separateurCreated with Sketch.

Maryja i cudowne uzdrowienie z paraliżu. Świadectwo Elżbiety Załogi

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Oddana żona, kochająca mama i troskliwa babcia. Po przyjęciu zastrzyku w kręgosłup tzw. „blokady” została sparaliżowana. Cierpienie zawierzyła Maryi. Dzięki jej wstawiennictwu doznała cudownego uzdrowienia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Elżbieta wychowywała się w tradycyjnej, katolickiej rodzinie. Wraz z rodzicami co tydzień uczęszczali na Mszę świętą i dbali o comiesięczną spowiedź. „Mama zawierzyła nas Jezusowi i zaraziła miłością do Boga” - wspomina w rozmowie z Aleteią. Gdy kobieta założyła własną rodzinę dbała o  to, by budować wspólne relacje na fundamencie wiary i wzajemnego zrozumieni. Po narodzinach drugiego dziecka, Elżbieta coraz częściej skarżyła się na dotkliwe bóle kręgosłupa. Jeden ze znajomych polecił jej lekarza, który wykonał kobiecie blokadę w okolicy lędźwi. Zabieg spowodował jednak uciążliwe dolegliwości krzyża.

Uratowała mnie Maryja

Silne leki przeciwbólowe nie pomagały. Elżbieta doznała paraliżu. Mijały tygodnie, a stan jej zdrowia znacznie się pogorszył. Z wiarą i nadzieją modliła się o uzdrowienie. „Prosiłam Maryję, aby mi pomogła albo mnie zabrała, bo już więcej tego nie wytrzymam” - mówi Załoga.

Pewnej nocy przyśniła się jej Matka Boża. „To był dzień jak każdy inny. Mąż poszedł do pracy, dzieci przebywały w szkole. Czułam jak Maryja zbliża się do mnie i zatrzymuje się koło mnie, w okolicy mojej głowy. Gdy się obudziłam już jej nie było” - opowiada.

Od tamtego momentu bóle zaczęły stopniowo zanikać. Dzięki Bogu Elżbieta trafiła na wspaniałą rehabilitantkę. „Masowała mi nogi. Dbała o to, aby pobudzić mięśnie do regeneracji” - tłumaczy kobieta. „Bardzo chciałam odzyskać sprawność, abym mogła zająć się mężem i dziećmi” - podkreśla.

Poprzez to wydarzenie Elżbieta odkryła powołanie do służby chorym i cierpiącym.                „Zawsze byłam wrażliwa na innych, szczególnie na tych, biednych i opuszczonych. Jako nastolatka opiekowałam się dziećmi z sąsiedztwa, przygotowywałam im jedzenie, dzieliłam się z nimi wolnym czasem” - dodaje 75-latka.

Cud św. Ojca Pio

Szczególnym orędownikiem w niebie jest dla Elżbiety św. Ojciec Pio. Świętemu od trudnych spraw kobieta zawdzięcza uzdrowienie męża z choroby nowotworowej.

„Pewnego dnia zauważyłam, że mój mąż kaszle. Obficie odkrztuszał plwociny z krwią. Jak się okazało, to był jeden z objawów nowotworu płuc – potwierdziło to badanie wykonane za pomocą tomografu komputerowego” - wspomina Elżbieta. „Zapytałam więc Jezusa co jeszcze mogę zrobić, aby mąż wyzdrowiał. Bardzo bał się operacji i bólu” - wyjaśnia.

Kobieta poprosiła 24 osoby o modlitwę w intencji jego uzdrowienia  Wszyscy modlili się przez 9 kolejnych dni, w dzień i w nocy. Mężczyźnie groził paraliż – 4,5 centymetrowy guz przylegał do kręgosłupa. Konieczna była pilna operacja, która zakończyła się powodzeniem. „Po zabiegu mąż nie odczuwał dyskomfortu, a przecież lekarze usunęli mu płat prawego płuca” - zaznacza Załoga.

„Jesteśmy wdzięczni Bogu za Jego dar i łaskę zdrowia. Codziennie proszę Go, aby każdy rozpoczęty przeze mnie dzień, nie był dniem straconym - dodaje. To nie jedyne cuda, których Bóg udzielił Elżbiecie i jej bliskim. Najmłodszy wnuczek urodził się z rozszczepem wargi i skrzywioną przegrodą nosową.

„W jego intencji jeździłam na nocne czuwania i prosiłam o łaskę uzdrowienia” - mówi. Także w tym przypadku z nieba przyszła szybka pomoc. Znalazł się chirurg, który podjął się przeprowadzenia skomplikowanej operacji.

„Medyk poinformował nas o poważnych powikłaniach, które mogą nastąpić – kłopotach z sercem i uzębieniem. Żadne z nich nie wystąpiły. Dominik jest aktywnym dzieckiem, lubianym przez rówieśników, dobrze się uczy” - tłumaczy Elżbieta.

Bóg pomaga w problemach

Kobieta mówi, że codziennie dba o relację z Panem Bogiem. „Modlę się rano sama, potem  zaś wspólnie z mężem. Jedziemy na adorację i odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Uczestniczymy też w Apelu Jasnogórskim. Między tymi modlitwami odbieram telefony i modlę się z chorymi. Często konieczna jest dłuższa konwersacja z daną osobą . W ciągu dnia rozmawiam również z Jezusem. Opowiadam Mu o wszystkim, bo On jest moim prawdziwym przyjacielem, z którym dzielę się radościami, ale i smutkami” - tłumaczy w rozmowie z nami.

„Jeśli przeżywamy w życiu jakieś trudności, ważne jest, aby nie tracić nadziei, bo nigdy nie wiadomo, kiedy Bóg przyjdzie do nas z uzdrowieniem i łaską. Zamartwianie się odbiera nam siłę, a tkwienie w goryczy i żalu nie jest potrzebne – podkreśla Elżbieta.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!