separateurCreated with Sketch.

Na pytanie, dlaczego jeździ trzecią klasą, odpowiadał, że nie ma czwartej. Bp Zygmunt Łoziński

Biskup Zygmunt Łoziński na tle katedry w Pińsku
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Twardy to był człowiek, ale chciałbym, aby tacy byli wszyscy biskupi, a ja, gdybym miał takiego generała, umierałbym spokojnie” – mówił o nim Józef Piłsudski, chociaż w 1930 r. tenże biskup napisał list pt. „O czci bałwochwalczej oddawanej p. Piłsudskiemu”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Kim był bp Zygmunt Łoziński?

Zygmunta Łozińskiego początki

Urodził się 5 czerwca 1870 r. w ziemiańskiej rodzinie o mocnych, patriotycznych tradycjach, w majątku Boracin, pod Nowogródkiem. Matka, Ludwika z domu Czeczott, wychowywała siedmioro dzieci w duchu filareckim. Ojciec Władysław uczył katechizmu i przestrzegania Bożego prawa – z tym kodeksem nikt nie dyskutował, to był fundament pod całe, przyszłe życie Zygmunta. 

W 1880 r. Łozińscy wyprowadzili się pod Warszawę, aby dzieci mogły podjąć naukę w dobrych szkołach. To tu Zygmunt przystąpił do pierwszej spowiedzi i komunii świętej. Na pamiątkowym obrazku wuj, ks. Witold Czeczott, napisał: „Zygmusiu! Wiernie tego dotrzymaj, coś obiecał Panu Jezusowi w dzień Pierwszej Komunii świętej”. Prośba ta musiała Łozińskiemu zapaść mocno w serce, bo przez całe swoje życie rocznicę pierwszej Komunii obchodził bardzo uroczyście. 

Po pięciu latach nauki rodzice przenieśli Zygmunta i jego brata, Wacława do gimnazjum w Petersburgu. Chłopcy zamieszkali u wuja Czeczotta, wykładowcy w seminarium i gimnazjalnego katechety. Już w młodym wieku moralne postawy Zygmunta były jednoznaczne. Podczas nabożeństwa, które urządzono w cerkwi, aby podziękować za ocalenie cara Mikołaja II z katastrofy kolejowej, bracia Łozińscy odmówili przyklęknięcia. Tylko interwencja wuja uratowała ich przed wyrzuceniem ze szkoły.

Wybór

Rytm seminaryjnego życia bardzo mu odpowiadał. Wstawał o 5.00, brał udział we mszy świętej, uczył się pilnie i obserwował codzienną pracę kapłanów. Jednak długo nie przyznawał się do odkrytego powołania. Nawet wuj, przyjaciel rodziny, nie wiedział co planuje siostrzeniec. „Różne miałem projekty na przyszłość” – wspominał. Rozważał podjęcie studiów na uniwersytecie, albo zostanie górnikiem. 

„8 września w dzień Narodzenia Matki Boskiej, ujrzałem siebie ni stąd ni zowąd w sutannie. Nie wiedziałem, czy to sen, czy jawa, ale gdy się przespałem, gdy usłyszałem wykłady z filozofii, i to po łacinie – pogodziłem się z przeznaczeniem” – pisał po latach. W wieku dwudziestu pięciu lat, 23 czerwca 1895 r. przyjął święcenia kapłańskie i podjął pracę wykładowcy Pisma świętego w seminarium. Ale pracą nie cieszył się długo.

„Polski patriota”

„Ze względu na wykrycie szkodliwej działalności profesora petersburskiego rzymskokatolickiego seminarium duchownego, ks. Zygmunta Łozińskiego, minister spraw wewnętrznych uznał za niezbędne zamknąć go na trzy lata w agłońskim dominikańskim klasztorze w guberni witebskiej z zabronieniem zajmowania na przyszłość duchownych obowiązków w stolicach” – napisano w wyroku. Oskarżony o „polski patriotyzm” został 17 listopada 1898 r. aresztowany i wywieziony z Petersburga. Ułaskawiono go w 1900 r. dzięki staraniom rodziców. 

W 1906 r. wrócił do Petersburga i do wykładów. Uczenie było jego pasją, prowadził zajęcia z archeologii biblijnej i języka hebrajskiego. Dbał o kleryków, uboższych wspierał materialnie. Sam także wciąż się uczył i odbył studia biblijne w Rzymie i w Jerozolimie. W lipcu 1918 w Warszawie przyjął sakrę biskupią i został mianowany biskupem mińskim.

Biskup Zygmunt Łoziński biskup-tułacz

Warunki pracy były trudne. Diecezja nie istniała od 1869 r. i po upadku caratu, gdy w Rosji nastał dla Kościoła czas odwilży, papież postanowił ją wskrzesić i dać jej własnego pasterza. Młody biskup znał teren dobrze, miał świadomość problemów wiernych różnych narodowości, znał ich języki i do każdej grupy mówił w jej ojczystej mowie. Starał się być wszystkim dla wszystkich. 

Gdy zaczynał organizować diecezję, w Mińsku stały jeszcze wojska niemieckie. Wkrótce pojawili się bolszewicy i od razu zainteresowali się aktywnym biskupem. Za radą przyjaciół bp Łoziński opuścił Mińsk i od grudnia 1918 r., do sierpnia 1919 r. ukrywał się w przebraniu drwala w lasach i norach, czasem korzystając z gościnności szlacheckich domów na wsiach. Miał stały kontakt ze współpracownikami i z ukrycia kierował diecezją. Mimo wielkiej ostrożności nie uniknął aresztowania. Dwukrotnie, 1 sierpnia i 4 września 1920 r., władze ZSRR zatrzymały go pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej. Po kilku miesiącach z Mińska przewieziono go do więzienia na Butyrkach w Moskwie.

Kapitan musi zostać

Ale zanim go aresztowano, zdał egzamin z bycia pasterzem owiec. Kiedy w 1920 r. Mińsk znów trafił w ręce bolszewików, los biskupa był przesądzony. Jednym sposobem na ocalenie był wyjazd do Polski. Namawiało go do tego wielu, ale bezskutecznie. Czuł, że to jest ta chwila, w której nie jest najemnikiem, który ucieka, bo nie obchodzą go owce, ale jest pasterzem, który dusze kładzie za owce swoje. 

I został. Kogo tylko mógł, wyprawił do Polski. Każdego dnia przychodził na dworzec, nosił kufry, walizki i toboły pomagając uchodźcom zapakować dobytek do wagonów. Po aresztowaniu odmawiał podpisania papierów, mimo że prośby te poprzedzano torturami. Spędził w więzieniu dziewięć miesięcy, na mocy traktatu ryskiego mógł wrócić do Polski. W lipcu 1921 r. stanął na dworcu w Warszawie, ale jego serce rozdzierał żal. Był schorowany, wyniszczony, ważył zaledwie 43 kg, ale to wszystko nie bolało go tak bardzo jak fakt, że podpisując traktat w Rydze Polska zrzekła się polskiego Mińska wydając miasto i wioski na pastwę bolszewików. Obolały, ale wciąż odważny, zamieszkał w Nowogródku.

Zygmunt Łoziński na służbie aż do śmierci

Cztery lata później został pierwszym ordynariuszem diecezji w Pińsku. Zaprosił tu wykładowców, z którymi pracował w Mińsku. Sam wykładał Pismo Święte, matematykę i nauki humanistyczne. Przybycie bp. Łozińśkiego do Pińska wspominano długo, ponieważ na ingres przypłynął statkiem i wysiadł na brzegu Piny otoczony oficerami marynarki wojennej, a ludność żydowska, której było w Pińsku więcej niż katolików, zebrała się licznie, by go przywitać. Podbił serca Żydów na zawsze, gdy po powitaniu rabina zwrócił się do wszystkich piękną, starą hebrajszczyzną. 

Zamieszkał w dwóch skromnych pokojach, a resztę gmachu pałacu oddał dla seminarium. Był biskupem niezwykłym, dla księży skoczyłby w ogień. Gdy tylko dowiadywał się o chorobie albo problemach któregoś z nich, natychmiast wsiadał w pociąg i jechał na miejsce, nawet jeśli odległość była duża. Jeździł zawsze trzecią klasą. Na pytanie, dlaczego to robi, odpowiadał: „Bo w naszych wagonach nie ma czwartej”. 

Na co dzień pogodny, dowcipny, wyrozumiały, rzadko kiedy widziany w biskupich purpurach. Mieszkał jak wikary, a nie biskup. Pracowity – wstawał o 4.30 i kładł się przed północą. Zapamiętano, że podczas wizytacji w jednej parafii musiał zostać na noc, a proboszcz miał tylko jedno łóżko. „Nie martw się, kochany, daj mi klucze do kościoła, tam pasterz powinien spędzić noc. Ty wypocznij, bo czeka cię praca” – powiedział. W jednym z listów do diecezjan napisał: „Wiem, że cierpicie bardzo, moje dzieci! Wiem, że wielu z Was ugina się pod nadmiarem cierpienia i zda mi się, że już wytrzymać nie potrafią. Jeśli więc będzie Wam już tak ciężko, że wytrzymać nie potraficie, to proście Pana Jezusa, aby te cierpienia Wasze z Was zdjął, a zesłał je na mnie, pasterza Waszego”. Zmarł w opinii świętości w Wielką Sobotę 26 marca 1932 r. w Pińsku, żegnany przez wiernych wszystkich narodowości i wyznań.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!