Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Ewangelizacja na polach Pol’and’Rock Festival jest łatwiejsza niż w rodzinie, pracy czy wśród znajomych” – mówi ks. Grzegorz Szczygieł MS, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Saletyńskiej w Krakowie, który zabrał 15 parafian na Przystanek Jezus. „Dzielenie się normalnością – to mój pomysł na ewangelizację” – dodaje Marta Zajchowska, która po raz piąty wzięła udział w takiej ewangelizacji.
„Potrzebujemy doświadczenia wyjścia na zewnątrz”
Przemysław Radzyński: Skąd pomysł, żeby proboszcz zabrał swoich parafian na Przystanek Jezus, czyli wydarzenie ewangelizacyjne towarzyszące festiwalowi Pol’and’Rock?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Kościół z natury jest misyjny – takie zadanie Chrystus dał Apostołom. Pilność tego zadania wynika z czasów, w jakich dziś żyjemy. Sporo osób odchodzi od Kościoła. Ale o Kościele przyszłości nie będą decydowali ci, którzy z niego odejdą, ale ci, którzy w nim pozostaną i ci, którzy do niego przyjdą. Kościół tworzą ludzie, którzy odpowiedzieli na głos wołania, zaproszenia, które zostało przyjęte. Dlatego dziś trzeba w Kościele ludzi, którzy mają doświadczenie w zapraszaniu do swojej wspólnoty.
Widzę, że wspólnoty tworzące naszą parafię dobrze ze sobą współpracują. Ale myślę, że w tym momencie potrzebują też doświadczenia wyjścia na zewnątrz. A świetnym miejscem nauczenia się ewangelizacji, czyli wychodzenia na zewnątrz jest właśnie Przystanek Jezus.
Czy Pol’and’Rock Festival nie wydaje się jednak najbardziej hardcorowym miejscem ewangelizacji?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Wiele osób przed naszym wyjazdem miało obawy: co ja tam będę robił? Kogo tam spotkam i co będę mówił? Ale z doświadczenia wiem, że ewangelizacja na polach Pol’and’Rock Festival jest łatwiejsza niż w rodzinie, pracy czy wśród znajomych. Tam z natury panuje atmosfera otwartości, dialogu, wychodzenia sobie na przeciw i zabawy. To jest świetne miejsce na podejście do kogoś, rozpoczęcie rozmowy i opowiedzenie mu Ewangelii.
To jest właśnie druga rzecz ważna w ewangelizacji – o czym mówić? Trzeba uznać i nazwać łaskę, która została mi dana. Spotkanie z drugim człowiekiem wymaga ode mnie, abym przyjął to, co Pan Bóg zrobił w moim życiu i potrafił o tym opowiedzieć. To nie jest dziś proste. Mamy zakompleksione chrześcijaństwo. Jesteśmy przekonani, że Pan Bóg działa, ale na pewno nie u nas; święci są gdzieś, ale nie u nas; cuda są gdzieś, ale nie u nas. W takim razie nie ma o czym mówić. Żeby wyjść z Ewangelią, trzeba najpierw uznać ją w sobie – że jestem częścią historii zbawienia, że Jezus przychodzi, aby mnie zbawić, że moje życie zmienia się pod wpływem łaski. Mogę o tym powiedzieć innym ludziom, nawet jeśli to nie są rzeczy spektakularne.
Dzielić się normalnością
Marto, dlaczego Ty jeździsz na Przystanek Jezus?
Marta Zajchowska: W tym roku byłam po raz piąty. Były takie Przystanki, na które jeździłam bardziej dla siebie, żeby doświadczyć żywego Kościoła, który tam jest i wychodzi na zewnątrz, ale też wzmocnić w nim samą siebie i nauczyć się tego, co ja mogę dać innym.
A w ostatnim czasie moją osobistą misją jest to, żeby wyjść do ludzi i pokazać im, że Kościół jest normalny, żeby spotkali kogoś, kto jest taki sam, jak oni – tak samo żyje, tak samo pracuje, a dodatkowo chodzi jeszcze do kościoła. Zależy mi na tym, żeby zobaczyli we mnie normalną osobę i zwykły Kościół, który o nic nie oskarża i do niczego nie zmusza. Na Przystanku Jezus mogą spotkać więcej takich ludzi, którzy żyją na co dzień ewangelicznymi wartościami i spokojnie z nimi porozmawiać. Może dzięki temu, w przyszłości, z mniejszymi oporami przyjdą do swojego parafialnego kościoła. Dzielenie się normalnością – to mój pomysł na ewangelizację.
Kogo Ksiądz zabrał na tegoroczny Przystanek Jezus?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Przedstawicieli największych wspólnot z parafii: małżeństwo z Domowego Kościoła z trójką dzieci (w tym najmłodsze trzyletnie), przedstawicieli Rady Parafialnej z jej przewodniczącą, reprezentantów Saletyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, wspólnoty modlitewnej Młode Wino, spotkań ekumenicznych Taize, młodzież z Oazy i siostrę zakonną. Łącznie 15 osób.
To jest cenne, bo to doświadczenie zarówno samej ewangelizacji jak i współpracy w ewangelizacji. Mam nadzieję, że jedno i drugie wyda owoce. Podobne sytuacje i mechanizmy, których doświadczyliśmy tam, można zastosować w miejscu pracy czy na spotkaniu z przyjaciółmi.
„Tematy są naprawdę grube”
Powiedzcie proszę czego doświadczyliście, jak ta ewangelizacja na Pol’and’Rock Festival wygląda?
Marta Zajchowska: Są dwa rodzaje spotkań. Jedne oparte na small talk’u, w którym pytamy się skąd ktoś przyjechał, czym się zajmuje itd. Zostawiamy dobre wrażenie. Oni często dziękują za naszą obecność na festiwalu i mówią, że fajnie byłoby zobaczyć taki Kościół w innych miejscach – pozytywny i otwarty.
Ale zdarzają się też głębsze rozmowy. Ludzie otwierają się, bo spotkali w końcu osobę, która miała czas i ochotę ich wysłuchać. Mają bardzo dużą potrzebę mówienia o sobie. Przystanek Jezus przez lata obecności na festiwalu zbudował zaufanie, więc gdy ktoś widzi naszą plakietkę to wie, że może się przed nami otworzyć z najważniejszymi dla siebie sprawami. A tematy są naprawdę grube…
Czyli jakie?
Marta Zajchowska: To są codzienne problemy. Spotykamy ludzi, którzy są w różnych kryzysach, którym rozpadły się związki albo mają trudności z dorastającymi dzieciakami, pogrążeni w depresji albo mierzący się z innymi chorobami.
Czasem są to ludzie uzależnieni od alkoholu, narkotyków, hazardu i innych, a rozmowa na Przystanku jest pierwszym krokiem do tego, żeby znaleźć pomoc w rozwiązaniu swojego problemu. Często te rozmowy bardzo szybko schodzą na temat Pana Boga i Kościoła. Zaczynają się od tłumaczenia, dlaczego nie są w Kościele i opowiadają historie, które spowodowały, że odeszli.
Z jakich powodów ludzie najczęściej odchodzą z Kościoła?
Marta Zajchowska: W tym roku najczęściej pojawiał się temat biskupów zaangażowanych w politykę. Ludzie mają żal, bo zachowania hierarchii odpychają ich od Kościoła. We wcześniejszych latach pojawiały się zarzuty wobec księży o wykorzystywanie seksualne albo nadużycia finansowe. Atakowane jest najbardziej to, co aktualnie nagłaśniają media. Inny wymiar to indywidualne spotkania w parafii, gdzie ludzie zostali źle potraktowani przez swojego proboszcza. Ci ludzie tęsknią za Kościołem, ale nie mają bodźca, który pomógłby im wrócić.
Proboszcz na festiwalu
A jakie jest doświadczenie ewangelizacji na muzycznym festiwalu z perspektywy proboszcza wielkomiejskiej parafii?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Sporo zajęć proboszcza zajmuje administracja. A proboszcz to przecież funkcja kapłańska, związana z sakramentem święceń. Trudne dla mnie jest to, że tyle czasu zajmuje mi zarządzanie dobrami materialnymi i załatwianie spraw formalnych. Esencją kapłaństwa jest posługa ludowi Bożemu, w tym ewangelizacja, chociaż ona jest zadaniem całego Kościoła, nie tylko kapłanów. Dlatego wyjazd na Przystanek Jezus jest dla mnie oddechem.
Na Przystanku Jezus byłem w tym roku po raz dziesiąty. Po tych latach mogę powiedzieć, że to jest mój dom. Jako ksiądz nie czuję się jako ktoś z zewnątrz festiwalu. Jestem w stanie słuchać praktycznie każdej muzyki granej na festiwalowej scenie, bo różne gatunki towarzyszą mi od bycia nastolatkiem. Ja tam czuje się u siebie – jestem nie tylko „obywatelem” Przystanku Jezus, ale też Pol’and’Rock Festival. Pola festiwalowe to miejsce, w którym najbardziej lubię chodzić w sutannie, chociaż ona jest tam najbardziej ryzykowna, bo najbardziej prowokująca.
Poza tym nosi Ksiądz glany i długie włosy.
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Jedno z najczęściej zadawanych mi pytań na festiwalu jest o to, czy jestem prawdziwy. Ale po tym pytaniu często zaczynają się ważne rozmowy. Czasami bywają agresywne, ale wbrew pozorom na festiwalu jest bardzo dużo sympatii do chrześcijan, o ile tylko my nie zachowujemy się arogancko i napastliwie. Ja się tam czuję jak u siebie, jak w swojej parafii.
Okno Życia, grill i czyste toi-toi'e
Ewangelizacja na Przystanku Jezus to głównie indywidualne spotkania z festiwalowiczami?
Marta Zajchowska: Na Przystanku Jezus jest też namiot a pod nim scena. Organizowane są koncerty uwielbieniowe, w tym roku były seanse serialu The Chosen, a w ciągu dnia różne spotkania i warsztaty. Tym razem nacisk położono na wsparcie psychologiczne – były warsztaty o radzeniu sobie z emocjami czy pomocy osobom w kryzysie samobójczym. To jest ważne, że w Kościele dostrzega się potrzebę edukacji, także w tych obszarach.
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Żeby zainicjować rozmowę trzeba na siebie zwrócić uwagę. To jest coś w rodzaju marketingu. Nasza grupa parafialna przygotowała Okno Życia wykonane z kartonu. To rzeczywistość powszechnie kojarzona. Na festiwalu była to forma zabawy, okazja do zrobienia sobie zdjęcia. Natomiast po przejściu tego okna my proponowaliśmy modlitwę czy rozmowę. I tam działo się dużo.
Taki gadżet to kwestia kreatywności. Co roku można wymyślać coś nowego, albo powielać sprawdzone metody. Jednym z takich pomysłów było kiedyś rozpalenie grilla pod festiwalowym supermarketem. Każdy mógł przynieść do nas swoją kiełbaskę i ją usmażyć. Ten proces chwilę trwa, więc zawsze było 5-10 minut na rozmowę.
Inny imponujący pomysł ewangelizatorów z Przystanku Jezus, esencjonalnie chrześcijański, to czyste toi-toie, które po każdym użyciu są sprzątane przez księży, siostry zakonne i świeckich. Znalezienie czystej toalety na festiwalu nie jest proste. Służba pełna miłości wobec ludzi, którzy – nierzadko pijani czy odurzeni – potrzebują załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, to ewangelizacyjny pomysł-perła. Taka posługa otwiera serca i tworzy dobry klimat do rozmowy.
Jaki wpływ te doświadczenia mają na Waszą wiarę i życie w Kościele?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Odpowiedzią niech będzie słowo „drapieżnik”. Drapieżnik poluje na inne zwierzęta. W tej metaforze nie chodzi o to, żeby kogoś dopaść, zagryźć i zjeść. Chodzi o to, żeby mieć w sobie taki instynkt ewangelizacyjny, gotowość do wykorzystania każdej sytuacji, żeby głosić ewangelię, jak myśliwski instynkt drapieżnika. Marzeniem jest dla mnie chrześcijanin, który tak się przełamie i nabędzie takiej sprawności, że każda sytuacja, w której się znajduje, będzie okazją do świadczenia o Chrystusie, którego spotkał.
Marta Zajchowska: Dla mnie w tym roku Przystanek Jezus był trudny, nawet ze względu na pogodę – było zimno i padało. Ale to jest czas mierzenie się z samym sobą, aby wyjść do ludzi, którzy dzięki mnie mogą spotkać Boga. To był czas konfrontowania się ze zwykłym, ludzkim „nie chcę mi się”. Ale zawsze wracam napełniona czasem rekolekcji i ewangelizacji. Zawsze jest tak, że jak dajemy, to dostajemy. Czasami wydawało mi się, że nie mam nic do powiedzenia, a to ja zostałam ubogacona jakąś rozmową.
Co dalej? Jak to doświadczenie z Przystanku Jezus może zostać wykorzystane w parafii?
Ks. Grzegorz Szczygieł MS: Sprecyzowanych planów na razie nie ma. Najbardziej zależy mi na budowaniu mentalności ewangelizacyjnej. Ale ta mentalność przyniesie konkrety. Nie chciałbym, żeby ewangelizacja została zamknięta w eventach, ale żeby działa się cały czas i wszędzie, gdzie jestem.
Gdy jako ksiądz błogosławię małżeństwo, a później zostaję zaproszony na przyjęcie weselne, to ostrzegam młodych, że wyjdę nad ranem. Każde wesele to jest mały Woodstock, bo jest wszystko, co jest na festiwalu – muzyka, alkohol i ludzie. Ja akurat jestem abstynentem, ale jeśli ludzie zobaczą przy stole księdza, który siedzi sam, to przychodzą i zaczynają mówić o swoich bardzo ważnych sprawach. Często jest to kapłan spotkany po latach. Po kilku kolejkach opowiedzenie swojego życia jest łatwiejsze. Nie potrzeba stwarzać ekstra sytuacji do ewangelizacji – wystarczy wykorzystywać te, które przynosi nam codzienność.
Jeśli chodzi o parafię, to jesienią i wiosną organizujemy festyny. Czasami trafiają na nie ludzie, którzy nie przychodzą w niedzielę do kościoła. To jest okazja do spotkania takiego samego, jak na festiwalu.
Marta Zajchowska: Doświadczenia z Przystanku Jezus otwierają nas na spotkania w naszych wspólnotach, gdzie łatwiej opowiedzieć o działaniu Boga w naszym życiu czy zaproponować komuś modlitwę.