separateurCreated with Sketch.

„Polska stolica Brazylii” – Áurea, wioska, w której mówią polszczyzną z XIX wieku

Aurea - polska wioska w Brazylii
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dariusz Dudek - publikacja 10.07.23, aktualizacja 10.05.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Áurea to wioska, w której mieszkają niemal sami Polacy. Używają staropolszczyzny i kultywują tradycje, które ich przodkowie przywieźli z XIX-wiecznej Polski. Te rejony w ostatnich dniach dotknęła powódź. Katolicki Uniwersytet Lubelski organizuje zbiórkę na pomoc ofiarom katastrofy.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Polska wioska w Brazylii

Áurea (wym. Auria) to wioska, która powstała niedaleko Kurytyby w 1906 r. Przyjechali do niej emigranci z Polski i dziś Polacy to ok. 90% ludności tej wioski. W 1997 r. Áurea przyjęła oficjalny tytuł „polskiej stolicy Brazylii”. Na jej terenie mieszka ok. 4 tys. ludzi, z których wielu wciąż mówi po polsku.

Wioska ta była przez wiele lat znana tylko nielicznym. Sprawa zmieniła się dzięki trójce youtuberów: Borysowi i Oli z kanału Planeta Abstrakcja oraz Mateuszowi Jakubowskiemu z kanału Śladami Polonii. Kilka lat temu opublikowali reportaże z polskiej wioski w Brazylii.

Polski z XIX wieku

Na reportażach zobaczymy mieszkańców Áurea, którzy ze śpiewnym akcentem rozmawiają w typowej dla XIX wieku polszczyźnie. Zamiast dzieci, mówią siury, zamiast domowe – domolne. Dziewczyna to dziwka, a las to bór.

„Łowić ryby – nigdy nie słyszałem. U nas się mówi łapać” – mówi na jednym z filmów Arlindo Waczuk, prezes Braspolu – największej organizacji polonijnej w Brazylii.

Przodkowie obecnych mieszkańców przybyli po Brazylii pod koniec XIX w. Mówili inną niż dziś polszczyzną, a oddzieleni od wiadomości z Polski nie rozwijali mowy tak, jak w ojczyźnie. Przekazywali język swoim dzieciom, a one swoim. Dziś jednak niewielu młodych używa polskiego. Przerzucili się na portugalski. Potrafią co najwyżej przeczytać coś po polsku, zwłaszcza modlitwy, używane w kościele.

Jeszcze Polska nie zginęła

„Jeszcze Polska nie zginęła! Póki my żyjemy, trzymamy polskość, jak możemy” – mówi Arlindo. Polonia spotyka się co niedziela na churrasco – brazylijskim grillu. W jednej sali, na ogromnym ruszcie pieką się smakowite mięsa. Goście piją wódkę z trzciny cukrowej, rozmawiają, słuchają polskich piosenek i tańczą. W ten sposób umacniają relacje.

W Áurea są dwa najważniejsze święta polonijne: Święto Konstytucji 3 Maja oraz Fiesta Czarnina – czyli święto czarniny – zupy z gęsiej krwi. To największy zjazd Polonii brazylijskiej. 

Świętowanie jest powiązane z modlitwą. Przed kościołem w Áurea stoi pomnik Jana Pawła II. Nad tabernakulum wisi obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. Msza w święto konstytucji rozpoczyna się śpiewem „Czarnej Madonny”, a do ołtarza podchodzi barwny korowód ubranych w polskie stroje ludowe dzieci, młodzieży i dorosłych.

„Nie zniszczyjta nic co tu jest”

W Áurea można spotkać ludzi z typowo polskimi nazwiskami: Kosiński, Kujawa, Gorący czy Popławski. Nieżyjąca już Józefa Popławska, która przybyła do Brazylii z Kutna, zorganizowała w swoim domu muzeum Polonii. Opiekuje się nim teraz jej córka, siostra zakonna Iza Karolina Popławski. 

Na ścianie domu widać napis ze słowami kard. Stefana Wyszyńskiego: „Gdy gaśnie pamięć ludzka, niech dalej mówią kamienie”. Tym zdaniem kierowała się mama s. Izy zbierając pamiątki po polskim emigrantach. Przed swoją śmiercią zgromadziła swoje dzieci i nakazała im opiekować się tym miejscem: „Nie zniszczyjta nic co tu jest, uważać [pamiętać] historię imigrantów. I tutaj zróbta tak, jak kardynał prosił tam w Polsce tutaj tak samo ma być”.

Pamięć o woli przetrwania i harcie ducha

Polacy, którzy przybyli do Brazylii końcem XIX wieku szukali poprawy swojego losu i ucieczki od biedy. Niestety trafili do niegościnnego i wymagającego środowiska. 

Mama Arlindo Waczuka wspomina swoich rodziców, którzy jako jedni z pierwszych przybyli do Brazylii: „Ojce mówili, że nie było nic. Aby [tylko] bory. Z bidy my przyszli, a we bidę weszli”. Mimo trudów udało im się jednak opanować niegościnne tereny, dzięki hartowi ducha, współpracy i… szczęściu. Jego znakiem są owoce pinii.

Rosną na wysokich, kilkunastometrowych drzewach. Są jednak bardzo pożywne i uratowały niejednego z osadników przed śmiercią głodową. Trudno jest je jednak pozyskać poza sezonem. Trzeba je… zestrzelić! 

Ta opatrznościowa „manna z nieba” uratowała Polaków, których dzieci mieszkają teraz w „polskiej stolicy Brazylii.”

Źródło: „Stolica Polaków w Brazylii – Áurea – Śladami Polonii – odcinek 12”, Śladami Polonii; „POLSKA WIEŚ w BRAZYLII”, Planeta Abstrakcja.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.