Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Surowy sędzia
Przedstawiamy Boga jako „surowego sędziego”, „stróża prawa”, „dozorcę”, bo wydaje nam się, że tak wyobrażając Go, umacniamy porządek moralny na świecie. Przecież musi być jakaś najwyższa instancja sprawiedliwości, sądu i kary. To prawda, że taka instancja istnieje. Pokazuje ją obraz tronu Ojca, po którego prawicy zasiada Syn Boży. Czy jednak zbyt interesownie nie odwołujemy się do Boga Sędziego? Tak może czynili niekiedy władcy bizantyjscy, fundując mozaiki przedstawiające Chrystusa Pantokratora. „Patrzcie, oto Władca Wszechświata, a my Jego słudzy. Słuchajcie Go, ale słuchajcie i nas”. Do strachu przed Bogiem odwołują się rodzice, chcąc wymusić na swoich dzieciach posłuszeństwo. Owszem, sprawiedliwość Boża okaże się instancją decyzyjną, ale najwyższą instancją jest i będzie miłość. Istotą Boga pozostaje miłość, a sprawiedliwość dopiero wyrasta z Jego miłości, jak gałąź wyrasta z pnia. Bóg oczekuje od nas nie tyle lęku sługi, co dobrowolnej miłości dziecka.
Bóg – lepszy niż matka
Prorok zestawia miłość Boga z miłością matki: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15). Na czym polega wyższość miłości Boga nad miłością matki? Matka-rodzicielka rodzi dziecko w tym sensie, że daje mu ciało, dzięki naturze pośrednicząc w jego zrodzeniu; resztę zaplanował i uskutecznił Bóg, tak cudownie stwarzając organizm ludzki, aby mógł zrodzić życie. Matka-opiekunka chroni dziecko przed głodem, przeziębieniem, drobnymi i przewidywalnymi niebezpieczeństwami; Bóg jest zdolny wybawić człowieka od największych nieszczęść w życiu – grzechu, śmierci i potępienia. Matka-wychowawczyni pragnie wyprowadzić dziecko na dobrego człowieka, ale sama nie jest na ogół wolna od wad. Trudno jej uniknąć w wychowaniu pewnej przesady przez nadmierne pobłażanie dziecku albo okazywanie zbyt wielkiej surowości. Tymczasem Bóg prowadzi z „niezwykłą delikatnością i miłością” – w taki cudowny sposób, w jaki matka nigdy nie potrafiłaby kierować dzieckiem.
Opiekę Boga odróżnia od opieki matki również i to, że jest powiązana z Jego bezwarunkową miłością. Z tą doskonałą miłością nie kłóci się Jego wszechwiedza o grzesznym człowieku, co więcej, jeszcze potęguje Jego miłosierdzie. Jego miłosierna miłość jest trójwymiarowa, mianowicie ogarnia przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Siły matczynej miłości wyczerpuje nieraz doznane rozczarowanie. Gdy dziecko zawodzi pokładane nadzieje raz, drugi i trzeci, gdy jej miłość zostaje wystawiona na próbę, to tylko heroiczna cierpliwość zapobiega ostudzeniu miłości względem swego dziecka, a ta ma rzadko miejsce, więc na ogół stygnie miłość matki do takiego potomstwa.
Cierpliwość Boga
Nagromadzony balast przeszłości bardzo obciąża relacje rodziców do dzieci. Miłość ludzka jest często warunkowa: „jeśli taki będziesz, jeśli tak postąpisz, będę cię kochać”. Czynimy komuś dobro z nadzieją, że spotkamy się ze wzajemnością. Podobnemu warunkowaniu poddajemy nawet przeszłość. Patrząc z perspektywy późniejszych wydarzeń, podejmujemy przypuszczenia, że gdybyśmy wiedzieli, iż ktoś źle postąpi, nie bylibyśmy dla niego tacy dobrzy.
Bóg zna naszą przyszłość, wie, jak postąpimy, a jednak nawet przewidując, że w danym przypadku źle postąpimy, nie cofa swojej łaski. Jego wszechwiedza pozostaje na służbie miłości. Wieczność odsłoni nam, ile razy Bóg w porę usuwał różne przeszkody przed nami, wiedząc, że były one za trudne dla nas do pokonania. A jeśli czasami dopuścił, abyśmy upadli, to planował inną drogę i środki zastępcze, abyśmy ostatecznie dotarli do celu. Tego nie potrafi miłość matczyna, zajęta głównie tym, co jest teraz. Wieczność pokaże, jak Bóg, wiedząc doskonale, że odtrącimy Jego dar, dał go nam mimo wszystko. Jego hojność jest tak wielka, tak niewyczerpana, że On nie boi się, iż coś się zmarnuje. Okazuje swoją hojną miłość nawet wtedy, gdy ją odrzucamy czy nawet depczemy. Jest tak wielkoduszny i cierpliwy, że przez wieki potrafi znosić odtrącenie i obojętność ludzkich serc, które sam stworzył. Nie znamy przyszłych dróg Bożego postępowania, ale możemy być pewni, że będą to również drogi miłosierdzia.
*Fragment książki pt. „Słuchając zbawionych” aut. o. Leona Nieściora OMI, Wydawnictwo Dobro i Piękno.
Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aletei.