separateurCreated with Sketch.

Znany jezuita: Sam doświadczyłem kryzysu samobójczego

Sylwetka załamanego mężczyzny
Redakcja - 14.09.24
Z czasem, gdy brało mi sił, by dalej walczyć, pojawiały się myśli samobójcze. Kilkukrotnie znalazłem się na krawędzi, podejmując świadome ryzyko, zwłaszcza przez szybką i niebezpieczną jazdę samochodem. W pewnym momencie zacząłem fantazjować o tym, że moja śmierć może wstrząsnąć systemem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

10 września obchodziliśmy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Minęło od niego kilka dni, ale to nie oznacza, że możemy nie przejmować się tym problemem. Ks. Przemek Wysogląd, jezuita, opublikował na swoim facebookowym profilu przejmujący wpis, który, za jego zgodą, publikujemy.

Samobójstwo wśród księży to realność

Mówią, że dzisiaj obchodzony jest dzień zapobiegania samobójstwom.

Tak, samobójstwa wśród księży i zakonników to realność – mimo że prawie w ogóle się mówi na ten temat – i nie należy tego utożsamiać z kryzysami duchowymi, czy kryzysem powołania. Depresja jest bardzo egalitarna – nie wybiera tylko niewierzących, albo tych, którzy się nie modlą.

W najgorszym okresie mojej depresji sam doświadczyłem kryzysu samobójczego. Wśród osób, które były najbliżej nie znalazłem wsparcia i brakowało mi zrozumienia ze strony części współbraci. Byłem oskarżany o lenistwo, unikanie pracy, chociaż brałem jej na siebie aż za dużo. Słyszałem, że moja depresja jest wynikiem zaniedbań w życiu duchowym, albo że chowam się „pod płaszczykiem wrażliwości”.

Brak wsparcia

Ten brak wsparcia, różne formy przemocy psychicznej i wynikające z tego życie w stałym stresie doprowadziły mnie do bardzo głębokiego kryzysu. Życie jawiło mi się jako ciągła męka, a śmierć jako wyjście. Uważałem, że będę tylko większym ciężarem dla siebie i innych, dlatego śmierć wydawała się jedynym rozwiązaniem. Z czasem, gdy brało mi sił, by dalej walczyć, pojawiały się myśli samobójcze. Kilkukrotnie znalazłem się na krawędzi, podejmując świadome ryzyko, zwłaszcza przez szybką i niebezpieczną jazdę samochodem. W pewnym momencie zacząłem fantazjować o tym, że moja śmierć może wstrząsnąć systemem, skłonić innych do refleksji i być może nawet przyczynić się do pozytywnej zmiany w środowisku kościelnym. Zdawałem sobie sprawę, że to irracjonalne myślenie, ale depresja zniekształca postrzeganie rzeczywistości.

Doświadczyłem wtedy jakiejś perwersyjnej przyjemności w myśleniu o śmierci. Co więcej – bardzo szybko uzależniłem się od tej myśli. Bo jest pewna przyjemność w bólu – ból daje chwilowe poczucie zapomnienia.

Odważyłem się poprosić o pomoc

W pewnym momencie odważyłem się, żeby o tym opowiedzieć i poprosić o pomoc. Dziękuję moim współbraciom i przyjaciołom, którzy okazali mi zainteresowanie i konkretne wsparcie.

Dlaczego o tym piszę? Dopiero teraz, z dystansu, jestem w stanie to nazwać, dostrzec pułapki tego myślenia, również tego, jak ważne jest odpowiednie środowisko i jak dysfunkcyjne są niektóre kościelne struktury. Bez mówienia o tym nie będzie szansy na realną zmianę.

Z kryzysu samobójczego nie da się wyjść samemu. Nie wystarczy też sama modlitwa. Jeśli doświadczasz takich myśli, nie bój się o tym opowiedzieć komuś bliskiemu. Nie czekaj, aż będzie bardzo źle. Poproś go o to, żeby pomógł ci znaleźć profesjonalną pomoc.

Niezmiennie proszę też rodziców o szczególną troskę o dorastających chłopców.

Tytuł, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.