Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Modlitwa uwielbienia z dziećmi i w kościele. Jak to zrobić?
Pół roku temu zaczęliśmy prowadzić w naszej parafii modlitwy uwielbienia dla rodzin z dziećmi. Trochę egoistycznie – z naszej potrzeby. Miałam poczucie braku, gdyż mając małe dzieci, nie mogłam uczestniczyć w wieczornym życiu wspólnotowym. Ktoś powie, że bez problemu jeździ z niemowlakiem na koncerty uwielbienia. Ja miałam jednak doświadczenie dzieci, dla których rutyna, zwłaszcza wieczorna, była świętością i każde odchylenie od normy kończyło się dwudniowym powracaniem do stanu równowagi.
Dlatego zależało nam, żeby modlitwy odbywały się po południu – tak, aby dać szansę na uczestnictwo całym rodzinom, bez wyłączania mam z maluszkami. Z drugiej strony chcieliśmy, żeby dzieci miały taką przestrzeń w kościele, gdzie mogą się zachowywać jak… dzieci. W czasie mszy mogą mieć poczucie bycia musztrowanym: nie rozmawiać, siadać, wstawać, klękać, nie biegać… Oczywiście ważne jest uczenie o wyjątkowości i świętości miejsca. W kościele zachowujemy się inaczej niż np. na placu zabaw, ale dla dzieci to jest trudne i – co tu ukrywać – nudne.
W czasie modlitwy uwielbienia nasi najmłodsi mogą przyjąć wygodną postawę ciała, podnieść ręce, klaskać, podskoczyć, zatańczyć. Nikomu nie przeszkadza raczkujący maluch czy przedszkolak, który głośno zapyta: „długo jeszcze?”.
Czy to wypada?
Ktoś może się oburzy: „Czy to wypada? Czy to dobrze uczyć dzieci tak swobodnego zachowania w kościele, na modlitwie?”. Zauważmy, że Pan Jezus nie postawił przed dziećmi św. Piotra mówiąc: „jeśli chcecie wejść do nieba, musicie stać się jak on”. Zrobił na odwrót: postawił dziecko przed apostołami, którzy właśnie pokłócili się o to, kto jest ważniejszy, i powiedział:
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Mt 18, 3
Dzieci mają niesamowitą intuicję wiary i przede wszystkim nie udają. Przyjmują wiarę na słowo, uwielbiają, modlą się nie przejmując się, co pomyśli sąsiad w ławce. Są przed Bogiem autentyczne i tego możemy się od nich uczyć, dając im możliwość wyrażania siebie także w kościele w odpowiednim na to miejscu.
Co to znaczy uwielbiać?
Potrafimy przychodzić do Boga z różnymi intencjami, dzieciom też nie sprawia to kłopotu. Na pytanie, o co chcą poprosić, mają całą litanię spraw: za mamę, tatę, o zdrowie, ubogich, zmarłych… mogą tak wymieniać, ogarniając wszystko i wszystkich, cały świat.
Modlitwa prośby jest ważna, ale jeśli ograniczymy naukę modlitwy tylko do proszenia, istnieje duże ryzyko, że dzieci będą miały obraz Boga, do którego przychodzimy jako interesanci, żeby nam coś załatwił. Na modlitwie uwielbienia przestajemy się skupiać na sobie, na swoich sprawach. Skupiamy się na Nim.
Jak wytłumaczyć to dzieciom? Przed jednym z pierwszych uwielbień, posłużyłam się pewną scenką. Poprosiłam dwie osoby, które się nie znały, aby stanęły daleko od siebie i opowiedziały coś o sobie nawzajem. Patrząc na kogoś z dużej odległości, mogę powiedzieć, jak wygląda, w co jest ubrany, ale nie jestem w stanie określić jego cech charakteru, co lubi, jakie są jego zalety. Żeby to zrobić, muszę do niego podejść, muszę go poznać.
I tym właśnie jest modlitwa uwielbienia: mówię Bogu, jaki jest, ale nie dlatego, że On stanie się od tego bardziej święty lub dowie się o sobie czegoś nowego ode mnie. Uwielbiam, bo ja tego potrzebuję, wtedy zbliżam się do Niego, poznaję Go. Łączę się też z tym, co dzieje się w niebie, przyłączam się do aniołów. Taki obraz jest dla dzieci zrozumiały. Podpinam się jak wtyczka pod największy koncert uwielbienia, który grają w niebie. Wtedy modlitwa jest mniej nudna.
Módl się w nas
Przyznaję, że prowadzenie modlitwy z dziećmi jest dla nas wyzwaniem. Może chciałoby się zamknąć oczy i w skupieniu trwać przed Bogiem. Tymczasem trzeba mieć raczej oczy dookoła głowy, żeby widzieć, czy dzieci nie wyszły z kościoła, czy nie wspinają się na ołtarz. Ale to też uczy nas innej modlitwy. Takiej, kiedy to nie my przejmujemy prowadzenie, ale kiedy dajemy się prowadzić. Kiedy od nas zależy mniej i mówimy: „ja nie umiem, módl się we mnie”. Bo o to właśnie w tej modlitwie chodzi.
Artykuł ukazał się na stronie Siewca.pl