Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ćwiczenia ignacjańskie – bez ciszy ani rusz
Rekolekcje ignacjańskie, albo lepiej – ćwiczenia ignacjańskie – wymyślił św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów. Składają się z czterech tygodni, w których porusza się różne istotne dla duchowości tematy oraz tzw. fundament – czyli pięciodniowe wprowadzenie w metodę ćwiczeń. Ta jest bowiem bardzo ważna dla tego typu rekolekcji.
Nie chodzi w nich bowiem o mądre konferencje, głoszone przez charyzmatycznych kaznodziejów, ale o osobisty spotkanie się ze Słowem Bożym, zadawanie sobie pytań i słuchanie tego, co Bóg mówi przez poruszenia, emocje, myśli. Do tego wszystkiego konieczne są wytrwałość w codziennych medytacjach słowa i… cisza.
Możecie sobie wyobrazić, że ciężko milczeć przez kilka dni z ukochaną osobą, z którą żyje się na co dzień i omawia wszystkie sprawy!
Rekolekcje z żoną – wbrew zasadom, ale i tak owocnie
Kilka lat temu przeszedłem przez ignacjańskie i wiedziałem, że wytrwanie w ciszy przez kilka dni nie będzie dla mnie problemem. Już pierwszego dnia zapytałem zapytałem jednak żonę: „jak tam? Jak się masz?”. Nie wytrzymałem. I choć dawaliśmy sobie dużo przestrzeni na ciszę i modlitwę, to nie trzymaliśmy się wiernie wszystkich wytycznych, dzieląc się tym, co przeżywamy. Nie żałuję!
Wiem, że przeżyłbym te rekolekcje inaczej, może doszedłbym do innych wniosków, gdybym wiernie trzymał się rekolekcyjnej ciszy, ale z drugiej strony, rozmowy z moją żoną, która zna mnie bardzo dobrze, odkryły nowe obszary do przemedytowania i przemodlenia. Jeśli jednak ktoś chce przejść ćwiczenia ignacjańskie w pełni zgodnie z zasadami Ignacego – odradzam wyjazd z żoną!
Różne duchowości
„Przeżyłam te rekolekcje bardzo dobrze i wiem, że nie wybiorę się na nie ponownie” – stwierdziła z uśmiechem Paulina, moja żona. „Im mija więcej czasu od ich zakończenia, wspominam więcej pozytywnych rzeczy, niż tych, które mnie męczyły, ale ja potrzebuję więcej działania”.
Dla mnie zaś kilka godzin medytacji dziennie, cisza, spokój i nuda, która siłą rzeczy towarzyszy współczesnemu oderwanemu od bodźców człowieka, były balsamem dla duszy.
To, że w małżeństwie, pociągają nas inne duchowości, jest w porządku! „Warto spróbować czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się być nie dla mnie” – zaznacza Paulina. „Nie żałuję tego czasu, choć mi się bardzo nudziło” – śmieje się moja żona. „Może za jakiś czas zmienię zdanie i pojadę jeszcze raz, bo będę tego potrzebować?” – zastanawia się na głos.
Wolność w duchowości i małżeństwie
Małżeństwo samo w sobie jest wspólną drogą duchową. W końcu jesteśmy widzialnym znakiem niewidzialnej łaski Jezusa, jaką jest miłość. Bardzo dużo daje nam wspólna Eucharystia. Może ćwiczenia ignacjańskie nie będą dla nas obojga regularną praktyką, ale i tak dużo nam dały. Sam św. Ignacy dobrze wiedział, że nie są one dla wszystkich, ale dla tych, którym pasuje taka forma. Na szczęście w Kościele mamy tyle rzeczy do wyboru, że każdy może znaleźć coś, co najbardziej go rozwinie.
Jeśli zaś będzie to coś innego, niż współmałżonka, to może tym lepiej! Będzie o czym opowiadać, dzielić się i – jak to mówią księża – ubogacać!