separateurCreated with Sketch.

Rafał Patyra: Moim największym sukcesem w życiu jest rodzina i dom [wywiad]

Rafał Patyra
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mocne oparcie się na takiej postaci, jak św. Józef, pozwala nie zwariować i nie stracić właściwego azymutu – wyznaje Rafał Patyra w książce „Męskim okiem”, wskazując na Opiekuna Świętej Rodziny jako dzisiejszy wzór męskości i ojcostwa. Z okazji Dnia Ojca publikujemy fragment książki ze świadectwem znanego dziennikarza.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Rozmawia: Michał Bondyra

Ojcem chciałem być od zawsze

Michał Bondyra: Po pierwsze Bóg, po drugie rodzina?

Rafał Patyra: Jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. Po doświadczeniach, które o mało nas nie załamały, odbudowaliśmy nasz związek na skale. I jako małżeństwo jesteśmy mocniejsi i dużo bardziej świadomi. Zdecydowanie wzmocniliśmy naszą relację. Krótko mówiąc – nadaliśmy życiu nową jakość.

Przez te lata powiększyła się wam rodzina. Bo prócz córki, przyszły na świat jeszcze dwie kolejne, no i najmłodszy rodzynek – Janek. Czym jest dla ciebie ojcostwo?

Ojcem chciałem być od zawsze. Serio! Już jako mały chłopak miałem tak dobry kontakt z mniejszymi dziećmi, że często powierzano mi opiekę nad kilkuletnimi kuzynami. Błyskawicznie potrafiłem nawiązywać z nimi relacje. Od zawsze czułem, że założenie rodziny to moje powołanie. Zawsze też chciałem mieć dużą rodzinę. Ożeniłem się, a tu niespodzianka – okazało się, że nasza wizja rodziny wcale nie była identyczna. Asia początkowo raczej nie widziała się w roli matki w rodzinie wielodzietnej. Ale Bóg to poukładał. Z pewnością przyjęcie tej rzeczywistości więcej kosztowało Asię niż mnie. To ona musiała bardziej poświęcić się, przebudować swój światopogląd. I za to należy się jej wielki szacunek! Zwłaszcza, że musiała poskromić swój krewki temperament. W naszym związku to ja, choć może trudno w to uwierzyć, jestem tym spokojniejszym. Tu akurat doskonale się uzupełniamy, co zresztą pomaga nam w wychowaniu naszych dzieci.

Czwórka dzieciaków to cztery różne charaktery. Czasem zdarzają się sprzężenia, przegrzania. Nie masz czasem ochoty oddać ich w komis?

Takie sprzężenia i kryzysy zdarzają się w każdej rodzinie. Trzeba przez to przejść, choć czasem nie jest łatwo. Każdy z nas ma własny rytm dnia, upodobania i oczekiwania. Czasem w zrozumieniu przeszkadza rozstrzał wiekowy między dziećmi. Pomiędzy najstarszą córką a najmłodszym Jankiem jest dziesięć lat różnicy. To sporo. Poza tym, trójka z tej czwórki to dziewczyny. Są inne niż chłopcy i wymagają osobnej instrukcji obsługi. Kochamy swoje dzieci. I nawet jeśli nie są to jeszcze chodzące anioły, bo skrzydełka ledwie wyrosną, a już bywają przetrącone, to wierzymy, że doprowadzimy je do świętości. Podstawą wszystkiego jest miłość. Ona czyni prawdziwe cuda. No i leczy rany.

Dla ciebie szklanka zawsze jest do połowy pełna.

Zdecydowanie. Nie martwię się tym, na co nie mam wpływu. Staram się dziękować Bogu za każdy dzień. Szukam plusów w tym, co nas spotyka.

Kariera i rodzina – nieuniknione napięcie

Często mówi się, że rodzina, dzieci to hamulec kariery. Jak się do tego odniesiesz?

Kilkanaście lat temu, gdy miałem kryzys, przyszło mi to do głowy. Zdarzało się, że wręcz uciekałem z domu do pracy. Ale na szczęście takie myślenie nie zawładnęło mną na stałe. Kiedy nasze małżeństwo narodziło się na nowo, nie zdarzało się już, żebym wychodził z domu z poczuciem nabierania powietrza w płuca. Bywa raczej odwrotnie. Żona i dzieci stymulują mnie do dobrego, twórczego działania. Rodzina to gniazdo, w którym odpoczywam, nabieram sił do codziennej walki. I do którego zawsze wracam z radością.

A przenosisz do tego gniazda swój stres z pracy, czy umiesz go zostawić przed progiem domu?

Kiedyś z tym przenoszeniem stresów z pracy zawodowej do domu było gorzej. Niestety, odbijało się to na naszych rodzinnych relacjach. Teraz też zdarza się, że w domu myślę o tym co wydarzyło się w pracy, nie potrafię zupełnie odciąć się od tego. Ale w takich momentach pomaga mi świadomość, że moim największym sukcesem w życiu jest rodzina i dom, a wszystko pozostałe jest na dalszym planie. Gdy dzieje się coś złego poza domem, to tak ustawiona hierarchia pomaga przygotować się w moim gnieździe do kolejnych wyzwań, do tego, żeby mierzyć się z całym światem.

Najlepszy patron dla ojców

Wróćmy do ojcostwa. Dlaczego chciałbyś, żeby Dzień Ojca był obchodzony 19 marca we wspomnienie liturgiczne św. Józefa?

Dlatego, że to jest chyba najlepszy patron dla każdego mężczyzny i ojca. Zresztą w wielu krajach m.in. Hiszpanii, Portugalii czy we Włoszech właśnie w jego wspomnienie obchodzony jest od wielu lat Dzień Ojca. Gdybyś zrobił sondę uliczną pytając, którego dnia obchodzimy w Polsce Dzień Ojca, to pewnie niewielu respondentów potrafiłoby od razu podać datę 23 czerwca. Powinniśmy przypisać święto ojców do jakiejś postaci, która mogłaby być przewodnikiem po ojcostwie, wzorem do naśladowania. A taką postacią jest dla mnie św. Józef.

No dobrze, ale dlaczego on?

Bo to jest postać charakterystyczna, która może być wyrazistym przykładem i wzorem. Święty Józef miał wiele cech i przymiotów, które pomagały wieść spokojne, poukładane życie. Sprawdzały się wtedy, sprawdzają się i dzisiaj. Przecież Józef był odpowiedzialny, odważny, troskliwy, potrafił zawierzyć Bogu, potrafił zadbać o swoją rodzinę. Do tego nie wysuwał się wcale na pierwszy plan, raczej pozostawał w cieniu. Mimo wielkiej pokory, stanowił niesamowitą podporę dla rodziny. To był człowiek z jednej strony delikatny i czuły, z drugiej – twardy facet, który w obliczu zagrożenia potrafił dla wspólnego dobra podejmować się wielkich wyzwań.

Okładka książki Męskim okiem

Czy św. Józef to postać tobie bliska?

Cały czas się go uczę, wciąż go poznaję. Pociąga mnie w nim to, że potrafił tak bardzo zawierzyć, zaufać Bogu i stanąć troszeczkę w drugim szeregu. Nie starał się na siłę wysuwać na pierwszy plan, a jednocześnie dawał przecież pozostałym członkom rodziny poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Pokornie zaakceptował bycie narzędziem w ręku Boga.

Ta pokora ociera się o heroizm. I jest kluczowa i ponadczasowa. Przecież dzisiaj egoizmu jest tak wiele, że przysłania zdrowy rozsądek. Wielu myśli tylko o tym, by to im było dobrze. Żeby to, czego oni chcą, było na pierwszym miejscu. Stąd bierze się roszczeniowe podejście do otaczającej rzeczywistości, które strasznie mnie irytuje. Moje pokolenie najpierw musiało na wszystko zapracować, zasłużyć. Teraz jest odwrotnie – najpierw się żąda, potem ewentualnie podejmuje wysiłek. Mocne oparcie się na takiej postaci, jak św. Józef, pozwala nie zwariować i nie stracić właściwego azymutu.

Artykuł zawiera fragment z książki Michała Bondyry „Męskim okiem”, wyd. Święty Wojciech. Sprawdź więcej: https://www.swietywojciech.pl/meskim-okiem.

Śródtytułu pochodzą od redakcji Aleteia Polska.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!