separateurCreated with Sketch.

Przed wywózką do Rosji uchronił 52 dzieci. Nazywają go „chersońskim Schindlerem”

Ukraińskie dzieci bawią się przed domem zniszczonym w wyniku rosyjskiej inwazji we wsi Horenka pod Kijowem

Zdjęcie ilustracyjne: ukraińskie dzieci bawią się przed domem zniszczonym w wyniku rosyjskiej inwazji we wsi Horenka pod Kijowem (5 czerwca 2022 r.)

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Zabierzemy wam dzieci”: usłyszał od rosyjskiego oficera. „Najbardziej baliśmy się o najmłodszych, bo Rosjanie najchętniej ich brali wiedząc, że szybko zapomną kim są” – mówi Sahaidak. Pierwsze dzieci uratowano fingując adopcje.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Volodymyr Sahaidak

Nazywają go „chersońskim Schindlerem”. Przed wywózką do Rosji uchronił 52 dzieci. – Jednak i tak wciąż myślę o tych, których nie udało mi się uratować – mówi Volodymyr Sahaidak. By ocalić jak najwięcej dzieci, wcielił w życie metody znane z czasów okupacji: preparowanie dokumentów, fałszywe adopcje, zaświadczenia medyczne mówiące o zakaźnych chorobach czy szmuglowanie najmłodszych pod stertami śmieci na tereny chronione przez ukraińskie wojsko.

Od miesięcy otrzymuje pogróżki. Znajduje się na celowniku rosyjskich służb, bo głośno mówi o zbrodni wojennej, jaką jest przymusowa deportacja ukraińskich dzieci w głąb Rosji i ich systematyczna rusyfikacja.

Zagrożenie jest tak duże, że nawet w czasie swej niedawnej wizyty w Rzymie przemieszczał się z ochroną, a miejsca jego spotkań z dziennikarzami były ściśle tajne. „Niektóre rzeczy będę mógł ujawnić dopiero po zakończeniu wojny. Los wielu ukraińskich dzieci wciąż jest niepewny i musimy podjąć wszelkie możliwe wysiłki, by mogły powrócić do domu” – mówi Sahaidak.

„Zabierzemy wam dzieci”

Przed wybuchem wojny był dyrektorem centrum socjalno-psychologicznej rehabilitacji dla niepełnoletnich w obwodzie chersońskim. Rosyjskie wojska szybko zajęły ten teren. Gdy żołnierze wkroczyli do ośrodka, od jednego z oficerów usłyszał:

Zabierzemy wam dzieci, bo jesteście nazistami i wychowujecie je w nienawiści do nas. Wszyscy staniecie za to przed sądem”. Zrozumiał czym to grozi, bo z okupowanego wcześniej Donbasu dochodziły mrożące krew w żyłach opowieści o deportacji dzieci i ich systemowej indoktrynacji.

„Wiedziałem, że jeśli czegoś nie zrobię, to być może nigdy więcej nie zobaczymy już tych dzieci, a jeśli nawet wrócą, to ich umysły i serca będą zatrute rosyjską ideologią” – wspomina.

Przeniósł się do ośrodka na dzień i noc. Zadzwonił do żony, mówiąc jej, że nie wróci do domu, aż do momentu, kiedy dzieci będą bezpieczne. W ośrodku było wówczas 52 dzieci – były to sieroty, ale i nieletni pochodzący z dysfunkcyjnych rodzin.  

Najbardziej baliśmy się o najmłodszych

Jak mówi, rozpoczęły się tygodnie ciuciubabki z Rosjanami. Udawał dobre relacje, dzielił z żołnierzami papierosami, a jednocześnie ze współpracownikami organizował transport dzieci na tereny kontrolowane przez ukraińskie wojsko. Podobna gra miała miejsce w szpitalu w Chersoniu, skąd lekarzom udało się uratować kilkudziesięcioro dzieci.

„Najbardziej baliśmy się o najmłodszych, bo Rosjanie najchętniej ich brali wiedząc, że szybko zapomną kim są” – mówi Sahaidak. Pierwsze dzieci uratowano fingując adopcje.

„Nasi pracownicy wiedzieli, że gdyby Rosjanie to odkryli, groziłaby im śmierć, mimo to ratowali dzieci. Potem włączyły się w to nasze rodziny i przyjaciele. Widziałem, jak z każdym dniem rosła w naszych ludziach niezłomność” – wspomina.

Część dzieci wywieziono z okupowanych terenów zasłaniając się ich ciężkimi, lub zakaźnymi chorobami, których Rosjanie się bali, a ostanie przemycono dosłownie pod śmieciami czy pomocą humanitarną dostarczaną do podchersońskich wiosek. Z czasem Rosjanie zdali sobie sprawę, że zostali oszukani.

„Żołnierze przywieźli do naszego ośrodka grupę dzieci z Mikołajowa i non stop je pilnowali. Nie mogliśmy nic zrobić, po kilku dniach wywieźli je w stronę Krymu. Cały czas o nich myślę” – mówi Sahaidak.

Zrozumiałem, że żyję by ratować dzieci

Mężczyzna wyznaje, że bał się o swoją rodzinę, o swoje dzieci i dzieci z ośrodka, ale nie o siebie. „Dwa lata wcześniej z powodu ciężkiej choroby byłem na granicy życia i śmierci, po takim doświadczeniu człowiek nie boi się już niczego. Tak się jednak złożyło, że Bóg dał mi drugie życie. I przez długi czas zadawałem sobie pytanie «dlaczego? Dlaczego żyję?». Kiedy wybuchła wojna, zrozumiałem, że żyję, by ratować dzieci. Więc już niczego się nie bałem” – mówi Sahaidak.

Jego nazwisko znajduje się na liście głównych świadków w procesie wytyczonym przez ukraińskie władze przeciwko Władimirowi Putinowi z powodu zbrodni wojennej, jaką jest deportacja i indoktrynacja dzieci. Międzynarodowy Trybunał Karny już zajmuje się tym procederem. Wydał m.in. nakaz aresztowania Marii Lwowy-Biełowej komisarz ds. praw dziecka przy prezydencie Putinie, która odgrywa kluczową rolę w deportacji ukraińskich dzieci. Ukraińskie służby udokumentowały dotąd 3200 zbrodni wojennych przeciwko dzieciom.

Jak mówi Yulia Usenko z ukraińskiej prokuratury generalnej, mowa o takich przestępstwach wobec dzieci, jak deportacje, tortury, przemoc seksualna i okaleczenia.

„Chersoński Schindler”

Z powodu swej działalności „chersoński Schindler” wciąż otrzymuje pogróżki. „Ostatnio dostałem list: «pamiętaj o tym, że masz rodzinę»” – mówi. Wyznaje, że mimo to jest zdeterminowany, by dalej tworzyć przestrzeń do życia dla dzieci pośród wojny. Z dala od fleszy kamer wciąż podejmuje wysiłki, by doprowadzić do szybkiego połączenia z powrotem rodzin rozdzielonych przez „ruski mir”.

Tymczasem z okupowanych terytoriów Ukrainy napływają wieści o kolejnych masowych deportacjach dzieci. Sami Rosjanie przyznają się do wywiezienia do tej pory w głąb ich kraju 150 tys. niepełnoletnich z zagrabionych ziem.

Czeczeńcy na Donbasie wcielają najmłodszych członków lokalnej społeczności do specjalnych bojówek. „Musimy walczyć o nasze dzieci, które wpadły we wrogie ręce – mówi Sahaidak. – Nie może być naszej zgody na to, by dzieci były okradane ze swej ojczyzny, języka, kultury i miłości do wszystkiego, co rodzime”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!