejnych serii ze świata fantasy jednoczą się w fandomach, tworzą encyklopedie swojego ulubionego uniwersum. Niejednokrotnie podejmują samodzielne próby tworzenia kolejnych dzieł. Nie ma więc wątpliwości, że ta fantastyczna rzeczywistość elektryzuje dużą część społeczeństwa. Niekiedy nawet mocniej niż realny świat.
Świat Tolkiena, za którym tęsknimy
Pierwowzoru takich zachowań można doszukiwać się w dzieciństwie. Dzieci uwielbiają bajki opowiadające o niezwykłych historiach, przygodach i bohaterach. Powód? Wykreowany świat wydaje się nam bardziej wyrazisty, z jasno określonymi wartościami.
Dobro zawsze ostatecznie zwycięża w starciu ze złem. Bohaterowie stają wobec wydarzeń i wyzwań, które pozwalają im uchwycić właściwe proporcje rzeczy. Mądrość jest nagradzana, a sprawiedliwość przynosi – choćby po czasie – zasłużone owoce.
Te światy są po prostu odbiciem rzeczywistości, za którą wszyscy tęsknimy. Fenomen Tolkiena, czy w ogóle – fenomen fantasy – jest tak naprawdę fenomenem naszych pragnień, tęsknot oraz oczekiwań rzeczywistości. Rzeczywistości, w której wartości są bardziej namacalne. I w której pewne jest, że właściwe postępowanie skutkować będzie sprawiedliwym rezultatem.
Tolkien poleca Ewangelię
W tym czarno-białym układzie musi się jednak zmieścić też odpowiednia doza szarości. Dlatego lubimy bohaterów niejednoznacznych, którzy łączą w sobie zarówno dobro jak i zło. Chętnie obserwujemy, jak postaci zmagają się z przeciwnościami losu i własnymi słabościami. Są odbiciem naszego życia. Przenosimy naszą osobowość do świata naszych pragnień, przez co czujemy się tam domowo i swojsko. Raz utożsamiamy się z jakimś bohaterem, innym razem wcielamy się w rolę biernego obserwatora. W efekcie zawsze znajdujemy w tym świecie miejsce dla siebie.
W świecie fantasy szukamy nie tylko magii, emocji, rozrywki, przygody, fascynujących historii czy ciekawych bohaterów. Szukamy tu też odpowiedzi na nasze najgłębsze pragnienia. Tęsknimy za wyrazistym, prawdziwym światem: za dobrem, pięknem i mądrością. Może to być doskonały przyczółek do pójścia wciąż wzwyż i w głąb, do – jak to Tolkien wielokrotnie powtarzał – najlepszej ze wszystkich opowieści, czyli do Ewangelii.
[1] Bitwa w świecie Tolkiena pomiędzy wojskami Mordoru a siłami Gondoru, Rohanu i ich sojuszników (Wolnymi Ludami).
[2] Bitwa, która miała miejsce 26 sierpnia 1278 r. pomiędzy wojskami niemieckiego króla Rudolfa I a króla czeskiego Przemysła Ottokara II.
[3] Dynastia ze świata Georga R. R. Martina, władali Siedmioma Królestwami.