Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przebudzenie ewangeliczne
Ledwie Franciszek ukończył remont kościoła Świętego Damiana, gdy inne wydarzenie, jedynie pozornie przypadkowe, zdało się wskazać mu dalszą drogę, którą on natychmiast podchwycił w sposób, który w pełni odpowiadał jego aspiracjom – pozwala nam on dostrzec, w jakim stopniu Franciszek, jako świecki i były kupiec, podzielał postawy duchowe wspólne dla jemu współczesnych. Owo wydarzenie, które zmieniło jego losy, szczęśliwie określono „przebudzeniem ewangelicznym”.
Zdecydowany już na życie pokutne, słuchał mszy i gdy kapłan doszedł do Ewangelii, Franciszek usłyszał napomnienie, jakie Chrystus skierował do Apostołów, wysyłając ich, aby głosili ludziom Dobrą Nowinę: „Nie bierzcie na drogę ani złota, ani srebra, ani torby, ani ubrań, ani laski; nie miejcie sandałów na nogach ani dwóch tunik” (Mt 10,9-10). Były to dla niego słowa olśnienia, również dlatego, że – sądząc po relacji źródeł, a zwłaszcza Relacji Trzech Towarzyszy – zdawały się po raz pierwszy, albo przynajmniej pierwszy raz tak bezpośrednio i widocznie, łączyć jego życie z Ewangelią.
Misja kaznodziejstwa
Wówczas Franciszek postanowił, że to właśnie była dla niego droga, a z tej decyzji wynikały natychmiast dwie konsekwencje: w ten sposób uzyskiwał on przede wszystkim potwierdzenie i wskazówki co do znaczenia i duchowych celów, które od tej pory nazwać możemy ewangelicznymi, swojego wyboru. Droga ta z czasem skręcała coraz bardziej w stronę ubóstwa, nie tracąc przy tym nic na pierwotnej wartości decyzji o wejściu pomiędzy odrzuconych. Rysował się ponadto Franciszkowi przed oczami nowy cel – głoszenia innym tego, co sam otrzymał i osiągnął, czyli innymi słowy, misja kaznodziejstwa.
Relacja Trzech Towarzyszy podkreśla, że w tym samym momencie, gdy usłyszał wezwanie Jezusa w Ewangelii, porzucił strój pustelniczy, przywdziewając jeszcze uboższe odzienie – suknię z szorstkiego sukna i w miejsce rzemienia powróz, odtąd nie posługiwał się też ani laską, ani workiem, ani torbą i nie nosił obuwia, nawet najbardziej lichego. W ten sposób lepiej przystawał do słów Ewangelii, z całą dosłownością, charakterystyczną dla świeckich ruchów pokutniczych, a sznur, którym się przepasywał, podkreślał w nim przynależność do pokutników, którzy przewiązywali powrozem szyję lub pas.
Nie znamy tematów jego kazań – jednakże fakt, że nie mamy żadnych informacji, czy poprosił on kogoś w Asyżu o zgodę na ich wygłaszanie, każe nam myśleć, że kazania te były w istocie braterską zachętą do życia po chrześcijańsku i do wyrzeczenia się grzechów. Potwierdza nam to świadectwo, którego doniosłość mogliśmy już stwierdzić – Relacja Trzech Towarzyszy, ograniczająca się do stwierdzenia: „Pod wpływem działania Bożego stał się zwiastunem ewangelicznej doskonałości i zaczął po prostu publicznie głosić pokutę”. A ci, którzy go słuchali, byli zaskoczeni mocą jego słów.
Zrodzenie się bractwa
Bez żadnych szczegółów, bez opowieści ani bez osobistych uwag Franciszek mówi nam w „Testamencie”, w jaki sposób dokonał się drugi etap jego nawrócenia, zamykając się na wyznaczeniu przed sobą konkretnego celu. Wszystko to możemy dokładnie umieścić – co jest bez wątpienia bardzo istotne – w przedstawionej dość precyzyjnie chronologii. Franciszek w ciągu dwóch lat spędzonych przy kościele Świętego Damiana, od wyrzeczenia się ojca po początek głoszenia kazań, spotkał w Asyżu zarówno ludzi, którzy go znieważali, jak i takich, którzy szli za nim z ciekawości czy z racji niespokojnego podziwu. Zawsze jednak był sam – fakt, że wielu uważało go za szaleńca, oznacza, że nie zawsze jego gesty były w pełni zrozumiałe w ich głębokim znaczeniu. Nawet jego przyjaciel, który stał przez pewien czas u jego boku, gdy dokonywało się jego nawrócenie i gdy ukrywał się w grocie, zniknął, bo nie mamy o nim żadnych przekazów, i z pewnością zabrakło go wśród pierwszych naśladowców świętego.
Odkąd Franciszek zaczął publicznie przemawiać z wielką siłą perswazji, sytuacja uległa zasadniczej zmianie – niektórzy z jego słuchaczy postanowili pójść za jego przykładem. Jako pierwszy zgłosił się wysoki rangą dostojnik asyski, bogacz i możny – Bernard z Quintavalle. Zbliżył się do Franciszka i zwierzył się z pragnienia towarzyszenia mu i upodobnienia się do niego pod względem trybu życia i stroju. Poprosił go jednak, by święty przyszedł do niego nocą do domu, aby porozmawiać. Wiadomość ta niezwykle przypomina epizod z Ewangelii świętego Jana (3,1-2), gdzie Nikodem udaje się w tajemnicy nocą do Jezusa – trzeba zatem podejść do niej z dużą rezerwą. W każdym razie wskazuje, jeśli jest prawdziwa – a Relacja Trzech Towarzyszy raczej zasługuje na zaufanie – że Franciszka traktowano do tego stopnia podejrzliwie, że można było się z nim spotykać tylko wtedy, gdy nikt nie rzucał ciekawskich spojrzeń i gdy fama publica nie mogła wszcząć swych intryg.
Ta dwójka spotkała się i od razu nastało między nimi szczególne wzajemne zrozumienie: Franciszek nigdy nie zapomniał o tym, który jako pierwszy za nim poszedł, i najbardziej go umiłował, wyznaczając go, po swojej śmierci, na swego przykładnego kontynuatora w życiu Zakonu Braci Mniejszych. Wraz z Bernardem w tym samym czasie lub niewiele później, wraz z przybyciem Piotra – tego, którego znamy jako Piotra z Cattanio – wokół świętego powstała fraternitas, bractwo.
Fragment książki R. Mansellego „Święty Franciszek z Asyżu”, tłum. M. Bilińska, A. Paleta, Wydawnictwo Franciszkanów, „Bratni zew”.
Tytuł, śródtytuły, podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.