separateurCreated with Sketch.

To jak z tymi dziećmi w kościele? Oddajemy głos czytelnikom Aletei

Dziecko podczas Mszy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 24.05.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Artykuł „«W przeżyciu Mszy najbardziej przeszkadzają rodzice, którzy…» Dyskusja na temat dzieci w kościele” wywołał kolejną dyskusję, tym razem ze strony czytelników Aletei. Oddajemy im głos.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Prosta rada – msza z udziałem dzieci

Iwona Wojcieszek stwierdziła: 

Sprawa jest banalnie prosta. W większości parafii są msze dla dzieci. I na nich takie zachowanie nie dziwi. Dziecko, jedno absorbujące cały kościół w czasie innej mszy, to już bezmyślność rodzica, który swoje dziecko traktuje jak pępek świata. I nie liczy się z innymi osobami. Zdecydowanie zabierać dziecko do kościoła, na msze dla dzieci, jeśli na mszach pozostałych nie potrafi zachować się jak inni wierni.

W bardziej stonowany sposób wypowiedziała się Klaudia Berdychowska-Małek:

Kompromisem zdaje się być jedna msza św. w ciągu całego dnia, która jest przeznaczona głównie dla rodzin z małymi dziećmi. Wtedy każdy wybiera, kiedy chce przyjść do kościoła i z jakimi warunkami się to wiąże.

Taka sytuacja wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Może jednak warto zwrócić uwagę, że takiej mszy nie ma w każdej parafii, a bywa i tak, że jej pora nie pasuje rodzinom. To, że rodzice zabierają dzieci na inne msze, niekoniecznie musi być wyrazem ich bezmyślności, ale konieczności.

Normalność – przychodzić, tłumaczyć, reagować

Marta Gwara stwierdza:

Owszem dzieci powinny przychodzić, ale rodzice powinni uczyć się reagować na zachowania dziecka, które krzyczy i biega po kościele.

Bernadeta Forczek zgadza się z taką opinią, potwierdzając ją własnym doświadczeniem:

Jasne, że prowadzić, ale również uczyć szacunku do miejsca i tego, jak się zachować, nie dawajmy głośnych zabawek, dzieci niech uczestniczą tyle, ile wytrzymają… W końcu rodzice poza kościołem mogą się wymieniać… przerabiałam to wielokrotnie!

Wyrozumiałe i rozsądne rozwiązanie podaje także Katarzyna Klara Kowalczyk:

Rozwiązanie tkwi w rozsądku Oczywiście przychodzić z dziećmi. Jeśli mamy bardzo rozbrykane dziecko stańmy blisko wyjścia, by – gdy poziom rozdokazywania zacznie uniemożliwiać innym uczestniczenie w liturgii – można było wyjść na zewnątrz. Biegające dzieci po kościele raczej nie przeszkadzają, ale biegająca za nimi mama babcia i ciocia – już tak. Gdy dziecko zaczyna głośno krzyczeć czy płakać lub rzucać hałaśliwymi zabawkami, można na chwilę wyjść i je uspokoić. Rozsądek i empatia i problem znika. Skrajne wyjścia dla nikogo nie są dobre. Postawa rodzica, który pozwala dziecku w kościele na wszystko, nie jest dobra, bo mszy św. nie przeżyje dobrze ani on, ani ludzie wokoło. Nieprzychodzenie z dziećmi do kościoła spowoduje zaś oddalenie się matki i dziecka.

Znajdźmy nowe sposoby

Jolanta Bagińska-Jóźwiak wspomina doświadczenia z innych krajów, w których uczestniczyła z dziećmi we mszy świętej.

Przez jakiś czas mieszkaliśmy w Anglii I chodziliśmy do polskiego kościoła. Tam nie było osobnej mszy dla dzieci. Natomiast z tyłu, za ostatnimi ławkami, był stolik, na którym były czyste kartki, kolorowanki, kredki i jakieś zabawki. Nikomu nie przeszkadzało, że dzieci przez całą mszę, chodziły wokół tego stolika, rysowały, malowały czy cichutko rozmawiały. Może to byłoby dobre rozwiązanie i u nas.

Sylwia Kopczyńska podaje przykład ze swojej parafii:

U nas jest w jednym kościele osobna sala z wyciszonym oszkleniem, dzięki czemu nic nie słychać...

To także jest rozwiązanie, choć wymaga nakładów finansowych i zaangażowania parafian. 

Wzajemne poświęcenie

Sylwester Fiszer stwierdza: 

To tak samo jakby dyskutować, czy kursanci nauki jazdy powinni jeździć po drodze, bo denerwują doświadczonych kierowców. Do kościoła idziemy razem wszyscy, a jeżeli trudno jest przeżyć msze, bo się nie można skupić, trzeba się poświęcić. „Ziarno musi obumrzeć”, żeby inni mogli skorzystać.

Czasami zatem poświęci się rodzic, którego dziecko nie wytrzyma w kościele i będzie musiał z nim wyjść. Czasami poświęci się wierny, na którego ulubioną mszę, wyjątkowo przyszła rodzina z dwójką ruchliwych szkrabów. Takie wzajemne poświęcenia się może budować wspólnotę, uczyć wyrozumiałości i pokory. W końcu we mszy bardziej chodzi o łaskę Jezusa, niż doskonałe po ludzku – czyli po mojemu – przeżycie jej. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!