Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Bierna agresja – to zdania, które gdyby były sztyletami, podziurawiłyby drugiego jak sitko. To milczenie, które jest jak wisząca w powietrzu siekiera. Spojrzenie wiejące takim chłodem, że drugi mógłby od niego zamarznąć. Jednak to także pozorna „łagodność”: udawanie, że się nie słyszy, nie widzi, nie wiedziało. Pomijanie przy decyzjach, okłamywanie, umywanie rąk. Bierna agresja to coś, co uśmierca i związek, i klimat emocjonalny całej rodziny.
By udowodnić swoją „moralną wyższość”
Kiedy ludzie nie umieją radzić sobie ze złością, zamienia się ona w agresję. Agresja z kolei to używanie przemocy po to, by osiągnąć swoje cele, również za cenę sprawiania innym bólu. Otwarta agresja to krzyk, rzucanie przedmiotami, zwymyślanie kogoś, obrzucanie wyzwiskami czy bicie. Druga odsłona agresji to jej bierna postać. Nikt nie krzyczy i na nikogo nie podnosi ręki, a jednak intencja pozostaje taka sama: zranić, odegrać się, ukarać. Albo sprowokować do wybuchu złości i udowodnić swoją „moralną wyższość”.
Zachowania, które nazywamy bierną agresją, to na przykład złośliwości („Dla ciebie to i wagon pieniędzy byłby jak kieszonkowe”) i szyderstwa („Takie dobre stopnie w szkole, a nie umiesz wniosku do urzędu złożyć”). To również komplementy, które tak naprawdę bardziej mają odebrać komuś wartość i uznanie, niż je wyrazić („Gratuluję Ci tego stanowiska, pod koniec kariery w końcu będziesz robić coś sensownego”, „Ładna ta koszula, nie widać w niej tak brzucha”). Bierną agresją mogą być „niewinne” żarty, również opowiadane przy obcych ludziach, gdy nie wiadomo, jak zareagować lub jak się obronić, ponieważ na ogół chcemy dobrze wypadać w sytuacjach społecznych („O, moja ślubna jak zacznie krzyczeć, to słychać ją aż na Krupówkach przy dobrej pogodzie”).
Wywoływanie poczucia winy
Przykładem biernej agresji jest także wywoływanie poczucia winy. To sytuacje, gdy na przykład mąż mówi do żony: „Też bym się tak dobrze czuł, gdybym nie musiał na nas pracować” albo rodzic do dziecka, gdy widzi go/ją na kanapie ze smartfonem: „Też chciałbym móc leżeć i się opierniczać”. Przyjmowanie roli ofiary ma na celu sprawienie, by inni czuli się źle i mieli wyrzuty sumienia, ilekroć próbują być spokojni i szczęśliwi – dlatego, że ich rozmówca nie czuje ani szczęścia, ani spokoju.
Bierna agresja to jednak nie tylko słowa. Są nią także celowe działania, które mają na celu udaremnienie zamiarów drugiego człowieka czy wyrządzenie mu szkody. Ponieważ nie są podejmowane wprost, trudno oskarżać drugiego człowieka o złą wolę. Przykładem takich działań jest konsekwentne ignorowanie próśb czy zgłaszanych granic (np. wchodzenie bez pukania do pokoju nastolatka i mówienie „zapomniałem”, choć autor słów nie ma kłopotów z pamięcią, używanie własności któregoś z domowników, mimo iż ta osoba sobie tego nie życzy). To także sabotowanie wcześniejszych ustaleń (niezjawianie się na spotkanie albo zrobienie czegoś samemu, gdy umawialiśmy się, że zrobimy to razem).
Po bierną agresję sięgają ludzie, którzy nie umieją powiedzieć „czuję złość” i rozmawiać na trudne tematy. Rozwojowi biernej agresji sprzyja kultura domu oparta na braku akceptacji dla jakichkolwiek przejawów zdenerwowania – czyli gdy fakt, że ktoś z członków rodziny odczuwa złość, nie jest brany jako zaproszenie do zatrzymania i sprawdzenia, jakie możemy przynajmniej zauważyć potrzeby domowników.
Czasem do biernej agresji prowadzi brak kanału, którym mogą być rozwiązywane problemy – gdy na przykład mąż albo żona ignoruje fakt istnienia w małżeństwie kryzysu albo gdy rodzic nie akceptuje faktu, że dziecko choruje na depresję i odmawia udziału w terapii rodzinnej. Kiedy nie ma narzędzi ani przestrzeni, gdzie można by opowiedzieć o tym, o co mamy do siebie nawzajem żal i zostać z tym usłyszanym, pozostaje dojmujące poczucie bezsilności. Sposobem wentylowania go bywa właśnie bierna agresja.
Otwarcie mówić o tym, co czujemy
Co zamiast niej? Uczenie się otwartego mówienia o swoich uczuciach, w sposób asertywny, czyli z zaufaniem do siebie, ale również z szacunkiem do drugiego człowieka. By to było możliwe, potrzebujemy brać odpowiedzialność za własną złość: umieć ją nazwać, poczuć, zaakceptować, zrozumieć ją i ją uregulować, czyli doprowadzić do takich rozmiarów, że możemy ją czuć, ale nas ona nie rozsadza. Potem możemy wybrać skuteczne działanie, które pozwoli nam zaopiekować się potrzebami, jakie złość sygnalizuje.
Po to więc, by relacja nie umierała na skutek biernej agresji, potrzebujemy zauważać złość i dawać jej przestrzeń. Uznawać ją i rozmawiać o niej, zamiast udawać, że nie istnieje.