separateurCreated with Sketch.

Jak młoda protestantka z Holandii została dominikanką. „Niemal słyszałam, jak Bóg się do mnie śmieje”

Nowa dominikanka z Holandii Nadia Kroon
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magdalena Galek - 24.11.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Modlitwa przekracza wszelkie różnice, które istnieją między nami, ponieważ w modlitwie dochodzimy do miłości Boga do nas i dzielimy się nią ze sobą” – mówi Nadia.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jak co dzień przeglądałam, już trochę bezmyślnie, Instagrama. I w tym potoku różnych zdjęć, pięknych krajobrazów, grafik z wiadomościami ze świata, street artu i ilustracji, nagle spotkałam jej spojrzenie i nie mogłam o nim zapomnieć.

Było to zdjęcie z profilu dominikanów w Holandii. Ilustrowało zdarzenie sprzed kilku dni: oto grono dominikanek powiększyło się o nową siostrę. 32-letnia Nadia złożyła śluby czasowe na trzy lata. Ale jak to? – pomyślałam. – To w Holandii są jeszcze jakieś powołania? Wiedziona ciekawością odkryłam piękną historię protestantki, którą ciekawość oraz szczere pragnienie poznania Boga doprowadziły do tego miejsca. Poznajcie ją.

Egzystencjalne pytania młodej chrześcijanki

Wychowuje się i dorasta w protestanckiej, bardzo religijnej rodzinie w IJmuiden. Od dziecka zadaje sobie pytania: Dlaczego tu jesteśmy? Jaki jest cel naszego życia? Kim jest ten tajemniczy Bóg, o którym tyle słyszy w szkole i w kościele? Po skończeniu szkoły wybiera studia teologiczne, by móc dalej badać naturę relacji z Bogiem. Z natury cicha i nieco wycofana kobieta widząc kaznodziejów, którzy z odwagą i charyzmą głosili Ewangelię, zastanawia się nad swoim miejscem: Czy jako nieśmiała osoba mogę coś znaczyć w Królestwie Bożym?.

W pewnym momencie na jej pytania zaczynają się pojawiać małe odpowiedzi.

Zakonnica w autobusie

Pewnego dnia Nadia stoi na peronie czekając na autobus. Spostrzega kobietę w czarnej chustce na głowie. „Na początku pomyliłam ją z muzułmanką, ale styl chusty wydawał się inny, a ta spódnica… to była spódnica czy… habit?” – tak opisuje w swojej książce Zakonnica w autobusie pierwsze w swoim życiu spotkanie z siostrą zakonną.

„Podeszłam bliżej. W tym momencie ujrzałam szkaplerz, welon. To było nowe. Bez wątpienia – zakonnica tutaj, w środku miasta! Nigdy nie widziałam zakonnicy «na wolności», ani nigdzie indziej”.

W tym momencie Nadia zaczyna wewnętrzną rozmowę z Bogiem: „OK, Boże, OK, wiem co powiedziałam. To byłby znak, ale naprawdę nie śmiem się do niej zbliżyć. Nie mogę, nie śmiem. Co powinnam powiedzieć? Cześć, myślę, że chcę wstąpić do klasztoru. Masz minutę?”.

Jej wszelkie wątpliwości kilka minut później rozwiewa fakt, że odziana w czarny welon postać z wdziękiem opada na krzesło tuż przed jej nosem. „Niemal słyszałam, jak Bóg się do mnie śmieje” – wyznaje w książce Nadia.

Modlitwa przekracza różnice

Nie chce jednak „rzucać się” ze swoją historią na nieznajomą na ulicy. Ale podąża za tym znakiem. Na zakończenie studiów otrzymuje zadanie, aby poznać wspólnotę misyjną inną niż jej własna, ta, w której pracowała.

Trafia do sióstr katolickich. Czy jednak nie ma oporu? „Jeśli przychodzisz jako protestant do wszelkiego rodzaju katolickich klasztorów, w pewnym momencie widzisz, że należysz trochę do tego świata, a trochę do innego. A potem czasami myślisz: gdzie tak naprawdę należę?” – wyznaje Nadia w jednym z wywiadów i pokazuje różaniec, który tuli z czułością. Dostała go od protestanckiej zakonnicy ze słowami: „W modlitwie my, chrześcijanie, wszyscy jesteśmy połączeni. Modlitwa przekracza wszelkie różnice, które istnieją między nami, ponieważ w modlitwie dochodzimy do miłości Boga do nas i dzielimy się nią ze sobą”.

„Docieracie w ogóle do jakichś ludzi spoza klasztoru?”

W klasztorze Augustianek Nadia dostaje pracę i podczas pierwszej rozmowy z jedną z sióstr zadaje jej pytanie o to, czy w ogóle docierają do jakichś ludzi spoza tego klasztoru. Nie spodziewa się słów, które padają z ust zakonnicy:

„Ze zdumienia prawie spadłam z krzesła. Siostra zaczęła mówić o setkach ludzi, którzy co roku przybywają tu i są wzruszeni tą ciszą, atmosferą modlitwy, przestrzenią, którą mają, i dzięki której w końcu mogą usłyszeć własne myśli. Ale także usłyszeć coś od Boga”.

Ta odpowiedź i to doświadczenie ciszy, spotykania się w niej z Bogiem sprawiają, że serce Nadii bije szybciej. Zachwycona tradycją cichej kontemplacji i skromnej gościnności odwiedza różne klasztory, by lepiej poznać ich świat. I kiedy jednocześnie organizuje zakrojone na szeroką skalę imprezy misyjne w ruchliwym centrum Haarlemu, coraz bardziej tęskni za ciszą i refleksją. Przez kolejne lata żyje pomiędzy klasztorami – wciąż pracując w protestanckim Kościele oraz przebywając z katolickimi siostrami. Poszukiwania swojego domu doprowadzają ją do zakonu dominikanek.

Dominikański dom

„Ku mojej wielkiej radości i dzięki pomocy wielu mniszek, w szczególności augustianek św. Moniki i innych mądrych ludzi na przestrzeni lat, w końcu znalazłam grupę ludzi, którzy byli równie poszukujący jak ja. Bycie dominikanką oznacza zawsze chęć odkrywania, poprzez studia i kontemplację. Nigdy nie myśl, że już wszystko wiesz. To ciekawość czasem aż do irytacji” – mówiła Nadia podczas uroczystości złożenia ślubów.

Charyzmat dominikański to głoszenie wszystkim, że jest droga do domu Boga. „W tej drodze potrzeba nadziei. Dużo nadziei” – mówi Nadia. „Pewności, że światło zawsze przebije się przez ciemność. Na tej podstawie wybrano moje imię. Chcę je zachować – oznacza nadzieję. Kiedy myślałam o imieniu zakonnym, nie mogłam znaleźć piękniejszego sensu dla mojego życia”.

Taki też sens odnajdują jej siostry oraz bracia dominikanie. Każde nowe powołanie jest znakiem nadziei dla Kościoła. Ale Nadia wybiera jeszcze drugie imię. Będzie ono wyznaczać drugi – obok kontemplacji – biegun jej życia. Przyjmuje imię Apostołki Apostołów, Marii Magdaleny.

„Maria Magdalena jest głosicielką nadziei Zmartwychwstania, świadectwa życia zwyciężającego śmierć, dobra zwyciężającego zło” – mówiła Nadia w dniu złożenia ślubów. „To jest dla mnie osobiste zadanie, bo żyjemy w przełomowym dla kobiet czasie. Możemy spojrzeć na Iran, gdzie teraz rozbrzmiewa rewolucyjne wołanie: Kobieta, życie, wolność. Ale także na nasz własny proces synodalny i wszystkie wydarzenia w Kościele. Jeśli w mojej roli siostry-głosicielki będę mogła coś zrobić dla ludzi, których głosu nie słychać, dla kobiet i innych marginalizowanych grup, to będę głęboko wdzięczna Bogu”.

Z wdzięcznością dzielę się z wami historią Nadii – może stanie się ona dla was inspiracją do poszukiwań swojego miejsca, które z pewnością gdzieś jest. A może stanie się znakiem od Boga – że On czeka na was ze swoją miłością w ciszy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.