Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Niezwykłe odkrycie
W 2021 r. figura Maryi, stojąca u zbiegu ulic królowej Jadwigi oraz Ludmiły Korbutowej, trafiła do renowacji, której koszty pokryto głównie z budżetu miasta. Konserwator dzieł sztuki dokonała wówczas niezwykłego odkrycia. Po ściągnięciu kolejnych warstw farby olejnej okazało się, że niepozorna i raczej niebudząca fascynacji rzeźba jest… piękna!
"Prace przy figurze rozpoczęłam od zbadania warstw przemalowań, odsłaniając je przez kilkanaście dni, idąc od górnych partii rzeźby stopniowo w dół. Ściągnęłam farbę najpierw z połowy twarzy Madonny. Wapień w tym miejscu okazał się bardzo twardy, doskonały do rzeźbienia precyzyjnych detali, jakby świadomie ku temu wybrany. Odsłaniałam go skalpelem milimetr po milimetrze, by nie naruszyć struktury materiału" – relacjonuje Małgorzata Zagórska-Slanina.
Kontynuuje: "Byłam zdumiona wyczuciem rzeźbiarza i znajomością ludzkiej anatomii. Opracowanie oczu, ust, nosa, włosów, głębokie podcięcia chusty wokół oblicza Maryi uświadamiały mi, że dzieło wyszło spod dłuta wyśmienitego artysty, który wzorował się na twarzach z antycznych posągów i gotyckich Pięknych Madonn”.
Nastał wieczór, gdy konserwatorka oczyszczała ostatni element sześciobocznej ścianki u podstawy rzeźby. I dopiero wówczas ujawniło się, kto jest jej autorem. "Ku mojemu zdziwieniu dłuto odsłoniło regularne wgłębne linie: «F.M. WYSPIAŃSKI». Wszystko stało się jasne! To sygnatura wybitnego, tworzącego w Krakowie i odnoszącego sukcesy rzeźbiarza. Spojrzałam do kalendarza: był 10 listopada 2021 roku. Do dziś nie mogę uwierzyć, że ujrzałam ten podpis dokładnie w 120. rocznicę śmierci Franciszka Michała Wyspiańskiego, który zmarł 10 listopada 1901 roku. Przypadek czy przekorność artysty? Będzie to dla mnie niezwykłą tajemnicą w całej tej historii".
Kliknij w zdjęcie i zobacz galerię zdjęć z renowacji figury Matki Bożej
Artysta w kryzysie
Franciszek Michał Wyspiański (1836-1901) był znakomitym rzeźbiarzem, ale przeszedł do historii również jako ojciec wszechstronnie utalentowanego syna, Stanisława Wyspiańskiego. Z pewnością to najpierw przy swoim tacie przyszły malarz, wizjoner, dramaturg i reformator teatru uczył się, co znaczy twórcza wizja i trud zmagania się przy kreowaniu dzieła sztuki.
Wczytując się w życiorys autora pięknej Madonny, odkrywam, że prawdopodobnie była ona jedną z ostatnich prac w przedwcześnie przerwanej karierze Franciszka Wyspiańskiego. Taki wniosek można wysnuć, zakładając, że data powstania rzeźby jest tożsama z rokiem wygrawerowanym na inskrypcji u jej cokołu: 1881. W tym czasie artysta zmagał się już z postępującą chorobą alkoholową, rozwijającą się na skutek kumulacji wielu nieszczęść.
W 1875 r. Franciszek pochował swojego młodszego syna oraz ojca, a rok później zmarła mu żona. Około trzy lata później doświadczył niezawinionego krachu zawodowego. To wydarzenie, opisywane szczegółowo przez Franciszka Ziejkę (w książce Tragiczny los artysty: Artur Grottger, Franciszek Wyspiański, Stanisław Wyspiański), okazało się ostateczną przyczyną załamania artysty.
Po śmieci bliskich wciąż miał siły, by tworzyć. Dostał prestiżowe zlecenie na wykonanie pięciu posągów do mającego powstać w katedrze na Wawelu neogotyckiego ołtarza. Franciszek rozpoczął realizację projektu i sprowadzanie materiałów, ale zamówienie niespodziewanie anulowano. Pomysłodawca ołtarza i zamawiający rzeźby – dziekan kapituły katedralnej – nie uzgodnił należycie swojej inicjatywy z konserwatorem zabytków sztuki w Krakowie.
Figura Maryi z cierpienia i … zawierzenia?
Franciszek już nie podniósł się z kryzysu, opuściła go chęć tworzenia. W 1880 r. oddał pod opiekę jedenastoletniego syna, Stasia, młodszej siostrze swojej zmarłej żony. W ciągu czterech lat opuścił na zawsze swoją pracownię pod Wawelem, przy ul. Kanoniczej. Mieszkał w różnych miejscach, by ostatnie dziewięć lat życia spędzić w charytatywnej placówce – Domu Ubogich im. Anny i Ludwika Helclów w Krakowie.
Czy to właśnie w 1881 roku, zmorzony cierpieniem, u końca swojej kariery, rzeźbił Maryję z Woli Justowskiej? Być może wspominał wówczas pierwsze chwile znajomości z Marią Rogowską, swoją późniejszą małżonką? To ona 14 lat wcześniej pozowała mu do podobnej tematycznie rzeźby – Matki Bożej z Dzieciątkiem. Tamta statua powstawała przy ul. Krupniczej, w pracowni wynajmowanej przez Franciszka w domu Mateusza Rogowskiego, ojca słynącej z urody Marii.
Przyglądam się twarzy Madonny z Woli Justowskiej. Wydaje mi się, że nosi rysy pani Wyspiańskiej… Rozmawiam o tym z konserwator dzieła sztuki. "Twarz Maryi oraz wizerunek umieszczonego u jej stóp węża z pewnością rzeźbił wprawnie operujący dłutem artysta, o czym świadczą takie detale, jak np. źrenice oczu. To wielki majstersztyk! Dłonie Madonny nie są jednak aż tak dopracowane" – stwierdza Małgorzata Zagórska-Slanina.
Czy to efekt postępującej choroby alkoholowej rzeźbiarza? – zastanawiamy się wspólnie. Tematyka jednej z ostatnich prac Franciszka Wyspiańskiego w sposób symboliczny wskazuje kierunek, w którym artysta szukał nadziei po wielu życiowych stratach.
Figura Maryi z Woli Justowskiej i historia
Jak dotąd nie wiemy, kto złożył zamówienie na kapliczkę dla wsi zamieszkiwanej w tamtym czasie przez ponad 600 osób. Kiedyś stawiano tego typu rzeźby na środku dróg. Sądząc po zniszczeniach, jakie ujawniły się w trakcie konserwacji obiektu, w przeszłości statuę przenoszono z środka drogi na obecny zbieg ulic.
Madonna, wskazująca na swe niepokalane Serce, powstała, gdy Polska znajdowała się pod zaborami, a ten obszar należał do Austro-Węgier. Pozłacana inskrypcja wyryta na dole postumentu, jest modlitwą za naród: „DAJ MARYO MATKO BOŻA BY W NASZYM NARODZIE SZLACHCIC MIESZCZANIN I WIEŚNIAK ŻYLI W BRATNIEJ ZGODZIE. 1881 R.” (pisownia oryginalna).
Naprzeciwko kapliczki po sześciu latach zbudowano strzelnicę garnizonową, na której ćwiczyli żołnierze austriaccy i członkowie Związku Strzeleckiego. Ci drudzy tworzyli przed I wojną światową Legiony Polskie.
Podczas II wojny światowej na Woli Justowskiej działały organizacje konspiracyjne. Zaangażowana w walkę z okupantem była patronka ulicy, przy której stoi nasza Madonna – Ludmiła Korbutowa. W jej domu znajdowała się podziemna drukarnia. 28 lipca 1943 r. Niemcy przeprowadzili mord na 21 mieszkańcach wioski, resztę z nich zastraszyli, a Ludmiłę Korbutową oraz jej dwie siostry wywieźli do KL Auschwitz-Birkenau.
Przez wszystkie te lata mieszkańcy mogli zawierzać swoje cierpienia i troski Maryi, o której przypominała im ta figura. Pierwotnie niemalowana, z miejscem na latarenkę, okopcona od dymu świec. Wapień coraz bardziej ciemniał, więc próbowano go „odświeżać” i dekorować…
Ukryć, by chronić?
Dziś Wola Justowska jest jednym z piękniejszych części Krakowa, z parafią Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, Parkiem oraz Willą Decjusza (od imienia jej właściciela, Justusa Decjusza, sekretarza króla Zygmunta I Starego, obszar ten nosi swą obecną nazwę).
Szczególnym skarbem – duchowym, ale i materialnym – Woli Justowskiej jest także Madonna, o którą przez lata dbali, jak umieli, miejscowi ludzie. „Ukrywając” jej piękno, paradoksalnie, sprawili że, jak dotąd, nie stała się ona obiektem pożądania chciwych oczu ani ofiarą siejącej zniszczenia wojny.