separateurCreated with Sketch.

Andrea Tornielli tłumaczy, dlaczego Franciszek pojechał do Mongolii [wywiad]

MONGOLIA-VATICAN-DIPLOMACY-RELIGION-POPE-AFP
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przypomnę, że Jan Paweł II odwiedził Azerbejdżan. Msza św. odbyła się w sali gimnastycznej i byli na niej wszyscy katolicy. Wspomnę papieża Pawła VI, który dotarł aż do Wysp Samoa na Pacyfiku. Odprawił mszę św. dla rdzennych mieszkańców wyspy. Była tam malutka garstka ludzi. I właśnie wtedy papież Montini odpowiedział na pytanie: dlaczego papież do was przyjechał…
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Ten mały rodzący się Kościół jest wielki w czynieniu miłosierdzia. Biorąc pod uwagę w jakiej sytuacji znajduje się Mongolia: ubóstwo, biedni, którzy mieszkają na peryferiach wielkiej stolicy. Miłosierdzie to najważniejsza rzecz, żeby zrozumieć czym jest chrześcijaństwo - mówi KAI Andrea Tornielli, dyrektor wydawniczy mediów watykańskich.

Piotr Dziubak (KAI): Często zdarzało się że podróże papieskie były poprzedzane różnego rodzaju spekulacjami, czy podróż będzie sukcesem czy nie. Dlaczego Franciszek pojechał do Mongolii?

Andrea Tornielli: Wielu zadaje sobie takie pytanie, ale tym razem nie widziałem żadnej polemiki na ten temat. To pytanie postawili sobie także katolicy w Mongolii. Odpowiedzi nie należy szukać w geopolityce, chociaż należy pamiętać, że ten kraj jest otoczony przez Chiny i Rosję.

Ktoś mógłby pomyśleć, że jest wojna w Ukrainie i dlatego papież jedzie do Mongolii. Nie. Było zaproszenie ze strony miejscowych władz. W Watykanie miały miejsce spotkania międzyreligijne. Trzeba też pamiętać o wspaniałej pracy misjonarzy w Mongolii, którzy powrócili do tego kraju na początku lat 90.

Kościół w Mongolii jest mały liczebnie, ale, jak powiedział Franciszek w czasie modlitwy Anioł Pański, jest wielki w czynieniu miłosierdzia. Katolików jest tam 1450. Jeśli ktoś by się przyjrzał ile dzieł miłosierdzia udało im się postawić na nogi to zrozumiałby od razu na czym polega ewangelizacja dzisiaj. W miejscach, w których wiernych i Kościoła nie było wcześniej nowa ewangelizacji zmierza właśnie poprzez dzieła miłosierdzia. Papież pojechał tam, żeby się spotkać z malutką trzódką katolików.

Przypomnę, że Jan Paweł II odwiedził Azerbejdżan. Msza św. odbyła się w sali gimnastycznej i byli na niej wszyscy katolicy. Wspomnę papieża Pawła VI, który w czasie swojej ostatnie i najdłuższej podróży do Azji dotarł aż do Wysp Samoa na Pacyfiku. Odprawił mszę św. dla rdzennych mieszkańców wyspy. Była tam malutka garstka ludzi. I właśnie wtedy papież Montini odpowiedział na pytanie: dlaczego papież do was przyjechał? W Kościele katolickim wszyscy jesteście jego dziećmi, jesteście moimi dziećmi. Nie ma żadnych różnic w języku, rasie, narodowości. Zakończył mówiąc: w Kościele jest miejsce dla wszystkich. Mocno pamiętam te słowa. Myślę, że Franciszek chciał ponownie przypomnieć słowa Pawła VI w czasie Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie: „Kościół jest dla wszystkich, jest tu miejsce dla każdego”.

KAI: To będzie pewnie pierwsza pielgrzymka bez tłumów wzdłuż ulic, bez wielkich bilbordów z wizerunkiem papieża. To będzie chyba bardziej podróż o charakterze wręcz rodzinnym.

- Podróż kameralna, ale nie pierwsza tego rodzaju dla papieża Franciszka. Bergoglio był już w Azerbejdżanie. Papież Wojtyła musiał odprawiać mszę św. w sali gimnastycznej, Franciszek mógł już to zrobić w małym kościółku zbudowanym w Baku. Pamiętajmy o podróży do Bahrajnu. W miejscach, w których przeważającą większość stanowią inne religie i gdzie odbywały się wspaniałe spotkania z rzeszami katolików, na ulicach tego nie było widać. Oczywiście sytuacja w Mongolii jest szczególna, bo jest ich 1450 osób. W średniowieczu chrześcijaństwo dotarło w tamte strony. To wszystko się później zatrzymało.

Jan Paweł II wysłał do Mongolii misjonarzy ze Zgromadzenia Matki Bożej Pocieszenia - Consolata rozpoczynając nową drogę. Wiemy na pewno, że na rok 2003 była zaplanowana pielgrzymka Jana Pawła II do Mongolii. Z różnych powodów nie doszła do skutku. Pewnie, powodów można by szukać w kwestiach geopolitycznych, w relacjach z Patriarchatem Moskiewskim. W 2003 roku zdrowie papieża Wojtyły bardzo się pogarszało. Jan Paweł II chciał tam pojechać, a wtedy katolików było na pewno mniej niż 1450. To pokazuje, że dla Kościoła liczby nie mają tak naprawdę znaczenia.

Piękną rzeczą chrześcijaństwa w Mongolii jest uświadomienie sobie tego, jak wyglądał rodzący się Kościół. Podróż do Mongolii to jakby ktoś chciał odbyć podróż do Jerozolimy, do Antiochii albo do Rzymu w kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa. Wtedy powstawały pierwsze małe wspólnoty chrześcijan, które musiały poruszać się w kontekście kulturowym i religijnym, który był zupełnie inny. On nie musiał być wcale przeciwny, ale był zupełnie inny. To może pomóc w zrozumieniu tego, jak wyglądał i żył starożytny Kościół.

KAI: Podróż Franciszka do Mongolii pozwala mieszkańcom tego kraju poznać kim są katolicy i Kościół w sposób bardziej znaczący ze względu na obecność Papieża. W tym kraju zdecydowaną większość stanowią buddyści. Jest bardzo wiele sekt chrześcijańskich, które wywołują zamieszanie wśród ludzi.

- Pierwszym celem podróży jest utwierdzenie w wierze tej małej wspólnoty katolików. Oczywiście ze względu na zaproszenie jakie wystosowały władze Mongolii do papieża, jest to okazja do lepszego poznania chrześcijaństwa w tym kraju. Przez długie dziesięciolecia Mongolia żyła pod wpływami Związku Sowieckiego. Doznali koszmaru dyktatury ateistycznej, która narzucała to siłą.

Ważnym jest też pokazanie, że chrześcijaństwo może się inkulturować w każdej rzeczywistości, waloryzując to wszystko co jest w niej dobrego. Chrześcijaństwo nie jest jakąś formą kolonizacji zachodniej, tak jak była odbierana w wielu krajach Azji. Misjonarze często przybywali razem z kolonizatorami. To był często jedyny sposób, żeby tam dotrzeć. Chrześcijaństwo nie pokrywa się z jedną określoną kulturą, nie pokrywa się z kulturą europejską. Adaptuje się. Piękne jest to, że przez wiele lat msze św. katolickie odprawiano w jurtach. Katedra w Ułan Bator ma kształt jurty, namiotu koczowników. To podkreśla inkulturację chrześcijaństwa i dowartościowanie miejscowych kultur.

KAI: Jednym z punktów podróży papieskiej jest otwarcie Domu Miłosierdzia.

- Ten mały rodzący się Kościół jest wielki w czynieniu miłosierdzia. Biorąc pod uwagę w jakiej sytuacji znajduje się Mongolia: ubóstwo, biedni, którzy mieszkają na peryferiach wielkiej stolicy. Miłosierdzie to najważniejsza rzecz, żeby zrozumieć czym jest chrześcijaństwo. Dom Miłosierdzia pozwoli uchwycić delikatność Boga wobec ostatnich. To piękny znak. Nakreśla też gdzie przebiega dzisiaj granica misji. Tu nie chodzi o to, żeby działać jak organizacje pozarządowe, z całym szacunkiem dla ich wytężonej pracy. Dla chrześcijan miłosierdzie nie jest czymś opcjonalnym. Nie jest też czymś na kształt profesji. To sposób, żeby pokazać miłość Boga dla wszystkich. Chrześcijanie dostrzegają w tych ostatnich, tych którzy znajdują się w trudnościach oblicze Jezusa Chrystusa. To powiedział nam Jezus w Ewangelii.

KAI: Wielu nie może zrozumieć, że można komuś pomagać nie oczekując nic w zamian…

- Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie - często możemy usłyszeć te słowa z Biblii. Miłość Boga jest bezinteresownym darem. Papież często przypomina, że nawet jeśli my nie jesteśmy wierni, to Bóg jest zawsze wierny. I zawsze będzie wierny. Kościół w Mongolii jest bogaty w dzieła miłosierdzia. Tak się głosi Ewangelię tutejszym ludziom.

KAI: Misjonarze w Mongolii mówią, że nie prowadzą prozelityzmu. Prozelityzmu nie lubi też papież Franciszek. Mamy dawać świadectwo.

- Chrześcijaństwo upowszechniło się dzięki świadectwu życia. Do tego nie trzeba budować nie wiadomo jakich dzieł. Jesteśmy wezwani by dawać świadectwo nie słowem a życiem. Możemy uczynić nasze słowa prawdziwymi właśnie swoim życiem. Fryderyk Nietzsche w “Antychryście” napisał: przeciwko waszej wierze zrobiły więcej wasze twarze - mówi to do chrześcijan - niż nasze racje. Innymi słowy: przeciwko chrześcijaństwu więcej świadczą twarze chrześcijan niż racje antyklerykałów. Co to znaczy? O wierze świadczy się poprzez życie. Zdarza się, że nie trzeba używać słów, wystarczy, że wiara będzie promieniała w życiu ludzi, jak ci ludzie przyjmują innych, czy pomagają tym, którzy cierpią.

Nie potrzebujemy przygotowywać strategii marketingowych, prozelityzmu, ponieważ ludzie mają być przyciągnięci, a nie przekonani słowami. Jak rozwijało się chrześcijaństwo na przykład w Imperium Rzymskim? Nawracały się matki i babcie a następnie reszta rodziny. Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się od osoby do osoby. To miało miejsce tam, gdzie chrześcijaństwo dobrze się inkulturowało, pozwalając zrodzić się nowej kulturze.

Rozmawiał Piotr Dziubak / KAI / ks

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.