separateurCreated with Sketch.

Zazdroszczę tym, którzy nigdy nie doznawali wątpliwości… Modlitwa w nocy wiary

Mężczyzna w mglisty, ponury dzień idzie przez most
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przebacz mi, Panie, jesteś zawsze tu, obok mnie, ale ja o tym zapominam i potrafię tego nie zauważyć.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Kiedy wiara we mnie się zaćmiewa

To chodzenie po nocy ma coś nużącego. Nic nie widzę, chodzę jak ślepy. Gdyby to trwało tylko chwilę, można by znieść, ale dni, miesiące, lata mijają. Podobno Teresa z Lisieux przeżywała taką ustawiczną noc!

Panie, stale powtarzasz w Ewangelii: Jeżeli wierzysz, będziesz uzdrowiony. Wszystko możliwe jest temu, który wierzy (Mt 6,22). Wierzyć! Oto warunek zbawienia. Ale mam wrażenie, że wiara moja porusza się mechanicznie, a przyzwyczajenia, nieraz boję się, że to tylko puste słowo.

Całe życie doczesne jest tak tajemnicze; a cóż powiedzieć o życiu nadprzyrodzonym, o życiu pozagrobowym? Zazdroszczę tym, którzy nigdy nie doznawali najmniejszej wątpliwości, dla których dogmaty i cała nadprzyrodzoność, Opatrzność Boża, każde najmniejsze zdarzenie ma swe wytłumaczenie. Oni pływają po spokojnych wodach. Tak bym chciał, by wszystko było jasne, udowodnione. Nie chodzi nawet o wielkie prawdy naszej religii.

Wiem, że Chrystus, Bóg–Człowiek, jest Prawdą i Drogą i Żywotem. Wiem, że bez Niego wszystkie drogi prowadzą do nicości; ale chodzi o cierpienie, o ogrom ludzkich cierpień, o zło, co tak jawnie szaleje dzisiaj, o wzajemne przenikanie się nadprzyrodzoności i prozy dnia codziennego. A jeszcze to: na co służą te drobne moje zajęcia? Co one mają wspólnego z tajemnicą tamtego świata? Mistycy mają rację, kiedy piszą o ciemnej nocy wiary! Ale, Panie, słyszę twój głos: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? (Mt 8,26).

W takim razie Panie, daj mi światło, dzięki któremu będę mógł spokojnie chodzić po nieznanych ścieżkach. Ale znowu słyszę Twój głos: Włóż rękę twoją do moich rąk. Będzie to dla ciebie lepsze niż światło i pewniejsze niż znana droga.

Przebacz mi, Panie, jesteś zawsze tu, obok mnie, ale ja o tym zapominam i potrafię tego nie zauważyć.

Kiedy starość usadowi się w moim życiu

Wiem, że na to nie ma rady. Powoli ona rozgościła się we mnie, bez uprzedzenia. Długo się łudziłem i z prawdziwą litością spoglądałem na biednych kalekich lub nieruchomych, zapominając, że lada dzień starość może zapukać do moich drzwi. Tak też się stało. Tylko że ona nie pukała; weszła i nie pytając o pozwolenie, stała się panią domu. Muszę teraz z nią się liczyć; nawet mam jej okazywać niezwykłe względy.

Czy naprawdę już zbliża się koniec? Ale jeszcze mam w głowie różne projekty! Panie, wiesz lepiej niż ja, że się starzeję. Daj mi światło, bym mógł zrozumieć, że wchodzę w najważniejszy okres mego życia. Owszem, to także łaska, ale, mówiąc między nami, ona jest surowa! Żąda ode mnie odpowiedniego nastawienia duszy.

Proszę Ciebie, Panie, przekonaj mnie, że przestałem być nieodzownym człowiekiem i że otoczenie da sobie radę beze mnie.

Oto najwyższy czas na praktykowanie pokory. Inni zostali wyznaczeni na moje miejsce. Nie pozwól, bym zatonął w czczej gadaninie i bym czuł się w obowiązku udzielać na lewo i prawo swoich rad, opierając się na rzekomej nieomylności mego doświadczenia.

Trudno, muszę się zgodzić na większą samotność, ale to nie znaczy, że wolno mi być zgryźliwym.

Panie Boże, i ja mam nerwy, ale Ty poucz mnie o dobroci, o łagodności i o cierpliwości, kiedy ktoś przychodzi do mnie ze swymi żalami.

Panie, czas leci, idzie naprzód, tak jak młodość i wiosna; nie pozwól, bym stale wracał myślą do tego, co już minęło, głosząc, że wtedy wszystko szło lepiej.

Św. Benedykt poleca, bym miłował młodych, nawet jeżeli ci ostatni zapominają o moim wieku. Muszę wierzyć – znowu ta wiara – muszę wierzyć, że Opatrzność Twoja działa dziś jak wczoraj i że młode pokolenia przyniosą swoje bogactwa.

Oto wymarzony czas na modlitwę, na ofiarę. Oto główne moje obecne zadanie: modlić się za Kościół, za świat, za moje otoczenie, choćby w milczeniu. Będzie to ofiara wieczorna – sacrificium vespertinum – i tak, dzień po dniu, będę się przyzwyczajać do tego, że śmierć się zbliża, nie, nie śmierć, ale Życie i że Twoje nieskończone miłosierdzie czeka na mnie z otwartymi rękami.


Fragment tekstów własnych Karola van Oost OSB wydanych w publikacji Pawła Sczanieckiego OSB „Karol van Oost OSB. Odnowiciel życia monastycznego w Polsce”, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów. Tytuł, lead i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl.

Karol Filip van Oost OSB (ur. 1899, zm. 1986), belgijski benedyktyn, mnich opactwa św. Andrzeja na przedmieściach Brugii (Zevenkerken), jako przeor wznowionego opactwa tynieckiego (1939–1951) odnowiciel życia benedyktyńskiego w Polsce. Pierwsze śluby zakonne złożył wobec bł. Kolumby Marmiona w 1918 r. Posłuszny woli przełożonych pełnił gorliwie rozmaite funkcje zarówno w rodzimym klasztorze, jak i poza jego murami (m.in. posługiwał jako: nauczyciel w szkole przyklasztornej, misjonarz, wizytator klasztorów żeńskich, dyrektor internatu, refektariusz). Był cenionym rekolekcjonistą i kaznodzieją. Dzieło jego życia stanowi tyniecka fundacja, której rozwój, po zakończeniu przełożeństwa, śledził z wielką troską. Odznaczał się głębokim wyczuciem życia wspólnego i charyzmatem duchowego ojcostwa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!