Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wejść do świata skazanych na dożywocie
Są takie miejsca, do których my – zwykli ludzie – nie mamy dostępu. Jednym z nich jest więzienie. Od skazanych oddzielają nas wysokie mury i druty. Często więzienia wcale nie są na uboczu miast, więc więźniowie żyją tuż obok prawdziwego życia, o którym marzą i do którego chcieliby wrócić. Co prawda skazani mają dostęp do telewizorów i telefonów, ale czy choć trochę łagodzą one ból i samotność? Jedni mają nadzieję na opuszczenie aresztu, inni – na skrócenie wyroku, ale w Areszcie Śledczym w Białymstoku są i tacy więźniowie, którzy już nigdy nie będą chodzić wolno po świecie. Dlaczego? Bo sąd skazał ich na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
W Areszcie Śledczym w Białymstoku – całkiem nie tak daleko od dworca kolejowego, karę pozbawienia wolności odbywa sześciuset pięćdziesięciu skazanych, w tym pięćdziesiąt kobiet. Więźniowie pochodzą z różnych miejscowości, są różnego wyznania. Są tak katolicy, luterani czy zielonoświątkowcy.
Niektórzy więźniowie w rozmowach przyznają, że dopiero w areszcie odkryli Boga. Jedni na nowo, inni – po raz kolejny. Ze względu na wykonywany zawód, dzięki funkcjonariuszom Służby Więziennej, na czele z ppłk. Wojciechem Piotrem Januszewskim (zm. 26. 07. 2024), ówczesnym dyrektorem Aresztu Śledczego w Białymstoku miałam możliwość przekroczyć mury więzienia i porozmawiać ze skazanymi, którzy za popełnione czyny trafili za kraty na dożywocie.
Wielki talent odkryty za kratami
Był listopadowy, ciepły dzień. W pokoju wychowawcy w towarzystwie funkcjonariuszy Służby Więziennej oczekuję na kolejne spotkanie z więzieniem. Nagle wchodzi potężnie zbudowany mężczyzna. Na pierwszy rzut oka groźny. Od drzwi przeprasza, że dopiero teraz przychodzi, ale był w pracy. Siada naprzeciwko i uśmiecha się...
„Cóż to się stało, że w taki piękny dzień spotykamy się za kratami?” – pytam. „No co... Takie życie. Zapomniałem przestrzegać zasad wiary” – odpowiada Krzysztof, skazany na dożywocie. W areszcie przebywa od ponad dwudziestu lat. Zanim jednak poszłam na spotkanie z tym więźniem, dyrektor aresztu – ppkł. Wojciech Piotr Januszewski pokazał mi ikony, które pisze Krzysztof. Byłam w szoku, że ktoś w areszcie może tworzyć tak piękne dzieła i ma tak wielki talent! „Od zawsze miałem pragnienie pisania ikon. Już w dzieciństwie podziwiałem ikony i obrazy w kościołach. Pisanie ikon to jest kontakt duchowy” – mówi skazany. Krzysztof jeszcze przed pandemią sześciokrotnie uczestniczył w ewangelizacyjnym Kursie Alfa.
Więźniowie najczęściej dopiero za kratami odkryli swoje talenty. Są tacy, którzy pięknie malują, są skazani, którzy z tworzą przepiękne szkatułki lub inne ozdoby. Produkty, które powstają w areszcie, są przekazywane na akcje charytatywne, w które więźniowie chętnie się włączają.
„Mam żal do siebie”
„Jest to forma modlitwy. Wierzę w to, że dobro powraca. A tu dobra nie ma” – dodaje Krzysztof. Mężczyzna nie ukrywa również, że brakuje mu tego, co jest normalne. I na pierwszym miejscu wymienia ciepło rodzinne.
Po chwili mówi: „Prowadziłem bezmyślne życie. Pracowałem w agencji towarzyskiej. Wszystko było na mojej głowie... Te morderstwa nie były planowane. Wcześniej chodziłem do kościoła, a później już nie miałem na to czasu. Im człowiek straszy, to bardziej zaczyna rozumieć czym jest dobro” – mówi.
W areszcie jest dużo czasu na przemyślenia i refleksję. Rozmowa z mordercą skłoniła mnie do tego, żeby zadać pytanie o żal do Pana Boga, skoro skazany mówi o tym, że kiedyś przecież chodził do kościoła... „Mam żal do samego siebie, nie do Pana Boga, bo to ja odsunąłem się od Niego, a nie On ode mnie”.
Morderca wierzący w życie wieczne
Już pod koniec rozmowy zapytałam o nadzieję na przyszłość. „Nie mam nadziei na przedterminowe zwolnienie. Nie szkodzę, staram się żyć dobrze. Znudziło mi się już bycie złym” – mówi z lekkim uśmiechem. „Mam nadzieję na przyszłość, ale nie w tym życiu. Wierzę w życie wieczne. Wierzę w Jezusa, kocham Jezusa” – wyznaje więzień.
Krzysztof przez kilka lat miał w więzieniu status „N” – niebezpieczny. W 2002 roku zamordował toporkiem dwóch mężczyzn – właścicieli agencji towarzyskiej, a trzech kolejnych usiłował zabić. Za zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.