Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Aleteia: Skąd w ogóle pomysł, by stworzyć bajki pro-life? Czy pamięta Pani konkretny moment, w którym zrodziła się ta myśl?
Joanna Branicka: Powiem krótko: wszystko zaczęło się od różańca! W pewnym momencie mojego życia poczułam wewnętrzne przynaglenie, żeby się więcej modlić. Odmawiałam nowenny pompejańskie, m.in w intencji o zaprzestanie aborcji w Polsce i na świecie. To była łaska, bo wcześniej ciężko mi było odmówić choć jeden różaniec, by nie zasnąć. W czasie dni, w których trwała nowenna, zaczęły pojawiać mi się w głowie zdania i obrazy. Zaczęłam je zapisywać i tak zrodziło się pięć opowiadań, tworzących "Bajki".
Czy temat świętości życia był zawsze dla Pani ważny, czy może to owoc jakiejś osobistej przemiany, doświadczenia?
Tak, ten temat zawsze był dla mnie ważny. Kiedyś miałam pewien sen. Leżałam na szpitalnym łóżku, przywiązana pasami. Rozejrzałam się dookoła. W sali nie było okien, za to znajdowało się tu wiele łóżek, a na nich dzieci w różnym wieku - 6, 7, 9 lat. Były skrępowane pasami tak jak ja. Patrzyły na mnie z przerażeniem. Zastanawiałam się, czego tak się boją? Najbliżej mnie, po lewej stronie zaglądała mi w oczy dziewczynka. Wyglądała, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale nie miała głosu. Zamiast słów przemawiała do mnie wymownym spojrzeniem - rozpaczliwie błagała mnie, żebym coś zrobiła. Jednak moje skrępowane ręce odbierały jej nadzieję.
W pewnym momencie zza drzwi doszły do nas jakieś szmery. Ktoś się zbliżał. Na ten dźwięk wszystkie dzieci zamarły w przerażeniu. Po chwili do sali weszła postać w białym, lekarskim kitlu. Zbliżyła się do mojego łóżka i stanęła przede mną od strony stóp. Wtedy mogłam zobaczyć, że zamiast twarzy ma ciemność, a z niej wyzierają na mnie straszne, nienawistne oczy. Postać wyciągnęła ręce: zobaczyłam, że trzyma w nich narzędzia, których nie znałam. W momencie, gdy uniosła je do góry, zrozumiałam, że przyszła mnie poćwiartować tu i teraz. I że będzie spokojnie patrzeć, jak umieram w męczarniach.
Wtedy dopiero odczułam, co było w sercach tych przerażonych dzieci. Obudziłam się, a serce waliło mi jak młotem. Ten sen wyrył się w mojej pamięci straszną raną. Zastanawiałam się, co mogę zrobić? "Bajki" to moja odpowiedź.

Na stronie wspomina Pani o duchowym przesłaniu bajek. W jaki sposób udało się połączyć formę bajki z przekazem wiary i obrony życia – bez moralizatorstwa, a z miłością?
W bajkach przedstawiam wymyślone historie, jednak w każdej z nich dobro ratuje zagubionych. W każdej opowieści starałam się w atrakcyjny sposób przekalkować przesłanie Matki Bożej z Fatimy. Chodzi mi o to, że ukazuję kobietę, która wspiera kogoś na pozór słabego, biednego, kim gardzi jego środowisko. Ona dodaje mu odwagi i ukazuje sens ukryty przed innymi. Ponadto, wyłania przed nim misję, która wymaga odwagi i poświęcenia. Czy tak nie było z pastuszkami z Fatimy? Wreszcie, od decyzji tego jednego małego bohatera zależą losy wszystkich innych. Są też bajki ukazujące konieczność dokonywania rachunku sumienia, by wyjść ze swojego zgorzknienia, co również mieści się w przesłaniu fatimskim - wezwaniu do pokuty
Czy któraś z bajek jest dla Pani szczególnie osobista, ważna?
Najważniejsza jest dla mnie bajka "Rudi i Pani Jeziora". Gdy ją pisałam, płakałam. Osobiście uważam, że nie ma większego piękna, niż dziecko. Sam Jezus mówi do siostry Faustyny, że "duszę małych dzieci są najwięcej podobne do Serca Mojego". Zabijanie nienarodzonych dzieci jest demoniczne. To czyste okrucieństwo. W dosadny sposób ukazuje to plakat Katarzyny Zapart "Tolerance", na którym artystka ukazała Dzieciątko Jezus z obrazu Leonarda da Vinci, rozczłonkowane i spadające w dół. Aborcja bowiem to zabójstwo samego Boga, który umiera po wielokroć w każdym mordowanym maleństwie. Plakat można zobaczyć tutaj.
Dla kogo są te bajki? Czy to książka tylko dla dzieci, czy może także dla dorosłych, którzy zagubili w sobie „wewnętrzne dziecko”?
Bajki są dedykowane przede wszystkim odbiorcom w wieku 7-12 lat. Wszystkie pomagają zgłębiać prawdy, o jakich uczy się dziecko komunijne. Myślę też, że niejeden dorosły wzruszy się, czytając te opowiadania.

Pisze Pani, że książka jest odpowiedzią na kryzys tożsamości w grupie young adult. Skąd ten kierunek? Czy w bajkach ukryty jest przekaz również dla młodych dorosłych?
Pisząc bajki zależało mi na tym, by nie wyrzucać z nich motywu cierpienia. Dziś dzieci nie radzą sobie z nim, w wyniku czego popełniają samobójstwa, albo gorzknieją i krzywdzą innych. Młodzi oglądają kolorowe programy, występy i różne "gadające głowy" na swoich smartfonach. Podziwiają i zazdroszczą, zamiast skupić się na życiu tu i teraz. Nie rozumieją, że nie potrzebują tego do szczęścia - sławy, kariery czy bycia kimś innym, niż się urodzili. Bóg zaplanował ich pojawienie się na ziemi, a także, to, że mają do spełnienia swoją misję, której nikt za nich nie wykona. Ponadto w opowiadaniach podkreślam, że inaczej patrzy na człowieka odwieczna Miłość, a inaczej oko ludzkie. Podsumowując, chciałam pomóc małemu człowiekowi zrozumieć sens cierpienia taki, jakim go przedstawia Matka Boża z Fatimy.
Jakie reakcje czytelników najbardziej Panią poruszyły? Czy pojawiły się opinie, które dały nadzieję mimo trudności z dotarciem do szerszej publiczności?
Ucieszyłam się niesamowicie z opinii pana Jarosława Zycha, dyrektora wydawniczego, właściciela firmy Rubicon. Powiedział on o "Bajkach" m.in "chciałbym móc się na nich wychowywać"! Poruszyła mnie również entuzjastyczna reakcja pana Rafała Szczypty, członka zarządu oraz pana Jakuba Bałtroszewicza, prezesa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Artykuł z ich wypowiedziami na stronie Federacji napisał pan Przemysław Radzyński, za co jestem niezmiernie wdzięczna.
To oni pchnęli tą książkę na nowe tory, popierając publikację swoim autorytetem. Otrzymuję też telefony i wiadomości z wyrazami uznania z powodu pojawienia się "Bajek" na rynku.

Jak wyglądała walka o to, by bajki w ogóle mogły ujrzeć światło dzienne – bez wsparcia fundacji, bez sponsorów, z cenzurą w tle?
Rzeczywiście, nie było łatwo. Po napisaniu historii zaczęłam tworzyć ilustracje. Każda z nich to kilka godzin pracy: projekt postaci, czyszczenie, przerysowywanie, następnie wkomponowanie w tło, a wreszcie malowanie. Jeżeli na ostatnim etapie coś poszło nie tak, zaczynałam od nowa. Są ilustracje, które robiłam od nowa nawet sześć razy! Tak powstało 60 ilustracji. W sumie setki godzin nad stołem. Pracowałam często nocami, gdy moja rodzina spała. Poprosiłam przyjaciółkę ze studiów, Katarzynę Zapart, by zaprojektowała książkę, a ta zgodziła się i uczyniła to na najwyższym poziomie, jak wszystkie dzieła z jej zachwycającego mnie od lat portfolio! Wspaniała okładka książki, którą zachwalał już niejeden czytelnik, to jej dzieło, tak samo jak wygląd wewnętrzny, dobór odpowiednich środków do najlepszej ekspozycji potencjału ilustracji. Tak przygotowane "Bajki" przeszły przez profesjonalny proces wydawniczy pod opieką pana Jarosława Zycha.
Wiem, że w którymś momencie facebook zlikwidował pani konto. Jak wyglądało to „zderzenie” z cyfrową rzeczywistością, która coraz częściej wyklucza treści pro-life?
Nie znalazłam wydawnictwa, które byłoby zainteresowane wydaniem książki. Jednak spotkałam ludzi dobrej woli, dzięki którym udało się ją wydać. To Rodzice i Opiekunowie, Nauczyciele, cisi ale obecni aniołowie stróżowie tego dzieła. Poświęcili swoje prywatne pieniądze, by ta publikacja ujrzała światło dzienne. Jestem wdzięczna i dumna z tego, że w Polsce mamy dorosłych, którzy biorą sprawy w swoje ręce i chcą działać! To prawdziwa siła! To poczucie odpowiedzialności. W ten sposób, dzięki Nim udało się wydać Bajki "sumptem autora". Pozostała więc kwestia promocji. Po około dwóch tygodniach prowadzenia kampanii reklamowej na facebooku (płatnej), portal ten nagle usunął moje prywatne konto i stronę. Dowiedziałam się potem, że pan Zuckenberg nie ukrywa tego, że np. w Irlandii podczas referendum w sprawie aborcji facebook cenzurował treści pro-life.
Założyłam nowe konto i stronę fanpage: bajkiprolife, jednak zauważyłam, że jest to wersja okrojona, nie mam możliwości np. wykupienia reklamy.
Jednak moi przyjaciele nie poddali się. Ksiądz Wojciech Retman, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Turze skontaktował mnie z panem Andrzejem Kozłowskim, przewodniczącym Diecezjalnej Rady Ruchów Katolickich Diecezji Bydgoskiej, a ten natychmiast powiadomił osoby z kręgów Rycerzy Kolumba. Jemu zawdzięczam rekomendację, która promuje książkę na stronie sprzedażowej.
Jakie ma Pani marzenia związane z tym projektem? Czy planujecie kolejne części, animacje, audiobooki, warsztaty?
Moim marzeniem jest, by książka trafiła do polskich domów; by rodziny czytały te "Bajki" i wzięły na serio słowa Matki Bożej z Fatimy! Moim pragnieniem jest, by dobro nie mogło być zatrzymane. Dane mi jest pisać następne historie. Każdy, kto zakupi książkę, wspiera wydanie następnej - jeszcze lepszej!
Gdyby mogła Pani zaapelować do czytelników Aletei jednym zdaniem – co by im Pani powiedziała?
Odmawiaj różaniec!
Zapraszamy zapoznać się z bajkami na stronie autorskiej: https://bajkiprolife.pl/
